Czy trzylatka, który ma dziadków prowadzących gospodarstwo rolne, może zainteresować książeczka o krowie? Raczej ciężka sprawa, tym bardziej, że kilka sztuk żywizny stoi w oborze, a dostęp do "muciek" ograniczony jest jedynie częstotliwością wizyt u moich teściów. Zresztą, cóż to krowa dla takiego dużego chłopa. Taki strutiomim albo triceratops, to jest coś!
A jednak! Gdy do akcji wkracza Mama Mu autorskiej spółki Tomasa i Jujji Wieslanderów nie ma przeproś. Czyś duży, czy mały, stary czy młody, będziesz zrywał boki. Jak na krowę, ma bowiem Mama całkiem niezwykłe i odjechane pomysły. W opisywanej książeczce życzy sobie na przykład pojeździć na sankach. Mało tego namawia (metodą "no tak, wiedziałam że nie dasz rady") do tegoż szaleństwa, mrukliwego pana Wronę.
Krowa z wroną? - powiecie. Na sankach!? Przecież to niemożliwe. Akurat! Możliwe i w dodatku przepięknie zilustrowane przez znanego z serii o Pettsonie i Findusie, Svena Nordqvista. A że się podoba... No, ba! Powiedzcie do Bartka "Ale muu!", a usłyszycie "Ale kra!".
A to krowa! :) Czy Pan Wrona w tej części też dostaje pióropleksji?
OdpowiedzUsuńW mojej książeczce Mama Mu doprowadzała ptaszysko do szału. Bo widział to ktoś: huśtawka bez hamulców?
Uwielbiam tę parę :)
Nie, tu nie było pióropleksji, ale "slalom prosty" :D. Już wkrótce urodziny Bartka, a więc Mama jeszcze na śmieciuszku zagości :)
OdpowiedzUsuń