środa, 5 sierpnia 2009

"Dziennik nimfomanki" reż. Christian Molina


"Dziennik nimfomanki", to ekranizacja autobiograficznej powieści autorstwa Valerie Tasso. Książki nie czytałem, bo informacja ta spłynęła do mnie z czołówki filmu, ale jeżeli miałbym coś w temacie powiedzieć, to słowami kozy z popularnego wicu, wyraziłbym nadzieję, że może: "Książka była lepsza". Oby. Bo obraz mimo wszędobylskich na filmowych forach ochów i achów, zupełnie mnie nie porwał.
Już otwierająca film scena, w której babcia głównej bohaterki opowiada o niespełnionej miłości, zmarnowanych szansach na dobre bzykanie i popełnionym małżeństwie z rozsądku, przy czym to ostatnie porównuje do prostytucji, nie nastroiła mnie do tego filmu zbyt dobrze. Nazywajcie mnie moherem, konserwą, jak chcecie, ale moje spojrzenie na pewne sprawy jest skostniałe, a babcia popierająca, nazwijmy rzecz po imieniu, pieprzącą się na prawo i lewo wnuczkę, nie wpisuje się w moje widzenie świata. I pewnie ten wąski horyzont nie pozwolił mi w pełni docenić rzeczy, którymi zachwycali się inni kinomani. Artystyczny erotyzm nie przykuł mojej uwagi, ba, uważam wręcz, że określenie "artystyczny" jest użyte stanowczo na wyrost. Fabuła nie porwała, bo historia toksycznego związku, to sztampa, a cała reszta mająca uzmysłowić jaka fajna jest fizyczność i jak nie należy jej ograniczać, po prostu nudna. I nawet wielkie starania, nieznanej mi bliżej Belén Fabry, która wcieliła się w postać Val, ani Geraldine Chaplin w roli klawej babci, tej nudy nie rozwiewają.
Dla mnie "Dziennik ...", to niestety jedynie soft porno z ambicjami. Aura skandalu towarzysząca tej produkcji oraz info, że będą "sceny", z pewnością zapewnią filmowi powodzenie, ale ilu widzów, wyjdzie z sali, podobnie jak ja, rozczarowanych, bo chciało czegoś więcej, niż dobrze nakręconej golizny?

7 komentarzy:

  1. "soft porno" to trafione w dziesiątkę określenie dla tego filmu. książki nie czytałem, ale mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  2. mr lupa Witam w swoich skromnych progach :) Z ciekawości obejrzę chyba klasykę (Emmanuelle) i porównam. Ale tylko w celach badawczych :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam Emmanuelle, nie waaaartoooo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Agnes Nie znasz się! Gołe damskie tyłki i cycuszki są zawsze w cenie u męskiej widowni :D No i liczy się naukowa korzyść. Bardziej przeraża mnie fakt, że to były czasy bez intymnego fryzjerstwa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zwróć uwagę, Bazylu, czytać nie warto, a oglądaj sobie skolko ugodno :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Agnes A bo mowa o filmie, to transponowałem. A na stare erotyki nie mam czasu, ale czego się nie robi w imię nauki :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mi się ten film niezbyt podobał. Zalatywało nudą przez większość czasu i z upragnieniem czekałem aż się skończy.

    Poza chęcią skandalizowania chyba nie miano pomysłu na rozwinięcie.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."