Mała Dina powoduje wypadek, który odbiera życie jej matce. Mała Dina, odtrącona przez ojca, przez cały dzień słyszy krzyki konającej kobiety, która dała jej życie. Jak te wydarzenia wpłyną na jej życie? Jak z tym okrutnym piętnem odnajdzie się w XIX-wiecznej, surowej, norweskiej społeczności?
Odpowiedzi na te pytania odnajdziecie w, głośnej swego czasu (głównie za sprawą ekranizacji), powieści norweskiej autorki, Herbjørg Wassmo. Dla mnie była to dość dziwna powieść o wypaczonych uczuciach. O egoizmie bez granic, który przez główną bohaterkę był postrzegany wręcz jako altruizm. O uporze, który ma tak wielką siłę niszczącą, że prowadzi do ludzkiej śmierci. O kobiecie, która jest jak demon zniszczenia. O zachwianiu równowagi między dobrem i złem, czy wręcz o niepostrzeganiu różnicy między nimi. Autorka powołała do życia osobę tak obcą mnie jako człowiekowi, że spotkanie z nią na kartach "Księgi ..." było dla mnie sporym przeżyciem. Żeby wszystko było jasne, nie cierpiałem Diny, a jej postawy nie tłumaczyła, w moim odczuciu, nawet trauma z dzieciństwa. Niemniej jednak było parę momentów, w których znalazła u mnie uznanie i troszkę cieplejszych uczuć.
Poza tym w "Księdze ..." znajdziemy ciekawy obraz norweskiej arystokracji z I połowy XIX wieku. Ludzi mocnych, z zasadami, prawdziwych "wilków północy" (również, a może przede wszystkim kobiety), niemniej jednak nie pozbawionych "wielkopańskich" wad.
Zaskoczył mnie styl. Krótkie, "galopujące" jak gdyby wykrzykiwane zdania, podkreślające to co się dzieje w głowie Diny, ten cały chaos, który od dzieciństwa próbuje ogarnąć. Poza tym akapity wprost określające stan uczuć Diny, za każdym razem zaczynające się od słów "Jam jest Dina...", co jeszcze bardziej podkreśla wspomniany wyżej egoizm.
Zakończenie mimo, że otwarte, nie podobało mi się. Tu bardziej podobał mi się film, gdzie ostatnia scena, spinała początek i koniec zgrabną klamrą.
Mimo sporej objętości, czyta się łatwo. Polecam. Dziwna, zaskakująca, mroczna. Podobnie jak film.
Wędruje do schowka.
OdpowiedzUsuń