Pogoda nie nastraja do oglądania filmów dołujących, ale "Grbavica" czekała na swoją kolej tak długo, że nie miałem serca odkładać jej na później. W poniedziałkowy wieczór zasiadłem więc przed telewizorem i przyznam szczerze jestem w kropce. Nie wiem bowiem co o debiucie reżyserskim Jasmili Zbanić sądzić.
Grbavica to dla sarajewskich Bośniaczek symbol wojennego piekła. W zlokalizowanych na terenie tejże dzielnicy obozach dokonywano na ludności cywilnej rzeczy niewyobrażalnych. Jedną z ofiar kaźni jest Esma. W filmie, którego akcja rozgrywa się kilkanaście lat po zakończeniu balkańskiego konfliktu, poznajemy ją jako samotną matkę. Esma wychowuje córkę, z trudem wiąże koniec z końcem i z jeszcze większym wysiłkiem utrzymuje dziecko w przekonaniu, że jego ojciec jest bohaterem wojennym, który oddał życie za ojczyznę. Błahe wydarzenie, jakim jest szkolna wycieczka, tańsza dla członków rodzin ofiar serbskich czystek, powoduje, że rodzinna tajemnica eksploduje obu kobietom w twarz. Czy wybuch ten spełni oczyszczającą rolę?
Z jednej strony film poraża swą prostotą. Prawie zupełny brak muzyki, szarobure ujęcia Sarajewa, które wciąż leczy rany, sceny codziennego życia dwóch z jego mieszkanek. Z drugiej, ta prostota niektórych rozwiązań fabularnych, prowadzących do finału, drażni, a sygnały, które wysyła reżyser wydają się mało subtelne. To z kolei prowadzi do konstatacji, czy taki temat może być opowiedziany subtelnie? I tu dochodzę do wniosku, że Zbanić zrobiła to najlepiej jak mogła.
Udało się przedstawić w “Grbavicy” obraz kobiet żyjących z piętnem wojennych przeżyć (przejmujące ujęcia pustych oczu pań zgromadzonych w ośrodku pomocy) i obraz kraju, który w ciągu kilkunastu lat nie otrząsnął się z traumy wyniszczającego konfliktu zbrojnego. Świetna rola Mirjany Karanović żyjącej tylko dla córki, bo reszta egzystencji straciła sens w serbskim obozie. Równie udana kreacja Luny Mijović, zbuntowanej nastolatki poszukującej swojej tożsamości. I tylko zakończenie pozostawia pewien niedosyt. Zbyt szybkie, zbyt radosne. Rany tak szybko się nie zabliźniają, a i wybaczenie potrzebuje czasu.
Doszedłem oto do końca mojej pisaniny i w międzyczasie pozbyłem się wątpliwości. “Grbavica” to dobry film, w którym, mimo pozornego chłodu i nudy fabularnej, aż kipi od skrywanych emocji.
Też mi się podobało. Drażniła mnie bardzo ta nastolatka, ale to przez jej bunt, którego początkowo nie mogłam zrozumieć. Odnośnie zakończenia, to nie wydało mi się przesadnie optymistyczne, bowiem [spoiler!!!] wskazuje, że dwie bohaterki mają szansę się porozumieć, ale to nie zmienia faktu traumy, nie wymazuje tego, co się wydarzyło. Obie będą płacić jeszcze za dawną wojnę.[koniec spoilera!]
OdpowiedzUsuńMam ten film już od dobrych 7 miesięcy i jeszcze się nie zdobyłam na to, by go obejrzeć. Chyba potrzebuję do tego towarzystwa, chyba nie chcę tego oglądać sama.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, to w Sarajewie ciągle widać miejskie rany wojenne i chyba długo tak pozostanie, z różnych przyczyn.
Listonosz właśnie przyniósł przesylkę - serdecznie dziękuję i za lekturę i za śliczną zakładkę
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś zaczęłam oglądać ten film, nie skończyłam i tak sobie od ponad roku czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńooooooooo
OdpowiedzUsuńtrza zobaczyc :)