Hmm, jak ten czas leci. "Najczarniejszy strach" to już siódmy tom przygód byłego agenta FBI, niedoszłej (z powodu kontuzji) gwiazdy NBA, agenta sportowego i detektywa z przypadku (a jak widać, dużo tych przypadków), Myrona Bolitara. Pamiętacie go? Jeśli tak, to macie lepiej ode mnie, bo o ile samą postać kojarzę, to fakty z poprzednich książek cyklu uleciały z mej pamięci do ffordowskiej Studni Zagubionych Wątków. Nie zważając jednak na powyższe zagłębiłem się w intrygę, którą ku mej uciesze uknuł Harlan Coben.
Nawiązania są, ale całe szczęście pogłębione do tego stopnia, że idzie się połapać, kto kogo i za co nie lubi. Cała reszta, to nieustająca lista dialogowa z pół-, góra całostronicowymi didaskaliami, bo wiadomo, że opisy usypiają akcję, a poza tym scenarzysta ma potem trudniej. Myron jak zwykle ironiczny i sarkastyczny, strzela dowcipnymi tekstami jak z rękawa i rację ma jeden z jego oponentów, który twierdzi, że powinien pomyśleć o pracy jako komik. Ja dodam jeszcze, że mógłby się nawet pokusić o założenie kabaretu, bo tą, po pewnym czasie nieznośną, manierą dowcipkowania na każdy temat, zarażają się wszyscy jego rozmówcy.
Intryga kosmicznie nieprawdopodobna, ale przecież życie pisze... itd., więc nad tą kwestią przechodzimy do porządku dziennego. Jak zwykle mylenie tropów i wyjaśnianie już, zdawałoby się, wyjaśnionego, w spektakularnym i "zaskakującym" finiszu, zajmującym ostatnie kilkanaście stron. Słowem - cobenowski standard. Do szybkiego czytania, paru półgębków przy co lepszych tekstach Myrona i konstatacji, że następne spotkanie z Bolitarem nastąpi po dość długim od niego odpoczynku.
bardzo lubię czytać Cobena, ale muszę mieć trochę przerwy pomiędzy jego książkami, bo... no wiadoma sprawa. pisze zazwyczaj schematycznie:)
OdpowiedzUsuńMam tak samo - Coben (Deaver zresztą też) są jak najbardziej OK, byle nie za często :))
OdpowiedzUsuń