"Saharę" Zykë czytałem jeszcze w szkole podstawowej i pozostało mi po tej, odległej w czasie lekturze, wrażenie - "podobało mi się". Postanowiłem powtórzyć, zobaczyć czy dziś też będzie się tak podobać i... przeczytałem ją w dwa dni. Powtórna lektura wyjaśniła mi czym zafascynował się nastolatek jakim byłem i co nie podoba się dorosłemu (przynajmniej teoretycznie i metrykalnie) czytelnikowi jakim jestem.
"Sahara" to bezkompromisowa, cyniczna i wulgarna opowieść snuta przez narratora - człowieka zajmującego się przemytem aut, części zamiennych i całej masy innego "stuffu" na trasie Europa - "czarna" Afryka. Pełna opisów seksu, narkotyków, przekleństw i "męskiego" (w najgorszym tego słowa znaczeniu) spojrzenia na świat - była niewątpliwie pociągająca dla 14-latka. A dla mnie - teraz?
Cały ten "hłaskowski", acz o wiele mniej udany, sposób pisania, nie zrobił już na mnie wrażenia. Nie mogłem się przekonać do głównego bohatera, który jest skończonym draniem o gołębim, jak się okazuje, sercu. Czy to się w ogóle da pogodzić? :) Podobał mi się za to przebijający gdzieniegdzie, choć moim zdaniem za mało wyraźnie, obraz Afryki epoki Bokassy i innych dyktatorów. Afryki głodnej, biednej z jednej strony i bogatej, utuczonej na niedoli innych, z drugiej. Główny bohater dokonuje podczas przejazdów przez Czarny Ląd interesujących spostrzeżeń i podaje je w formie "nieowijanejwbawełnę".
No dobrze, powiem wprost, chciałem udać, że teraz książka nie zrobiła na mnie wrażenia i jest be, ale tak naprawdę ponowne spotkanie z Charliem i jego "przygodą" było super i nie mogłem się od "Sahary" oderwać :D
No dobrze, powiem wprost, chciałem udać, że teraz książka nie zrobiła na mnie wrażenia i jest be, ale tak naprawdę ponowne spotkanie z Charliem i jego "przygodą" było super i nie mogłem się od "Sahary" oderwać :D
Pochłonęłam "Saharę", "Gorączkę", "Parodię" i "Złoto" daaawno temu, dzięki mamie (tak, ona też takie książki czyta), nawet jedną z nich, zagubioną, szukałam po księgarniach, bo mama chciała przeczytać to sobie jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńSama też to sobie przeczytałam jeszcze raz, bo lubię Cizię. Niezależnie od wieku (mojego) ta pasja i niewymuszoność, z jaką on pisze, trafia do mnie bez pudła.
Choć zarzuca mu się koloryzowanie swoich przygód, mnie to nie przeszkadza, niech koloryzuje, bo umie.
Właśnie do mojej biblio dotarły dwie paki nowiutkich książeczek. A wśród nich "Tuan". Zobaczymy co zostało z koloryzującego awanturnika po latach :D
OdpowiedzUsuń