czwartek, 18 grudnia 2008

"Samotność Bogów" Dorota Terakowska


W zapadłej w puszczy wiosce mieszka Jon, którego poznajemy jako dwunastolatka, ratującego życie tonącej w rzece dziewczynce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chłopiec łamie w ten sposób (przepływając na drugi, zakazany brzeg), plemienne Tabu i jednocześnie słyszy zew pochodzący od Bezimiennego - boga jego przodków. Boga, na skutek przyjęcia przez plemię wiary w Dobrego Człowieka, samotnego i z racji braku wyznawców, umierającego. Odpowiadając na ów zew, rusza w podróż, która za nic będzie miała granice czasu i przestrzeni. Czytelnik natomiast, będzie musiał odpowiedzieć sobie na wiele pytań. O człowieka, o Boga (czy raczej Bogów), ich wzajemny stosunek oraz wiarę.
Książka Doroty Terakowskiej, ubrana w formę pseudobaśni, ładnie pokazuje, że człowiek ma takiego Boga jakiego sobie stworzył. Najczęściej bowiem to my, ludzie, bez wględu na imię i wygląd bóstwa, wyrażamy jego wolę i je w ten sposób "stwarzamy". Stąd bogowie okrutni, żądni ofiar, strachu i bezwzględnego posłuszeństwa. Bo cóż z tego, że książkowa personifikacja Jezusa, Dobry Człowiek, jest kwintesencją miłości, skoro jego ziemski przedstawiciel - Ezra, występujący w Jego imieniu, jest zwolennikiem stosu i tortury.
Oprócz kwestii wiary porusza też powieść kwestię wątpliwości i zagrożeń z nimi związanych. Najlepiej mają ci, którzy nie wątpią i nie zadają pytań. Dołączający do zgodnego chóru większości. Z tego tłumu wyłaniają się i niepokoją swą dociekliwością poszukiwacze odpowiedzi. Inni. Idący pod prąd, a nie na łatwiznę. Jon wie jakie zagrożenia na nich czychają i chcąc ich oszczędzić swemu synowi, oddaje go pod opiekę wspomnianemu Ezrze.
To tylko dwa z wątków poruszonych w powieści, a jest ich tam o wiele więcej. I choć rozumiem ważkość poruszanych przez autorkę problemów, to jednak niezbyt spodobała mi się forma, w jaką zostały opakowane. Wykorzystanie baśniowych (Królowa Śniegu), czy znanych z historii (Joanna d'Arc), a pasujących do tematu, klisz. Częste powracanie do już omówionych rzeczy. W końcu zbyt łatwa do odczytania symbolika postaci. Ale ponieważ rozumiem, że książka miała trafić również do młodszego czytelnika - wybaczam. Tym bardziej, że w wielu kwestiach zgadzam się z autorką.

2 komentarze:

  1. Jestem zagorzałą fanką ksiażek D. Terakowskiej. Pierwsze jej co przeczytałam to "Tam, gdzie spadają anioły" i to po prostu był niczym nieograniczony zachwyt:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja pamiętam, że podobało mi się "Ono" (jest gdzieś tu [P] z niego), ale już np. felietony z Elle, zebrane w zbiorku "Dobry adres to człowiek", jakoś mi nie podeszły :) W sumie remis, więc coś jeszcze trzeba będzie. Dla pewności :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."