Czekało "Przejście" na półce, aż się doczekało. A czekało, bo grube jest okropnie, a we mnie jest jakiś atawistyczny lęk przed grubymi książkami. Zazwyczaj lęk nieuzasadniony, ale jednak są wyjątki. Do takich należy książka Willis.
"Przejście" to rozprawa o tajemnicy śmierci, a w zasadzie o jednym z jej aspektów, tzw. doświadczeniach granicznych, czyli wrażeniach, jakie towarzyszyły osobom, które przeszły śmierć kliniczną. Czy tunele, świetliste postaci i inne elementy typowe dla tychże doświadczeń, to dowód na istnienie życia pozagrobowego, czy też są to "tylko" wytwory umierającego mózgu, który jest atakowany przez różnego rodzaju substancje chemiczne, gdy próbuje ratować ginący organizm?
Po pierwszych 300 stronach ze zgrozą wpatrywałem się w pozostałe blisko 600. Czy oni ciągle będą łazić po tym szpitalu, którego topografię poznałem lepiej niż chciałbym? Czy co kilkanaście stron będę spotykał opis ucieczki przed panem Mandrakiem, narzekania na zamknięty bufet itp. zapychacze stron? Przegadana. Ta książka jest przegadana i z pewnością zyskałaby na kuracji odchudzającej.
Niemniej jednak jest napisana sprawnie, a i pomysł dość ciekawy. Polemikę ze zwolennikami teorii Świetlistego Anioła i miłośnikami książki pana Moody'ego czyta się naprawdę dobrze. Od zawsze ludzie chcieli wiedzieć co znajduje się za kurtyną opuszczaną przez kostuchę i autorka pokazała jedną z dróg. Od razu zaznaczam - niezbyt wesołą, co dziwnie nie współgra z okładkowym "pełna nadziei" :)
Podsumowując. Za gruba, ale niektórzy to lubią :)
"Przejście" to rozprawa o tajemnicy śmierci, a w zasadzie o jednym z jej aspektów, tzw. doświadczeniach granicznych, czyli wrażeniach, jakie towarzyszyły osobom, które przeszły śmierć kliniczną. Czy tunele, świetliste postaci i inne elementy typowe dla tychże doświadczeń, to dowód na istnienie życia pozagrobowego, czy też są to "tylko" wytwory umierającego mózgu, który jest atakowany przez różnego rodzaju substancje chemiczne, gdy próbuje ratować ginący organizm?
Po pierwszych 300 stronach ze zgrozą wpatrywałem się w pozostałe blisko 600. Czy oni ciągle będą łazić po tym szpitalu, którego topografię poznałem lepiej niż chciałbym? Czy co kilkanaście stron będę spotykał opis ucieczki przed panem Mandrakiem, narzekania na zamknięty bufet itp. zapychacze stron? Przegadana. Ta książka jest przegadana i z pewnością zyskałaby na kuracji odchudzającej.
Niemniej jednak jest napisana sprawnie, a i pomysł dość ciekawy. Polemikę ze zwolennikami teorii Świetlistego Anioła i miłośnikami książki pana Moody'ego czyta się naprawdę dobrze. Od zawsze ludzie chcieli wiedzieć co znajduje się za kurtyną opuszczaną przez kostuchę i autorka pokazała jedną z dróg. Od razu zaznaczam - niezbyt wesołą, co dziwnie nie współgra z okładkowym "pełna nadziei" :)
Podsumowując. Za gruba, ale niektórzy to lubią :)
Czytałem tą książkę w 2003 lub 2004 roku i zrobiła na mnie duże wrażenie. Może i była gruba, ale o ile pamiętam, składała się prawie z samych dialogów i szybko mi się ją czytało.
OdpowiedzUsuńA cóż to za wykopaliska? :D Nawet po przeczytaniu swojej własnej notatki, która teoretycznie miała odświeżać pamięć, nie jestem w stanie sobie przypomnieć niczego na temat książki czytanej ~ 16 lat temu (pewnie dawniej, bo to notatki przenoszone z innego medium) :)
Usuń