wtorek, 14 września 2010

"Terapia" Sebastian Fitzek


Już tak jakoś dziwnie jest ten świat poukładany, że jak coś ma dobrą reklamę, to nawet jeśli jest gówienkiem zapakowanym w złoty papierek, to sprzeda się jak świeże bułeczki. Co jakiś czas blogowy światek obiega wieść o jakimś promowanym tytule i choć w większości przypadków szału nie ma, to jednak napalamy się, by pozycję ową poznać, no bo jak to ... Tymczasem polski wydawca książek Sebastiana Fitzka pokpił sprawę i gościa co prawda na rynek wypuszcza, ale cichaczem. Nie powiem, ma to swoje dobre strony, bo dwóch Fitzków nabyłem w realowej jatce (czyt. kiosku z tanią książką zlokalizowanym w Realu) za śmieszne 14 PLN. Szkoda jednak, że naprawdę dobre thrillery kończą w ten sposób, a dowiadywać się o nich trzeba od znajomych (dzięki Mary). Skąd wiem, że dobre? Ba, w ciągu tygodnia książkę przeczytało oprócz mnie dwie osoby i obie skomentowały ją słowami: "Nie można się oderwać!".
"Terapia" to historia Viktora Larenza, uznanego psychologa, którego córka Josephine zmaga się z jakąś dziwną chorobą. Podczas kolejnej z serii wizyt u specjalistów, Viktor ze zdziwieniem stwierdza, że córka znika. Nic na jej temat nie wie recepcjonistka, ani doktor do gabinetu którego, według jej ojca, weszła dziewczynka. Ten ostatni twierdzi, że owszem, widział pacjentkę, ale rok temu. O co zatem kaman? Prawda, że niezły początek? Iście hitchcockowski, ale tylko początek. Bo reszta jest jeszcze bardziej, by użyć języka młodzieży, pojechana. Dorzuciłbym nawet - na maksa.
Powiem krótko, do książki miałem tylko jedno zastrzeżenie. Autor niepotrzebnie, zbyt wcześnie, zdradza klucz do przedziwnych zdarzeń jakie mają miejsce na jej kartach. Poza tym, to kawał porządnej lektury do wywoływania ciarów na plecach. Jeśli tak wygląda debiut, to ja już ostrzę resztki uzębienia na leżącą za szkłem szafki "Makabryczną grę"!

4 komentarze:

  1. Wydłubuj, wydłubuj, ja tak wydłubałam Jacka Bieruta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, to zoabczysz co będzie dalej. Ja właśnie skończylam słuchać najnowszą powieść Fitzka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja uwielbiam Twoje trafne porównania. Masz dot ego niesamowitą zdolność. Takie wyolbrzymiania z wytykaniem palcem, ale zawsze z humorem. Co do książki: i u Mary, i u Ciebie nabawiłam się apetytu na tą powieść. Chyba odwiedzę Real.

    OdpowiedzUsuń
  4. :) fajnie że się podobała
    Polecam też "Smierć ma 143 cm wzrostu" do dostania raczej w necie.
    Dla mnie ta wlasnie i "Terapia" to najlepsze ksiazki Fitzka :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."