niedziela, 19 października 2008

"Pianistka" Elfriede Jelinek


Odczekawszy przewidziany prawem, w wypadku nagrodzonych książek, czas i uwolniwszy się od medialnego szumu wokół Elfriede Jelinek, a co za tym idzie i "Pianistki", wziąłem się za lekturę tejże. Pozwoliło mi to podejść do dzieła ubiegłorocznej noblistki bez uprzedzenia, którego imię "musisiepodobać".
"Pianistka" to historia dobiegającej czterdziestki kobiety, Eriki Kohut, nauczycielki gry, uwikłanej w cholernie przykrą sieć uzależnień: od matki - staruszki, od podglądactwa, od sztuki. Wychowywana bez ojca oraz odizolowana przez zazdrosną rodzicielkę od męskiego towarzystwa staje się seksualnie "skrzywiona". Niespełnione aspiracje powodują jej zgorzkniałość, a powtarzane przez całe życie słowa o jej "artystycznej" niezwykłości powodują, że jest kobietą wyniosłą i m.in. przez ową wyniosłość - samotną. Książka przedstawia próbę wyrwania się kobiety przegranej z "kokonu" i ustabilizowanie sobie przez Erikę życia. Czy próba okaże się udana czy nie, dowiecie się z lektury.
Jelinek używa, jak to się zwykło zazwyczaj w takich przypadkach nazywać, "prowokujących konstrukcji językowych" i przez to jest bardzo w sposobie pisania podobna do Doroty Masłowskiej (nie bić proszę). Jednak jako pisarka bardziej doświadczona, staranniej żongluje słowem i jest przez to bardziej zrozumiała, choć i jej nie udaje się momentami uniknąć pewnej"bełkotliwości". Mimo tego, niektóre zdania bardzo mi się podobały, ze względu na zestawienie skojarzeń.
Jelinek jest również prowokatorką, choć, uważam, zupełnie niepotrzebnie. Pewne szczegółowe opisy zachowań seksualnych są zbędne, ale nic tak nie
napędza marketingu jak etykietka "niegrzecznego" pisarza, więc i Jelinek skorzystała chyba z tej drogi. Prowokatorką jest także dlatego, choć polski czytelnik tego tak nie odczuje, gdyż szarga narodowe świętości Wiednia, np. z Prateru robi burdel pod gołym niebem ;) . Nic dziwnego, że rodacy jej nie czytają.
Podsumowując, książka ciekawa i ciekawie napisana, choć momentami męczy pytanie: "co poeta miał na myśli", kiedy autorka zaczyna swój "słowotok". Nobla bym za nią nie dał, ale jest to jedyna powieść noblistki, więc może dramaty ją bronią. Nie czytałem, nie będę się wypowiadał.
Polecam, ku przestrodze młodzieży, która żyje na garnuszku rodziców i spełniając ich niespełnione aspiracje rezygnuje z własnego życia. Zobaczcie czym się to
może skończyć.
PS. Nie czytać gdy w Waszej okolicy grasuje coś choćby trochę
przypominającego stan depresyjny.

3 komentarze:

  1. Nie odczekiwałam, tylko dałam się ponieść na fali głosów o autorce i wypożyczyłam film "Pianistka". Udałyśmy się z koleżanką do jej akademika, przygotowałyśmy włoskie żarcie i zasiadłyśmy do oglądania.
    Po skończonym seansie spojrzałyśmy na siebie, każda z nas uniosła brew w identycznym geście "co to miało być?", po czym zgodnie pomaszerowałyśmy do kuchni przygotować więcej włoskiego żarcia.
    Od tamtego czasu "Pianistka" kojarzy mi się bardzo pozytywnie, z włoskim żarciem i z przesympatyczną koleżanką, z którą już straciłam kontakt.
    Na wszelki wypadek nie będę sięgać po książkę, żeby nie zepsuć tego wrażenia.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha, przy każdym poście trzeba sobie oddzielnie włączyć subskrypcję na komentarze.
    O moich też mnie informuje, hehe, słodkie.

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja już nie będę kombinował :) A co do Jelinek, to po "Pianistce" straciłem z nią kontakt. Tak jak Ty z koleżanką. I chyba tak zostanie :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."