środa, 21 kwietnia 2010

"Szeptem" Becca Fitzpatrick


Córka sąsiadki jest fanką literackiego wampiryzmu, na który nastała obecnie wśród młodzieży moda i który rozpoczął swój triumfalny pochód wraz z wielkim sukcesem sagi pani Meyer. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać klony, przeróbki, adaptacje, wariacje i całe multum innych, mniej lub bardziej udanych prób wykorzystania popularności wampirzego tematu. Niektórzy autorzy poszli jednak dalej i zostawiając szkielet akcji (zderzenie życia zwykłego nastolatka ze sprawami Niezwykłych Istot) oraz jej miejsce (wszelkiego rodzaju szkoły), postanowili zastąpić krwiopijców innymi nadnaturalnymi postaciami. Zrobiła tak np. Becca Fitzpatrick, która w swoim debiutanckim "Szeptem", postawiła na anioły. Postanowiłem zgłębić fenomen popularności tego typu literatury i dlatego, kiedy dostałem od sąsiadki książkę z prośbą o zwrócenie do biblioteki, postanowiłem najpierw się z nią zapoznać.
Szkoda, że świetna graficznie pierwsza strona okładki odciągnęła mój wzrok od strony ostatniej, na której jak byk widnieli medialni patroni książki: "Popcorn" i "Dziewczyna". Być może już wtedy zacząłbym podejrzewać, że jestem o lata świetlne oddalony od czytelniczego targetu powieści i może mi się ona po prostu nie spodobać. Cóż, nie spojrzałem i o tym, że rzecz nie dla mnie, przekonałem się dopiero po stu stronach, po których zresztą skończyłem lekturę. Dlaczego?
Może dlatego, że w przeczytanym fragmencie zupełnie brakowało akcji, bo za taką nie można przecież uznać jednego tajemniczego wydarzenia, a nie chciało mi się sprawdzać czy dalej jest lepiej. Dzieje się tak, ponieważ autorka skupiła się na opisie relacji między super przystojnym (a jakże!) i super enigmatycznym (no, ba!) Patchem i szesnastoletnią Norą, która przez sto pierwszych stron jest na zmianę: zniesmaczona charakterem i postępkami "ciacha" w czerni i wbrew samej sobie, wielce nim zainteresowana. Ja rozumiem, że nastolatki piszczą czytając o idealnej muskulaturze niegrzecznego przystojniaka, ale ja, facet w drodze do czterdziestki, z brzuszkiem i początkami łysinki, to już niekoniecznie. Na dodatek, gdy na horyzoncie pojawia się drugi absztyfikant, to już z góry wiedziałem jak się to wszystko potoczy. Bo jak skończy, to nie. Napisanie bestsellera zobowiązuje bowiem do skrobnięcia kontynuacji i to najlepiej kilku tomów. Tak też ma zamiar postąpić pani Fitzpatrick.
Książka poparta wielką medialną kampanią. Własna strona, rozdawanie egzemplarzy recenzenckich przed premierą, czyli tzw. podbijanie bębenka, spowodowało, że "Szeptem" stało się must read szerokiej rzeszy nastolatków (fani mają nawet profil na Naszej Klasie). Do mnie nie trafiła i nie wiem czy trafiłaby także dwie dekady temu, ale tu oczywiście pewności nie mam. Nudna, szablonowa, z papierowymi postaciami, z których na plus wyróżnia się delikatnie Vee, przyjaciółka głównej bohaterki. Żeby nie przedłużać powiem, że moim zdaniem autorka powinna spełniać się w służbie zdrowia, pracę w której rzuciła dla kariery literackiej.

13 komentarzy:

  1. Oj, faktycznie ta książka nie dla ciebie Bazylku. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha. Może gdybyś miał naście lat i był panienką, to książka zachwyciłaby Cię?! ;) Ja po takie książki nie sięgałam, kiedy miałam te naście lat, teraz tym bardziej nie sięgnęłabym. Może dlatego,że zawsze wolałam dojrzałych mężczyzn, a nie ciacha, lub jak kto woli pięknych, przystojnych młodzieńców. ;) Więc tym zbliżaniem się do czterdziestki, to się nie przejmuj, tacy panowie mają również swój urok. Wiem, co mówię. (Mój mąż za rok dołączy do grona tych, którym się śpiewa: "czterdzieści lat minęło...")

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednym słowem- reklama dżwignią handlu. Chyba nie muszę czytać tej książki, by sądzić, że w sumie oparta jest na podobnych myślach przewodnich, co poczytna saga o wampirach, niestety dla mnie kompletnie niestrawna.
    Rzeczywiście wampiriada na całego. Nasza rodzima fantastyka również obfituje w wampiryzm. Trylogia "Nocarz", "Renegat", "Nikt", mimo, że napisana przez kobietę, to delikatnością nie grzeszy. Polecana czytelnikom o mocnych nerwach, lubiących klimaty służb specjalnych, wojska i kolor czerwony .

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję,że Magda (autorka) nie obrazi się za tą skrótową recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się już niedługo przekonam co i jak, bo książka wygrana w konkursie czeka już na swoją kolejkę. Jakoś strasznie czuję podobieństwo do "Zmierzchu", z którego trochę uśmiałam się po obejrzeniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szeptem pochłonęłam w jeden feriowy dzionek, aż za szybko, bo mi się podobała, pomimo tego, że bardzo przypominała początki Zmierzchu, ale ta kopia zbytnio mi nie przeszkodziła. Facto de facto, że akcja rozgrywa się dopiero w połowie książki, czyli tam gdzie jeszcze nie doczytałeś ^^.
    Nic ambitnego, ale wciągnęła mnie niesamowicie.

    OdpowiedzUsuń
  7. O proszę.... A przymierzałam się do kupna tej książki. Po Twojej recenzji chyba nigdy nie stracę na nią tych 30 zł :p ... Ogólnie rzecz biorąc to fajnie to wszystko ująłeś.
    Z gazetek a'la Dziewczyna czy Popcorn już dawno, dawno temu wyrosłam .. sądzę, że i mi ta książka nie przypadnie do gustu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Spośród całego pochodu wampirzych klonów - jak ładnie to ująłeś - cenię stale, niezmiennie, tylko Anne Rice. Dla mnie jest to klasyka przez duże K; wszystkie pisarki i nie tylko razem wzięte - współczesne rzecz jasna - do pięt jej nie dorastają i chociaż nie czytam takiej literatury, to jednak do Kronik Wampirów Ani Ryż wracam każdego roku, zawsze w okolicach lata. Jak już masz ochotę na coś w tym guście, to tylko Anne Rice, jej język jest jak poezja... :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nigdy nie działały na mnie "ciacha" w czerni... a i za książkami o wampirach nie przepadam. Mam przeczucie, że ta książka nie porwałaby mnie. Wampiry nie są w moim typie. :-) Być może połknęłabym książkę Brama Stokera, bo to w końcu klasyka i od niej oficjalnie rozpoczyna się era wampiryczna w literaturze. I ewentualnie Anne Rice.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fakt, okładka interesująca, ale po takiej rekomendacji na pewno po tę ksiązkę nie sięgne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Matylda_ab Być może, ale ponieważ nigdy nie byłem nastolatką, pewności nie mam :) A tekst o czterdziestce był z przymrużeniem oka, bo na razie dalekim od kryzysu.
    Mota To moja pierwsza książka z Istotami i porównania nie mam. Mnie nie wciągnęła sama z siebie, a nie z racji podobieństwa do czegokolwiek.
    Edith Zatem czekam z niecierpliwością.
    ktrya Kiedyś czytałem każdą książkę do końca. Teraz jak nie ma między nami chemii, kończę tak w 1/3. Stąd 100 stron u Becci i 200 u Browna :) I jakoś nie mam ochoty wrócić i sprawdzić czy na pozostałych stronach jest akcja co to "cud, mniód i orzechi" :D
    hiliko, aklat, Jolanta Pożycz od znajomych lub z biblio i się przekonaj. Ja jako daleki od targetu nie jestem w żaden sposób miarodajny w swej opinii. Sąsiadka stwierdziła, że córce bardzo, a jej nawet nawet. Bardziej od "Błękitnokrwistych", których też miały.
    Anhelli A ja dużo złego naczytałem się o polskim tłumaczeniu Rice. Ta poezja języka, o której piszesz, to w przekładzie, czy w oryginale?

    OdpowiedzUsuń
  12. "Szeptem" czytałam i ujęła mnie jedna rzecz, ta młodzieńcza fascynacja, zauroczenie, no.

    OdpowiedzUsuń
  13. Właściwie nie powinieneś się tak dziwić. Toż to przecież książka specjalnie pod nastolatki pisana. Kiedyś czytały "Jeżycjadę", potem "Pamiętniki Księżniczki", a teraz zakochały się w wampirach. Tak ten świat się niestety zmienia.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."