czwartek, 16 kwietnia 2009

"Biedny Pettson" Sven Nordqvist


Przy okazji zamieszczenia notki o "Biednym Pettsonie", kolejnej części przygód gderliwego staruszka i jego wielce utalentowanego kota, chciałbym przybliżyć postać autora serii - Svena Nordqvista.
Urodzony 30 kwietnia 1946 w Helsingborg, twórca tekstów i ilustracji do książeczek dla dzieci, podbił serca szwedzkich maluchów, a po przetłumaczeniu jego książek na 15 języków, również m. in. polskich. Gdy ma dwa lata przeżywa rozwód rodziców i wyjeżdża z matką do dziadków do Halmstad. Już w młodości chce ilustrować. Jako 15-latek zdobywa wiedzę w korespondencyjnym kursie rysunku. Niestety jego próby dostania się na którąś z artystycznych uczelni spełzają na niczym, wybiera więc architekturę na Lund Institute of Technology, gdzie zresztą, przez pewien czas po zakończeniu nauki, wykłada. Jednak marzenie o zostaniu ilustratorem jest wciąż żywe. Nordqvist zaczyna pracę w agencji reklamowej, zaczyna ilustrować książki, projektować plakaty i karty pocztowe. Już wkrótce, książeczką "Agaton Öman och alfabetet", odnosi pierwszy sukces na polu literatury dziecięcej i tej właśnie dziedzinie oddaje swój talent. Jest jednym z 18 członków Szwedzkiej Akademii Książek dla Dzieci. W 2007 zdobył nagrodę literacką Augustpriset w kategorii książek dla dzieci, za "Var är min syster?" ("Gdzie jest moja siostra?"). Do niedawna mieszkał z rodziną w domku na wsi, a fani upatrują w nim pierwowzoru Pettsona.
Ok, tyle tytułem wstępu, przejdźmy do "Biednego Pettsona". Ano, biednego, bo ogarniętego typową melancholią, wpatrzonego bezmyślnie w okno, łaknącego ciszy i spokoju, jak kania dżdżu. Tylko, że trudno o to, kiedy po domu dokazuje bardzo żywy kociak, który widząc dołek swojego opiekuna i przyjaciela, koniecznie chce go z niego wyrwać. Ba, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale Findus wie o Pettsonie wszystko, zna więc bezapelacyjnie pewny sposób na wyrwanie go z "nicniechcenia". Jego upór (prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i po tym, że łatwo się nie poddają) sprawia, że po wspólnej wyprawie na ryby, do której podstępem doprowadza kocisko, wszystko wraca do normy.
Świetna historia, doskonale pokazująca jak w chwili smutku i marazmu, których każdy z nas choć raz w życiu chyba doświadczył, potrzebny jest pod ręką ktoś bliski. Ktoś, kto nas zna i wie, którą strunę trącić, żeby znów zagrała w nas porywająca do działania muzyka.

* Chcących zapoznać się bliżej z opisywaną parą zapraszam TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."