poniedziałek, 6 października 2008

"Wilt w drodze donikąd" Tom Sharpe


Z niecierpliwością oczekiwałem na przesyłkę z Zyska. Wśród zamówionych książek znajdowała się bowiem czwarta część, kultowej dla mnie, serii przygód Henry'ego Wilta - wykładowcy brytyjskiego college'u, męża Evy i ojca "uroczych" czworaczków (czworaczek?). Książka dotarła, została przeczytana i, niestety, okazało się, że tytuł zaiste proroczy. Tom Sharpe oraz jego bohater zmierzają donikąd ;(
Pamiętam, że na grupie książkowej, wspominałem o niemożności czytania poprzednich "wiltów" w miejscach publicznych, groziło to bowiem posądzeniem o ... w najlepszym wypadku, ekscentryczność. Głośne wybuchy śmiechu nasze społeczeństwo zwykło bowiem uważać nie za objaw dobrego humoru, a raczej choroby psychicznej ;) Ale ja nie o tym. "Wilta w drodze ..." spokojnie można czytać nawet na nudnym przedstawieniu teatralnym. Parsknięcia, śmiech głośny czy chichotanie w ogóle nam nie grożą. Jedynie uśmiech półgębkiem, a i to rzadko. Dlaczego?
Co stało się z Wiltem którego znałem? Otóż dopadła go wtórność i to niestety w tym gorszym wydaniu. Autor zebrał poprzednio eksploatowane wątki, np. konflikt z prawem, nieznośny charakter córek i jego skutki, i postanowił podnieść je do potęgi. W sumie nie byłoby w tym może nic złego. Niestety wskutek tego zabiegu żarty, które wcześniej balansowały na granicy dobrego smaku i, choć troszkę "koszarowe", jednak mnie śmieszyły, teraz tę granicę przekroczyły, śmieszyć przestając.
Co jest przyczyną tego stanu rzeczy? Może to brak nowych pomysłów, może to wina zrezygnowania z Wilta jako głównego bohatera (na pierwszym planie Eve z
córkami), a może znak, że śmieszy mnie już coś zupełnie innego, niż ongiś, a "lepszość" pozostałych książek to tylko projekcja mojej, przyznaję, dziurawej pamięci. Nie wiem. Niemniej jednak jestem zawiedziony i, żeby była jasność, książki nie polecam.
PS. Tak, tak. Wiem, że każdy ma inne poczucie humoru i poprzednie Wilty też
mogły być dla kogoś nieśmieszne. Powyższe [P] pisałem jednak z pozycji Wiltowego maniaka :D

1 komentarz:

  1. Wiesz, ja nigdy nie byłam fanką Wilta więc i oczekiwania nie były zbyt wysokie. Sama z siebie bym nigdy nie sięgnęła po tę książke. Poprzednie tomy czytałam blisko 10 lat temu, więc miałam świeższe spojhrzenie. A śmiałam się najbardziej z letniego domu wujka Wally'ego i odstraszania niedżwiedzi:)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."