Książka, o której mowa w temacie, to tak naprawdę zbiór czterech opowiadań. Napisane przez Kuttnera w latach 1938-41, nie są niestety zbyt wysokich lotów. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem autor w owym czasie specjalizował się w pisaniu tekstów "fantastycznych" dla brukowych gazetek, tak modnych wówczas, jak dziś np. "Enquier" (tak się to ustrojstwo chyba nazywa). Jeśli oglądaliście film pt. "Galaxy Quest" to wydaje mi się, że najbliżej mu klimatem do wymienionych tu opowiadań Kuttnera.
Każde kolejne opowiadanie jest wtórne, gdyż oparte na jednym wzorcu. Dzielny kosmiczny operator filmowy Tony Quade, na zlecenie swego bezwględnego szefa (dla sukcesu kasowego zdolny jest poświecić życie pracowników), musi nakręcić film. Nakręcenie go wiąże się z okropnym niebezpieczeństwem, wylotem na inną planetę i walką z jej groźnymi mieszkańcami. Na końcu happy end. Jest piękna kobieta (zresztą miłość Quade`a), a na każdej planecie potulne zwierzątko (ktoś musi pomagać). Sztampa. Poza tym dobrze, że nie jestem "ścisłym", bo pewnie wstrząsnąłby mną opis niektórych rozwiązań technicznych :D
Podsumowując. Dla mnie jest to odpowiednik grania "do kotleta". Ktoś musiał to robić i Kuttner to robił. Jeśli jednak nie chcecie się do niego zniechęcić, poczytajcie opowiadania o pijaku-wynalazcy Gallagherze, bądź o rodzinie Hogbenów.
Nie kapuję, czemu teksty "fantastyczne" w cudzysłowiu, czemu brukowe gazetki...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i oceniłam na czwórkę. Solidną.
Ale już nie pamiętam :(
Bywa
To był czas kiedy groszowe gazetki z historiami o psie z trzema głowami świeciły swe triumfy. Może to był pastisz, a ja nie zauważyłem. A brukowe, bo inne słowo na taką gazetową pulpę nie przyszło mi do głowy :)
OdpowiedzUsuń