Jakiś czas temu, cały świat, za sprawą amerykańskiej wersji filmu "Krąg", dowiedział się o istnieniu złowieszczej kasety wideo. Niestety wersja z USA do pięt nie dorastała wersji japońskiej, która jest o wiele lepszą ekranizacją świetnej książki Kojiego Suzuki. Niestety, miałem nieszczęście zapoznawania się z historią redaktora Asakawy właśnie w tej odwróconej kolejności (film amer. -> film jap. -> książka) i dobrze, że pierwsze podejście mnie nie zniechęciło, bo "Ring" przeczytać warto.
Koji Suzuki sprezentował nam mieszankę starych opowieści o duchach w połączeniu z nowymi technologiami i, o dziwo, mieszanka ta rzeczywiście powoduje spacery mrówek po kręgosłupie. Fabuła, oparta na ciekawym pomyśle (kto obejrzy pewną kasetę wideo umiera w ciągu 7 dni), odkrywa przed czytelnikiem mroczne tajemnice z przeszłości, jednocześnie przybliżając nam sylwetki dwóch zupełnie od siebie różnych, głównych postaci i ich reakcje w obliczu zbliżającej się śmierci. Atmosfera zagrożenia i upływający czas, konieczność podjęcia przez bohaterów trudnych moralnie decyzji i dość zaskakujący finał sprawiają, że książkę czyta się dobrze.
Moje odczucia czytelnicze są następujące: książka podobałaby mi się o wiele, wiele bardziej, gdyby nie obejrzenie jej japońskiej ekranizacji, która jest na tyle dobra, że może zastąpić lekturę (wiem, jestem bałwochwalcą ;) ). Ale mimo wszystko nie żałuję.
Ja też widziałam wpierw wersję amerykańską dopiero potem japońską. Ja się takich filmów boję, siedzę jak trusia i cały czas bacznie obserwuję okolicę telewizora. A ciekawa jestem jak zareagowałabym na ksiażkę.
OdpowiedzUsuńTylko próba czytelnicza może odpowiedzieć na to pytanie :)
OdpowiedzUsuńDzięki Twojej recenzji przypomiałam sobie o tej książce, dostałam ją dość dawno i do dziś leżała zapomniana. Nie oglądałam żadnego z filmów więc jestem dobrej myśli co do czekającej mnie lektury ;)
OdpowiedzUsuń