wtorek, 25 listopada 2008

"Poniedziałek zaczyna się w sobotę" A. i B. Strugaccy


Rzadko moje czytelnicze ścieżki krzyżowały się z poletkiem fantastycznym. Czasem, kiedy zew półnagich księżniczek odzywał się we mnie, sięgałem po jakieś fantasy. Ale "twarda" s-f? Wiem, wiem. "Poniedzialek ..." to zupełnie niereprezentatywny przykład zarówno s-f jak i twórczości braci Strugackich. Ale to się wie dopiero po przeczytaniu. Całe szczęście Ania tak ładnie zachwalała książkę na biblioNETkowym spotkaniu w Kielcach, że postanowiłem zaryzykować. I nie żałuję.
"Poniedziałek ..." to pełna absurdu satyra na sowieckie środowisko naukowe. Młody programista, Saszka Priwałow, przemierzający Kraj Rad w pożyczonym moskwiczu, podwozi dwóch "łebków" i trafia do Sołowca. Wdzięczni autostopowicze załatwiają mu nocleg, a wydarzenia, które będą miały miejsce w Chatnakurnóżu (miejsce noclegu), przenicują życie biednego młodzieńca i zaowocują jego angażem w Instytucie Badań Czarów i Magii. Dalej zaś..., ale to już zupełnie inna historia, a właściwie trzy, a znajdziecie je w wymienionej książce.
Prześwietny miszmasz podań, bajań i legend oraz postaci z nich znanych, a wplecionych w radziecką rzeczywistość. Tzw. poplątanie sznurka z ogórkiem. No bo: Baba Jaga - konsjerżką, wampiry i skrzaty - personelem pomocniczym w instytucie naukowym, starożytni magowie - naukowcami w tymże, a smok Gonorycz... a smok Gonorycz jest zaprzychodowany, ma swój numer ewidencyjny i jest na stanie. Podobnie jak kanapa, która znika i zakorkowane w butelkach dżiny.
Świetnie skreślone postacie, humor sytuacyjny i zabawne dialogi, mnóstwo odwołań do świata mitów i legend oraz moc żartów z hermetycznego i zadufanego w sobie światka naukowców (podczas lektury przypomniała mi się afera Sokala), to siła tej książki. Ale żeby nie było, że autorzy tylko piętnują, "Poniedziałek ..." to również specyficzny hołd dla prawdziwych naukowców (nie Wybiegałłów i tych z włosami na uszach), dla których praca to cały świat, a poniedziałek zaczyna im się w sobotę.
Polecam, z tym jednak zastrzeżeniem, że może się nie spodobać osobom uczulonym na pewien specyficzny rodzaj humoru. Dla mnie - pychotka :)

11 komentarzy:

  1. Muszę się z Wami tym podzielić, choćby w komentarzu. Posłuchajcie:
    Kilka lat temu ponoć uczeń wspomnianego luminarza zbudował machinę, na której wyruszył w podróż do świata wyobrażeń kosmologicznych. Przez pewien czas utrzymywano z nim jednostronną łączność telepatyczną, zdążył jeszcze poinformować, iż znajduje się na krańcu płaskiej Ziemi, widzi w dole poruszającą się trąbę jednego z trzech słoni-atlasów i zamierza zejść na dół do żółwia. Więcej wiadomości od niego nie było.
    No przecież Dwukwiat, Drodzy Państwo, Dwukwiat jak żywy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, przeczytałam wzmiankę o żółwiu i już się ucieszyłam, że znalazł się ten, co to miał galaktyki w pazurach, ale nie, fałszywy alarm.

    Co do "Poniedziałku", to aż się dziwię, że w swoim czytelniczym życiu jeszcze nie dotarłeś do Strugackich, absolutnych geniuszy.
    Ale ja jestem z tych, co to na s-f zęby zjedli, dlatego się dziwię.

    Czy sięgniesz jeszcze po coć Strugackich? Odczuwasz taką potrzebę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zobaczymy, zobaczymy :) Na razie, zgodnie z zasadą łamania potencjalnego przesytu, coś z zupełnie innej beczki. Jak widać na załączonym obrazku :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta książka wymiata, w sumie bardzo nie-Strugacka, o ile w ogóle można to tak nazwać.

    Nie wiem czy jest dostatecznie nieznana, żeby o niej napisać na Fata Libelli, ale z Twojego posta wynika że chyba tak.

    Moja Mama, wykładowca na Politechnice, kiedy musieli odrabiać wolny poniedziałek w sobotę, rzuciła przed całym audytorium (kilkuset studentów), że "na Politechnice jak zwykle poniedziałek zaczyna się w sobotę". Nikt się nie zaśmiał. Nikt.

    Okej, w sumie to przesądza. Zakolejkowane do zarekomendowania. BTW, dzięki za podlinkownie mnie.

    A i jeszcze cytat, który uwielbiam z "Poniedziałku":
    "Plotka głosiła, że Christobal Hozewicz Junta miał w swym gabinecie nader udatnie wypchanego Untersturmfuhrera Gestapo. Christobal Hozewicz był zapalonym dermoplastą, Untersturmfuhrer również, ale Christobal Hozewicz był szybszy."

    OdpowiedzUsuń
  5. Wśród fanów s-f niewątpliwie znana, a wśród takich lajkoników jak ja...? Tacy jak ja trafiają na nią za namową.
    Za linka podziękuj Agnes, zresztą pomysł na bloga fajny, więc czemu nie czytać.
    A cytatami moglibyśmy się do wieczora przerzucać, bo "Poniedziałek ..." to istna ich kopalnia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak tylko znajdę chwilę na przeróbki, to wzajemnie podlinkuję.

    A może chciałbyś jakąś recenzję mało znanej książki napisać dla nas? Planuję kategorię "Gościnne występy".

    OdpowiedzUsuń
  7. Barts: Nie chcę Wam zaniżyć poziomu. Na moim podwórku, to mi wszystko przejdzie, bo szef mnie lubi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak będziesz chciał się ponownie zakumplować ze Strugackimi, daj znać, podpowiem, co wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  9. E tam zaniżyć poziomu. Fajnie piszesz, dużo czytasz. Wolałbym coś ciuteczek dłuższego niż Twoje podstawowe krótkie recenzje, ale w sumie jakby Cię kiedyś naszła chęć, to niezależnie od objętości uderzaj śmiało!

    OdpowiedzUsuń
  10. Strugaccy ogólnie są mocni ;) Szczególnie polecam "Piknik na skraju drogi", "Przenicowany świat" i "Trudno być bogiem" - powalające jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."