Gdyby ktoś zapytał mnie o Janusza Głowackiego przed lekturą "Z głowy", to jedyne, co mógłbym, na podstawie teleturniejowego skojarzenia o nim powiedzieć, to - współscenarzysta kultowego "Rejsu". I tyle. Jednak lektura wspomnianej wyżej książki, obraz ten zmieniła. "Głowa" przestał się jawić jako nieznajomy, a stał się spotkanym w barze kumplem, który opowiedział pieprzną, złośliwą, nieoszczędzającą nikogo wokół (w tym samego siebie), historię. Historię części swojego, nader burzliwego, żywota.
Z głowy Głowy wylewa się opowieść o przed-, po- i wreszcie emigracyjnych losach autora. Miesza się pobyt w Nowym Jorku ze wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa, Londyn z Warszawą, a ta z kolei z Hongkongiem. I podobnie jak znajomy parkingowy, który panu Januszowi wyłuszczył, że: "Pan nawet nie wie, jak ja pana szanuję. Przepraszam, że w tej chwili oddaję mocz"*, tak i pan Janusz szanuje tych, których opisuje, ale równocześnie sika na niektóre świętości i to nie tylko narodowe, sikiem tzw. prostym.
Czarny humor, ironia, mnóstwo dykteryjek o tzw. "środowisku", gorzkie obserwacje życia w kraju i za granicą, równe traktowanie wszystkich i wszystkiego. Zarówno VIP-ów jak i znajomych kurew ze stolicznych ulic. Pełen luz. Jednak gdzieś tam jest melancholia, tęsknota za krajem, troszkę cwaniactwa etc. Wszystko to tworzy urokliwą, choć czasem trudną do zniesienia opowieść człowieka, który z niejednego pieca jadł i z niejednej półlitrówki pił.
Polecam gorąco, bo dawno już nie było książki, dla której poświęcałbym każdą wolną chwilę. Polecam, bo przyjemnie przeczytać, że do SPATiF-u przychodzili "reżyserzy i prości alkoholicy" Polecam, bo ... Ehh przeczytajcie to dowiecie się dlaczego tak polecam ;)
*["Z głowy" Janusz Głowacki, "Świat Książki", W-wa 2004]
Serio takie dobre?
OdpowiedzUsuńNo wiesz, mnie się podobało :)
OdpowiedzUsuńNo i tym sposobem puchnie mi lista poszukiwanych na podaju.
OdpowiedzUsuńStoisko z tanią książką, tylko podeszłam i popatrzyłam - samo mi weszło w oko, no samo...
OdpowiedzUsuńI tylko 10 zł.
A jeszcze niedawno, to był hicior w cenie :D
OdpowiedzUsuń