Na początku tygodnia łaziłem po domu szukając jakiejś lekkiej lektury, która przebiłaby się przez moje przeziębienie i złe samopoczucie. Nie znalazłem. Całe szczęście po drugiej stronie klatki mam zasobną w tomy sąsiadkę, do której to w desperacji polazłem i, dzięki dobrej pamięci jej córki, która pamiętała o mojej chęci przeczytania na próbę pierwszej części “Zwiadowców”, “dostałem to, com chciał” (coś muzycznie dziś w notkach).Cykl Johna Flanagana to typowe fantasy dla młodzieży. Świadczy o tym zarówno sposób kreowania świata jak i informacja w środku książki, określająca przedział wiekowy odbiorcy na 11+. Dzięki temu co info zamieszczał za ten plus, bo w ten sposób mogę usprawiedliwić moje zaczytanie i totalną indolencję w sprawach domowych. No tak, bo jeszcze nie wiecie, że na drugi dzień zastukałem do drzwi naprzeciwko z prośbą o drugi tom, a dzień później - trzeci. I czytam, czytam..., a sporo jeszcze przede mną, bo cykl liczy chyba z 7 tomów po polsku (na razie). Całe szczęście czuję się już królestwem Araulen i okolicami odrobinę znużony, więc jest szansa, że wyjdę z nałogu.Fabuła jest prosta. Grupa nastolatków z sierocińca, zostaje skierowana na przyuczenie do mistrzów różnych profesji. Główny bohater, Will, zostaje uczniem zwiadowcy Halta i rozpoczyna intensywny trening. Już wkrótce okaże się, jak bardzo przydadzą mu się jego nowe umiejętności, bo królestwu, wzorowanemu na średniowiecznej Anglii, grozi straszne niebezpieczeństwo... A dalej jak po sznurku: szkolenie, misja, rozprawa z niedobrymi stworami, ew. złym gadziem, ew. pseudo Wikingami. Dobrzy są dobrzy, a źli, no cóż, pewnie Was nie zaskoczę, źli. Tych pierwszych cechuje honor, prawość i aureolka, tych drugich brzydka aparycja i wredne usposobienie. Standardzik. A jednak nie mogę się oderwać od przygód dzielnego chłopaka i jego przyjaciół.Żeby nie miodzić zbytnio, odrobina dziegciu. Pierwszy tom woła o redakcyjną pomstę, a szczytem jest zamiana “zwiadowcy” na “zawiadowcę”. W pozostałych też zdarzają się kiksy. Dodatkowo, chęć zakończenia każdego tomu efektownym występem jednego z młodych herosów skutkuje tym, że starsi i mądrzejsi bohaterowie, przegapiają najbardziej oczywiste rozwiązania i wychodzą, hmm, na głupców. Drażni też podkreślanie na każdym kroku niezwykłych przymiotów, którymi cechują się chłopcy. Czytanie po raz fefnasty o supercelnym oku Willa rodziła we mnie chęć niepedagogicznego okrzyku: “Noż, k... urka, ja to już wiem!”.No dobra, cóż się stary pierniku przypierniczasz do świetnej sagi fantasy, w której stare wartości mają odpowiednie miejsce. Gdzie przyjaciel odda życie za przyjaciela, a zły książę dostanie kopa w ... Ale o tym, to już poczytajcie.
Mój 9-letni syn jest fanem serii Zwiadowcy. Mam wrażenie, że na początku lektury trochę identyfikował się z głównym bohaterem. Obecnie zaczytuje się w innej serii - Nancy Farmer - "Morze trolli", "Dziki ogień", "Szkoła bardów" - gdzie można znaleźć wątki prastarych nordyckich mitów, celtyckich legend no i oczywiście przeżywać z wypiekami przygody dzielnych wojów :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhihihi jak Ty fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńCelne oko zawiadowcy :D Bosssko.
OdpowiedzUsuńeurasek Ja zarzekałem się, że na "trójce" skończę, bo już mnie drażni uproszczony obraz świata przedstawionego, ale autor przerwał w takim miejscu, że muszę. Bo się uduszę.
OdpowiedzUsuń2lewastrona Eee tam :)
Agnes Tu akurat, o ile pamiętam, był "trening zawiadowcy". Wiesz, uczył się jak puszczać składy po puszczy, żeby zwierza nie płoszyć.
Oooo, kiedys sie na ksiazke natknelam, moze jeszcze raz poszukam...
OdpowiedzUsuńA ten zawiadowca mnie zastrzelil...
Pozdrawiam.
Ha, ja też chcę się poczuć jak 11-letni chłopiec, chyba poszukam w biblitece, do której zapisana jest moja córka:)
OdpowiedzUsuń