poniedziałek, 25 sierpnia 2008

"O bibliotece" Umberto Eco


O święty bożku marketingu! O pogoni za książką z "markowym" nazwiskiem! O tempora, o mores! Ciagle nie mogę uwierzyć w to, co przed paroma dniami ujrzałem. I przeczytałem. A mówię tutaj o 48-stronicowej, wydrukowanej kobylastą czcionką, broszurze (bo nie śmiem nazwać tego tworu inaczej), którą dla niepoznaki* oprawiono w twardą tekturę. Czyli "O bibliotece", znanego skądinąd, Umberto Eco. Szczęściem znalazłem książkę w bibliotece, bo gdybym, wiedziony nadzieją na dłuższy wykład o bibliotekach, był ją kupił, płakałbym jak dziecko. W końcu 12 PLN to trzy piwa, a i na chipsy by zostało.
Ale do rzeczy... Książka jest zapisem odczytu, jaki autor wygłosił 10 marca 1981 roku z okazji 25-lecia biblioteki miejskiej w Mediolanie. Przedstawił w nim Eco borgesową wizję biblioteki absolutnej, skonstruowanej na podobieństwo wszechświata (fragment "Biblioteki Babel" Borgesa zajmuje 5 stron, komentarz autorski kolejne 5). Następnie przedstawia 19 punktów jakimi wg niego powinna się rządzić antybiblioteka. Czytelnik na podstawie tychże ma sobie stworzyć obraz biblioteki idealnej. I wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że tekst ten, pt. "Jak urządzić bibliotekę publiczną", krótszy o jeden punkt (a więc jak mniemam, wcześniejszy), czytałem przed laty w "Zapiskach na pudełku od zapałek" (w "O bibliotece" 7 stron) :( I wreszcie rozprawka o dwóch ulubionych bibliotekach autora - Sterling Library w Yale i uniwersyteckiej w Toronto oraz o kulturze kserokopii, która to kultura zawędrowała w końcu i na nasze alma matery.
Zadać sobie należy pytanie: "Czy warto?". Moim zdaniem warto przeczytać, bo mimo że tekst wiekowy, to starzeje się ładnie. Niemniej jednak wydawanie pieniędzy na "książkową" wersję odczytu autora "Imienia róży" uważam za... ekhem, ekstrawagancję (no, chyba że ktoś się naciął w niewiedzy). Pamiętam jednak co się działo, kiedy "Imię ..." właśnie, dawano do pewnej gazety "za darmo". W końcu Eco na półce świadczy o inteligencji :D

*czyt. "żeby wyglądała na pełnowartościową książkę"

1 komentarz:

  1. Tak mi się nasunęło, że podobnie "rozdymająco" potraktowano "Dom z papieru", żeby wyglądał bardziej na książkę. Nie mówiąc już o "Dzieciach Hurina".

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."