poniedziałek, 8 września 2008

"Smażone, zielone pomidory" Fannie Flagg


Książka Fannie Flagg, w wycinkach prasowych umieszczonych na okładce, jest określana jako "niezwykle zabawna", "pełna humoru", co sugerowałoby, iż jest to powieść przy której będziemy zarykiwać się wręcz ze śmiechu. Prawda jest jednak taka, że "Smażone ..." to utwór czerpiący pełnymi garściami z życia i podobnie jak w życiu jest w nim miejsce na śmiech, ale również (i to częściej) na płacz.
Książka ta ma dość ciekawą kompozycję. Z jednej strony jest to rodzaj wspomnień snutych przez mieszkankę domu spokojnej starości, Cleowę Threadgood, uzupełnionych przez retrospekcje z czasów jej młodości oraz wyjątki z prasy tamtego okresu. Z drugiej zaś opis życia przechodzącej menopauzę kobiety, która jest wierną słuchaczką staruszki. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, a oba plany pięknie się zazębiają, tworząc synchroniczną całość.
Flagg jakby mimochodem, przy okazji snucia swojej gawędy, porusza ważkie
(może niekoniecznie dla polskiego czytelnika) problemy: rasizmu i segregacji rasowej, homoseksualizmu, ubóstwa, przemocy w rodzinie itd.
Nie wiem jak będzie z wami, ale ja utonąłem w świecie kawiarni Whistle Stop
i okolicach. Razem ze świetnie skreślonymi postaciami zaludniającymi karty powieści śmiałem się i ... no... pociły mi się oczy. Flagg nie umieściła cukierkowatych ludzików w cukierkowatym świecie. Jest krew, jest śmiech, jest zbrodnia, jest miłość, jest nienawiść, bohaterowie mają swe wady i zalety, jest... super.
Polecam szczerze. Teraz czekam, aż znajdę trochę czasu na obejrzenie filmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."