czwartek, 8 kwietnia 2010

"Afryka Kazika" Łukasz Wierzbicki


Gdybym miał zapędy militarystyczne, to po zakończeniu lektury "Afryki Kazika", zakrzyknąłbym głosem pułkownika z 40-letnim stażem: "Wierzbickiiii, takich jak Wy, Ojczyzna potrzebuje!!!". Bo nie da się ukryć, że takich zapaleńców co to swoje znają, a cudzego nie chwalą, powoli ze świecą szukać. A tu proszę! Znalazłem człowieka, który odkopał w archiwach korespondencję Kazimierza Nowaka, wielkiego polskiego podróżnika, który w latach 30-tych ubiegłego wieku przemierzył Afrykę (z północy na południe i z powrotem), a o którym, do czasu wydania książek pana Łukasza, mało kto słyszał. Książek, bo oprócz wydania "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd", czyli zebranej i opracowanej przez pana Łukasza wspomnianej już korespondencji podróżnika, pokusił się autor o napisanie książeczki, która przybliżyłaby fenomen pana Kazimierza, również najmłodszym czytelnikom. W ten sposób właśnie powstała "Afryka Kazika", pięknie ilustrowana i mocno uproszczona, ale wcale nie uboga, wersja przygód dzielnego globtrotera z podpoznańskiego Boruszyna.
Nie muszę chyba mówić, jak bardzo "Afryka ..." podobała się mojemu starszemu dziecku, wiernemu oglądaczowi wszelkiej maści programów przyrodniczo - podróżniczych oraz fanowi "Boso przez świat". Dość powiedzieć, że przez kilka pierwszych dni od jej otrzymania nie wypuszczał jej z rąk, snując się po domu i werbując ochotników do czytania/oglądania.
Książka jest świetnie wydana i to zarówno jeśli chodzi o estetykę jak i wygodę czytania. Podzielona na krótkie, a przez to niemęczące rozdziały, z których każdy opisuje ciekawe spotkanie, bądź mrożącą krew w żyłach przygodę, a wszystko to gęsto poprzetykane pięknymi ilustracjami, które wizualizują dziecku czytany tekst, wzmacniając przekaz i nie pozwalając na chwilę nudy.
"- Najważniejsze, co przywiozłem z podróży, to wspomnienia. Największym skarbem są dla mnie te zdjęcia, które oglądacie, te opowieści, których słuchacie. Nie zdobycie bogactw jest najważniejsze w podróżowaniu, ale rzeczy, które zobaczycie, i ludzie, których spotkacie." Nic dodać, nic ująć. Książka zachęca do poszukiwań, podróży i uczy ciekawości świata i ludzi, a młody czytelnik po jej lekturze przez długi czas będzie myślał tylko o zostaniu podróżnikiem. No i to optymistyczne przesłanie, z którym spotkałem się już w "Mojej Afryce" Kingi Choszcz, a teraz z kart "Afryki ..." mówiące: "Bądź dobry dla świata, a świat odpłaci Ci dobrocią". A to wszystko dzięki nekromanckim zdolnościom autora, któremu chciało się podjąć arcytrudnej sztuki ożywiania i któremu dziękuję, bo być może lektura jego książki zaszczepi w moich dzieciach bakcyla wyprawowego i przełamie gen domatorstwa, którym skażony jest ich ojciec.

3 komentarze:

  1. Jakiś czas temu był artykuł o książkach pana Wierzbickiego. Przyznam się szczerze, że była mile zaskoczona tą iformacją i ze smutkiem czytałam jak to Jego książki są wpychane na tyły półek by nie zasłaniały Disney'owskich pozycji.
    Ciesze się, że przypomniałeś mi o tej książce. Pomimo, że już z wieku dziecięcego wyrosłam to i tak chętnie przeczytam. Warto znać swoją historię, a jeśli jest przedstawiana w taki sposób to należy tylko się radować i prosić o więcej.
    Pozdrawiam serdecznie :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... aż ciśnie się na usta, że dzieci solą tej ziemi! ];]-

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Nie zdobycie bogactw jest najważniejsze w podróżowaniu, ale rzeczy, które zobaczycie, i ludzie, których spotkacie'. Podpisuję się pod tym przesłaniem. Fajnie, że Twoi chłopcy tak się pasjonują lekturą. :-) Kto wie, może z tej pasji wykluje się prawdziwa podróżnicza przygoda.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."