poniedziałek, 27 lipca 2009

"Stuhrowie. Historie rodzinne." Jerzy Stuhr


Któż z nas nie zna niezapomnianego Maksa z "Seksmisji", czy, żeby nie eliminować młodszych, komisarza Ryby z obu części "Killera"? No dobra, parę osób pewnie by się znalazło, ale cała reszta wie, że to kreacje Jerzego Stuhra, człowieka którego nazwisko sporo znaczy dla polskiej kultury. A kto stoi za tym człowiekiem i kto go ukształtował? Nie, nie chodzi tu o jakiś międzynarodowy spisek, czy kolejną akcję IPN-u. Chodzi o Rodzinę. Taką właśnie przez duże R, której portret przedstawił pan Jerzy w książce "Stuhrowie. Historie rodzinne.".
Historia, którą snuje autor, zaczyna się w drugiej połowie XIX wieku. Wtedy to do Krakowa przybywa pradziad aktora, Leopold i odtąd właśnie losy Stuhrów nierozerwalnie splatają się z Polską. Pan Jerzy sięga wstecz i na podstawie suchych dokumentów, ożywia ważne dla siebie postacie, fabularyzując i sklejając w całość szczątki informacji, z których powstaje porywająca opowieść o namiętnościach, finansowych wzlotach i upadkach czy w końcu rodzinnych tragediach. Nie brak również dykteryjek, które pokutują w każdej familii.
Niestety im bliżej czasów nam współczesnych tym, mam wrażenie, mniejsza chęć do wyznań. Rozumiem autora, który chciał uchronić prywatność rodziny, ale jednak brak mi było tego "czegoś", co znalazłem w opowieści o czasach dawniejszych. I nie mówię tu o plotkach i ploteczkach na poziomie tabloidów, ale o pewnym rodzaju otwartości, której zabrakło. A już głowy rodu, to w tej książce jak na lekarstwo. Ja rozumiem skromność, ale w "Stuhrach ..." jest tylko kropelka pana Jerzego, jako dziadka, męża czy ojca. A ja chciałbym więcej.
To co powyżej to tylko moje nieskromne życzenia i tzw. "ale". Poza tym biografia rodziny Stuhrów to świetna i warta przeczytania książka. Uczy bowiem, jak ważną w życiu rzeczą są korzenie i oparcie jakie daje, według jakże kolokwialnego określenia z lepszych czasów, "podstawowa komórka społeczna". W Rodzinie siła, mili Państwo, ot co!

6 komentarzy:

  1. Słyszałam kiedyś o tej książce niepochlebne opinie, że dobry aktor niekoniecznie jest dobrym pisarzem, że skupia bardziej na korzeniach rodzinnych niż swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Katarzyna Pan Jerzy sam przyznaje, a potwierdzają to jego dzieci, że nie jest człowiekiem wylewnym. Ten dystans udało mu się pokonać w przypadku opowieści o przodkach, ale czuć go wyraźnie w części dotyczącej najbliższych i jego samego. Nie uważam, że przez to książka jest gorsza. Po prostu czegoś jej, moim zdaniem, brak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam podobne wrażenie. Może brak tej otwartości przy koncu ksiązki objawia sie tym, że mnóstwo snuje się domysłów w świecie plotkarskim na temat wypowiadanego zdania przez osoby sławne. Wydaje mi się, że każe slowo było tam analizowane, aby nikt czegoś nieopatrznie nie wysnuł.Zresztą aktor samodzielnie tej ksiązki nie pisał. Jest adnotacja : opracowała , zebrała etc.
    Faktem jest, że dobrze się czyta.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mama się przymierza do tego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja poluje w bibliotece na nią od dłuższego czasu

    OdpowiedzUsuń
  6. O Ośle z Shreka zapomniałeś ;)

    Za książkami o żyjących jakoś nie przepadam, ale gdy znajdę tę książkę to może się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."