poniedziałek, 25 stycznia 2010

"Mama zniosła jajko!" Babette Cole


Jeśli dziecko zapyta Cię: "Skąd się biorą dzieci?", to jaką drogę wybierzesz? Chowania głowy w piasek i aplikowania ściemy o kapuście, bocianie lub innym tradycyjnym sposobie przyjścia na świat? A może zaczniesz brnąć w "pszczółki" i "ptaszki" i będzie Ci to wychodzić równie nieporadnie jak Jerzemu Stuhrowi w "Seksmisji"? Możesz też zawsze dziecku powiedzieć prawdę, tylko jak to zrobić używając języka, który do opisu genitaliów, o współżyciu nie wspominając, proponuje dwie skrajności: lekarski żargon z jego waginą, bądź rynsztokową cipę (rzeczowniki dotyczące reszty strefy intymnej możecie sobie sparować sami). Nie ukrywam, sprawa jest trudna.
Kiedy więc ostatnio zapisałem syna do biblioteki powiatowej, a w ręce me wpadła przy tej okazji książka Babette Cole pt. "Mama zniosła jajko!", po pobieżnym jej przejrzeniu i stwierdzeniu, że to o TYM, postanowiłem ją wypożyczyć. No i właśnie. Kluczowe jest tutaj słowo "pobieżnym" w zestawieniu z pierwszym czytaniem, które odbyło się już wspólnie i na tzw. "gorąco". Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po dość zabawnym wstępie, w którym podstarzały tatko - hipis i mamusia w rozciągniętym swetrze opowiadają farmazony o m.in. wyciskaniu dzieci z tubki, nagle para ich dzieci zaczyna tłumaczyć im co i jak. Przy czym, ta mocno wyedukowana dwójka, kładzie szczególny nacisk na techniczną stronę zjawiska. Gwoździem do przysłowiowej trumny jest strona, na której przy pomocy niezdarnych, utrzymanych w dziecięco - rysunkowym stylu ilustracji, ukazano różnorodność pozycji seksualnych, co jest jak wiadomo nie od dziś, wiedzą niezbędną dziecku przy poznawaniu historii swego przyjścia na świat.
Może nie jestem nowoczesnym rodzicem i nie dorosłem do tak rewolucyjnych "dzieł", niemniej stanowczo odradzam "Mama zniosła jajko!", jako "podpórkę" edukacyjną. Świat dziecka, to świat uczuć, o czym autorka kompletnie wydaje się nie pamiętać, pomijając choćby kwestię miłości, uczucia, które w moim odczuciu jest punktem wyjściowym zjawiska, o którym mowa w książce.
Chyba jestem staroświeckim trzydziestoparolatkiem, bo po lekturze książki Cole poczułem się jak stary profesor z dowcipu. Spytawszy na egzaminie z anatomii młodą i powabną studentkę o budowę narządu do kochania, usłyszał szczegółowy wykład o penisie. Westchnąwszy na koniec, powiedział: "Drogie dziecko! Za moich czasów to to było serce.".

9 komentarzy:

  1. Jasiek ma 6 lat i kwestie skąd się wziął omówiliśmy w miarę dokładnie ale łatwo nie było;) dociekliwość szkraba wychodziła mojej inwencji w temacie bokiem. A dykteryjki nie znaliśmy:), żona wciąż jeszcze turla się ze śmiechu. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem trzydziestoparolatką, ale chyba nie aż tak znowu staroświecką. ;) Książki nie znam, więc trudno mi się odnieść do Twoich obiekcji, ale generalnie wydaje mi się, że najlepszym sposobem na uświadomienie dziecka jest traktowanie 'tych spraw' jak najbardziej naturalnie. Może bez przesadnego wchodzenia w techniczne szczegóły, ale i bez uciekania się do nadmiernej infantylizacji czy metaforyzacji. W ogóle - czego tu się wstydzić? To najnormalniejsza rzecz pod słońcem. :) Nie widzę żadnego powodu do skrępowania, wstydu czy niezręczności. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie napisane!
    PS
    Dzięki za dodanie mnie do BlogŚnurków:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko jeszcze przede mną, bo nasza pociecha ma dopiero 3 lata. Twoja recenzja jest tyleż zabawna, co inspirująca, czyli nie pozostaje mi nic innego, jak zacząć – z pomocą tak barwnie omówionej książki – przygotowywać się do wtajemniczania mojej córci w "te" sprawy. ;-) A może to jeszcze za wcześnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Srebroń Barti ma 4 lata i jeszcze nie wnika, więc można powiedzieć, że wykręciłem się sianem. Najbardziej spodobała mu się wstawka rodziców o tym, że bliźnięta przynoszą dinozaury, a stronę z "fikołkami" przyjął do wiadomości, ale nie komentował. Uff.
    aniaposz Oczywiście, naturalnie. Z tym, że dla mnie naturalnym jest, że seks nierozerwalnie łączy się ze sferą duchową (uczuciową), a Cole o tym nie wspomina. Co zaś do skrępowania, czy niezręczności. Jeśli syn zobaczy mnie nagiego pod prysznicem, nie zrobię z tego afery, ale nie zamierzam łazić nago po mieszkaniu, bo, jak mądrzy psychologowie skądś tam stwierdzili, nagość jest dla dziecka naturalna i co to szkodzi.
    naczynie_gliniane Dziękuję i nie ma za co. Dobry blog z ksiązeckami zawsze w cenie. Zajrzałem z linka na czytaniunieszkodzi :)
    Jolanta Ja postąpiłem w myśl, że najlepszą obroną... itd., ale teraz myślę, że może jednak lepiej jest zaczekać na sygnał ze strony dziecka. Tylko lepiej nie czekać zbyt długo :D

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie swego czasu w szkole czytaliśmy na lekcjach biologii ksiażkę Willego Breinholsta ( chyba tak się to pisze) "Jak cało i zdrowo przyszedłem na świat" to było coś ... tja teraz też jestem trzydziestoparolatką ... i mam 2 chłopaków(8 i 3,5) - edukacja więc bardziej po stronie ojca czy może się mylę ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli chodzi o skrępowanie, to chodziło mi raczej o takie towarzyszące rodzicom przed czy podczas rozmowy o 'tych sprawach' z dzieckiem. O obawy przed tą rozmową. I taki jakiś wstyd, który się niepotrzebnie dziecku udziela (cóż, wiem o czym mówię, niestety). Nago to bym raczej przy dziecku nie chodziła i to niekoniecznie dlatego, że nie wypada czy coś tam, ale po prostu nie kręcą mnie takie ekstrawagancje i sama też nago po moim domu nie chodzę. ;)

    A co do braku tych treści, które są dla Ciebie ważne, to masz pole do popisu. :) W końcu dla różnych ludzi różne rzeczy są istotne i dla kogoś mocno religijnego nawet stwierdzenie o miłości mogłoby być niewystarczające, bo zabrakłoby mu stanowczego podkreślenia, że seks to w ogóle tylko między małżonkami i to po ślubie kościelnym. ;) Trudno byłoby autorce zadowolić wszystkich, więc pewnie skupiła się na, że tak powiem, bardziej technicznym aspekcie kwestii "skąd się biorą dzieci", resztę (a więc całą sferę wartości) pozostawiając rodzicom.

    OdpowiedzUsuń
  8. larysan Tak jakoś się utarło, że duzi faceci małym facetom, a duże dziewczynki... Nie sądzę jednak, że tak być musi. W końcu spojrzenie "drugiej strony" jest niemniej ważne :)
    aniaposz Aaa, jeśli tak, to mi nie grozi. Zawsze mnie bawili ludzie, którzy na dwuznaczny przytyk z czyjejś strony (wcale nie grubiański) reagowali czerwienią i dziwną nerwowością :D
    Ad rem. Być może Cole miała taki zamiar jak piszesz, ale wyszło jej sprowadzenie prokreacji do wygibasów na deskorolce, wtykania tubki (?) do dziurki, etc., które jakoś do mnie niespecjalnie przemawia. I masz rację, nie zadowoli się wszystkich, ale pomijając ekstrema, przyznasz, że parę słów, o choćby przyjaźni, czy przytulaniu, miałoby sens? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak widać, niby to temat naturalny, biologia, a wciąż trudno o nim pisać!

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."