piątek, 19 lutego 2010

"Szminka w wielkim mieście" Candace Bushnell


Zacznę tekstem dwuznacznym, na jaki może sobie pozwolić, tylko i wyłącznie, obrzydliwy, seksistowski samiec, który nie zachwycił się bestsellerową, liczoną w miliony sprzedanych egzemplarzy i zajmującą czołowe miejsca książkowych list przebojów we wszystkich możliwych Timesach, książką. Książką, dodajmy by tekst o seksizmie nabrał sensu, na wskroś kobiecą, bo przez kobietę i o kobietach pisaną. A gdzie tekst? Już, już...
Ominął mnie był "Seks w wielkim mieście" i to zarówno w książkowym jak i serialowym wcieleniu. Co do innych form, niech pozostanie to moją słodką tajemnicą. W każdym bądź razie nie będę porównywał, bo nie mam z czym. To znaczy porównywał obydwu książek Candace Bushnell oczywiście, co wyjaśniam, bo skąd mnie wiedzieć, co też Wam chodzi po głowie. Wiemy zatem, że "Szminka ..." jest moją pierwszą książką autorki, opuśćmy zatem ten dwuznaczny akapit i skupmy się w końcu na fakcie niedoczytania.
A tak, niedoczytania, bo dwukrotne (do setnej i dwusetnej strony), dawanie jej szansy, nie przyniosło rezultatu i "Szminka ..." ustąpiła pola Updike'owi. Czemu? "Nie moja piaskownica, nie moje zabawki" wystarczyłoby za podsumowanie, ale nie będę aż tak lakoniczny, bo w końcu o świecie socjety czytało mi się w innych książkach dobrze, więc czemu akurat tu jest be. Ano dlatego choćby, że przez te dwieście przeczytanych stron, nie znalazłem jednego sprawiedliwego. Faceta, który oprócz przymiotów ciała, miałby jeszcze jakieś inne. Wszyscy to gburowate świnie, a ich kariery to skutek wspólnoty plemników. Za to panie... Panie zawdzięczają wszystko sobie i swojej ciężkiej pracy, ale żeby znów tak idealnie nie było, mają też problemy. A to z dziećmi i mężem - utrzymankiem (a jakże!), a to z karierą na drodze której stoi zawsze, no kto?, tak zgadliście, samiec, a to ze staropanieństwem, bo choć kandydatka śwarna i inteligentna piekielnie, to żaden głupi chłop zauważyć tych przymiotów nie jest w stanie.
Wiem, że przejaskrawiam i być może autorka w nieprzeczytanej przeze mnie części łagodzi swój jednoznaczny przekaz, krzyczący już z hasła reklamującego powieść: "Mężczyźni do lamusa! Teraz świat należy do kobiet!", ale sprawdzał nie będę. Tym bardziej, że gwóźdź do trumny przybiły główne bohaterki swoimi zachowaniami. Próbki? Proszę.
Uderzona przez syna Wendy: "Nie mogła w to uwierzyć. Słyszała o małych chłopcach, którzy bili swoje matki (o starszych chłopcach również), ale nigdy nie sądziła, że jej własny syn zwróci się przeciwko niej, że jej sześciolatek potraktuje ją jakby była jakąś... sprzątaczką. Chciało jej się płakać. Cierpiała. Czuła się zraniona. Miała to przed oczyma, tuż przed oczyma: miliony lat, podczas których mężczyźni pomiatali kobietami. I sądzili, że mają do tego prawo..." No, litości!
Zamiast lekkiej, żartobliwej chick czy też woman lit, dostałem coś co nie porwało mnie ani tematyką, ani humorem, ani postaciami. No to pieprzłem w połowie.

13 komentarzy:

  1. Wpisu nie przeczytałam jeszcze, zostawiam na potem, a teraz tak tylko wpadam z zaproszeniem na małe łańcuszątko na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się, że są na świecie samce, którzy czytają takie ewidentnie babskie czytanki... Ale recenzja poszerzyła moją wiedzę, na temat są ONI o takich książkach sądzą.
    Powiem, że mnie też jakoś nie przekonała, już milej wspominam "Piątą Aleję" tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajna recenzja! Uwielbiam takie! :)
    Ciekawa jestem Twojej opinii na temat "Par".
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Innymi słowy, uraziła Cię pani, że taka jednostronna?
    Mnie też "Seks w wielkim mieście" ominął. Ale ja w domu nie mam telewizora:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnes Obiecałem na wczoraj, ale chyba będzie dopiero dziś :(
    ktrya Czytam i o dziwo podobają mi się, ale pani Bushnell przesadziła z sarkazmem i szeptaną propagandą kobiecego sukcesu :)
    atram_78 Opinia o "Parach" będzie po części zbiorcza i ukaże się gdzieś w marcu, po kolejnym spotkaniu DKK.
    naczynie_gliniane Ja wiem czy uraziła? Ja rozumiem zamysł satyry (np. miliarder - prostak, który ma zbiory sztuki, bo tak wypada, ale na samej sztuce się w ogóle nie zna), ale ona też powinna mieć swoje granice. Miało być trochę życiowo, trochę do śmichu, ale moim zdaniem nie jest.
    PS. Ja TV mam, bo oglądamy filmy z DVD i seriale, a dzieci wieczorynkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również nie lubię takiej bzdurnej literatury, która powstaje wyłącznie po to, aby białym kozaczkom podnieść mniemanie o sobie. Tak naprawdę ten punkt widzenia ma niewiele wspólnego z rzeczywistością a główne bohaterki są landrynkowe, przesadnie egzaltowane i na wskroś pretensjonalne. Kobieta tylko wtedy jest prawdziwą kobietą, kiedy zdaje sobie sprawę z dwojakiej natury wszechrzeczy a nie tylko skupia się na swojej jajeczkowej filozofii. Myślę, że seriale tego typu i książki są jedynie zasłoną dymną dla starej jak świat walki płci. Mają coś udowodnić, kogoś pocieszyć czy komuś innemu dopieprzyć... a przecież, wszyscy jesteśmy jednakowi, różnimy się tylko końcówkami ;]-

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta książka jest straszna! :D
    A te kobiety tam masakryczne:P
    Ani polotu, ani humoru,ani niczego, nie nadaję się ta książka nawet na przyjemne czytadło :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chyba też bym "pieprzła" tę książkę. :-) "Seks w wielkim mieście"... obejrzałam kiedyś kawałek jakiegoś odcinka i dałam sobie z tą papką spokój. Brrr.

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do podanego za przykład cytatu, to rzeczywiście ... litości :-)

    Wydaje mi się, że niektóre autorki Chick Lit traktują siebie nazbyt poważnie. I te miliony lat... jak już coś, to raczej tysiące :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Anhelli Ale można dopieprzyć z klasą i humorem, a nie tak młotkiem po łbie. Ja tam się na dopieprzanie swojej płci godzę, byle nie tak przaśnie.
    Tucha A ja trafiłem na nią właśnie szukając fajnego czytadła :(
    Jolanta Ja nawet tego nie, więc byłem totalnie nieprzygotowany :D
    annamotreanu A to tylko jeden z tych "powalających".

    OdpowiedzUsuń
  11. I tak jesteś dzielny, że takie ewidentne głupoty chciało ci się czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Ja TV mam, bo oglądamy filmy z DVD i seriale, a dzieci wieczorynkę" - do tego idealnie nam się sprawdza laptop. Jestem przekonana, że gdybyśmy mieli jeszcze TV, to gapilibyśmy się na wszystko jak leci.

    OdpowiedzUsuń
  13. dededan Ja głupoty ogólnie czytać lubię, ale nawet głupoty nie powinny być aż TAK głupie :)
    naczynie_gliniane 17'' (w najlepszym wypadku), to dla mnie za mało do przyjemnego oglądania filmów. I nieprawdą jest jakoby :) U mnie w dzień powszedni TV jest włączony ~ 40 min. (jak Kitek ogląda "Klona"), a w niedziele i święta to z 1,5 godziny (bajki i programy dzieciowe, poranne oraz "Boso przez świat"). Szału nie ma, ale ja z tych co mają tylko 2 programy i "dwójka" im śnieży :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."