"Modlitwy o deszcz" to, jak się okazuje, ostatnia część pięciotomowego cyklu przygód Angie Gennaro i Patricka Kenzie. I choć książka trzyma poziom, a tekst czytelnika w napięciu, nie jest to już tak świeża proza z gatunku thrillera, jak inne powieści Lehane'a. Ku powierzchni podpłynęły bowiem: schemat, ogranie i sztuczki, które miłośnicy detektywistycznej pary znają już z poprzednich książek, a które, powtarzane po raz wtóry, nie zaskakują.
Kenzie wciąż w roli ostatniego sprawiedliwego, po odejściu ze spółki Angie, samotnie pcha wózek zwany szumnie agencją. Z pomocą Bubby, który robi to co robił w czterech poprzednich tomach, pomaga pewnej młodej dziewczynie nękanej przez prześladowcę. Jakiś czas później dziewczyna zwraca się do niego powtórnie o pomoc, ale Kenzie, zajęty w owym czasie gorącym romansem, nie oddzwania. I może sprawa by przyschła, a my nie mielibyśmy okazji do lektury, gdyby nie fakt, że petentka Patricka skacze nago z wysokościowca, ponosząc śmierć na miejscu. Kierowany poczuciem winy Kenzie, rusza do boju i grzebie, grzebie, grzebie. A co wygrzebuje dowiedzą się ci, którzy skuszą się na lekturę.
Szybka akcja, która gdzieś w połowie wyhamowuje na rzecz wtrętów damsko - męsko - uczuciowych (Angie powraca), jak zwykle poprowadzona jest z chirurgiczną precyzją i nie pozwala się oderwać od książki, aż do ostatniej kartki. Teksty Kenziego trzymają poziom i kompensują drażniącą już delikatnie "rambowatość" Bubby (której erupcję obserwować będziemy niestety w końcówce) oraz wątek romansowy, który psuje dynamikę całości, ale jak wszyscy wiemy, obecny być musi.
Niezłe, ale moim zdaniem dobrze autor zrobił zarzucając cykl. Choć przyznać trzeba, że zgrabniutka furteczka fabularna pozwala domniemywać kontynuacji. Więc może, kiedyś ...
Ja niedawno skończyłam czytać tę książkę i bardzo mi się podobała, prawie nie mogłam się oderwać. Ale taktem jest, że nie wiem co Lehane musiałby sknocić, żebym mogła się oderwać :)
OdpowiedzUsuń