czwartek, 9 października 2008

"Modlitwa o deszcz" Wojciech Jagielski


"Nie pojmiesz ani nas, ani tego, co czynimy, gdyż należysz do zupełnie odmiennego świata, z kolei niepojętego dla nas."

Te słowa Naima, Afgańczyka, z którym rozmawiał, podczas jednej ze swych jedenastu "afgańskich" wypraw, autor "Modlitwy ...", najlepiej, moim zdaniem, oddają ducha tego, co można w książce znaleźć. Choćby nie wiem jak bardzo Jagielski próbował nam Afganistan i żyjących w nim ludzi przybliżyć, to i tak nie sposób jego/ich zrozumieć. Ale, ale, ja tu o Afganistanie, a miało być o książce ...
"Modlitwa ..." to reportaż - przewodnik po afgańskiej ziemi i jej osobliwościach. Opowieść o jej mieszkańcach, zarówno tych maluczkich, jak i tych, których poznał cały świat (Massud, Omar, Dotsum). Skrócony wykład z najnowszej historii tego azjatyckiego kraju, który Bóg stworzył z resztek pozostałych mu po sześciu dniach wytężonej roboty. Kraju, w którego losach wojna została zapisane, wydaje się, na stałe.
Książka dobra, acz parę zarzutów wobec niej się, tradycyjnie, znajdzie. Po pierwsze, za dużo w niej watażków, komendantów i innych "wojowników", a za mało afgańskiego Kowalskiego. Po drugie, mimo, że autor wydaje się być Afganistanem zafascynowany (każda wyprawa, to dla niego swoista katharsis), to jednak jego pisanie jest takie, siakieś, bez "kła", że tak powiem. Nie zawsze wciąga. Nie przekonał mnie również kreślony przez niego obraz (mimo, że, co trzeba autorowi przyznać, stara się nie oceniać), że Afgańczycy to walczący w imię wyższych ideałów wojownicy, a nie grupki pastuchów, którym dano do łapek zabawki w postaci nowoczesnej broni, piaskownicę w postaci zamieszkiwanego przez nich kraju i którzy, jak to chłopcy, doskonale się bawią w wojnę dopisując do swojej zabawy wzniosłe hasła.
Mimo wszystko polecam, bo Jagielski poszerza nasze spojrzenie na kraj, o którego istnieniu większość ludzi dowiedziała się, kiedy TV trąbiła o polowaniu na Osamę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."