środa, 3 listopada 2010

"Grunwald 1410" Łukasz Libiszewski


Minęło już trochę czasu od chwili, kiedy szczęśliwa ręka Mikołaja wylosowała dla moich chłopów zeszyt pt. “Grunwald 1410”. Czemu zatem piszę o tej pozycji dopiero teraz? Nie podobała się? Byłażby tak zła, że nie chcąc robić przykrości be.el, postanowiłem przemilczeć? Skądże! Po prostu zwiedziony nagłówkiem “Wielkie bitwy dla małych historyków”, węszyłem serię wydawniczą i czekałem na jej kolejne odsłony, by hurtem opisać edukacyjne zalety tejże. Niestety, kolejne miesiące i kolejne wizyty na stronie Wydawcy, a ciągu dalszego jak nie było, tak nie ma. A szkoda! Pozostaje nadzieja i mam nadzieję, że nie okaże się przysłowiową matką. Tymczasem, w oczekiwaniu, słów kilka o “Grunwaldzie”.
Korzystając z sześćsetnej rocznicy bitwy na polach Grunwaldu, “Skrzat” wydał broszurowy, kilkunastostronicowy zeszyt, w którym zamieszczono informacje na temat tej jednej z największych batalii średniowiecznej Europy. Informacje, dodajmy, treściwe i przystosowane do wieku odbiorców, który określiłbym na niższy, niż podawane na stronie +6 lat. Dodatkowym atutem są naklejki, którymi mały historyk może ozdobić brakujące fragmenty w książeczce. Cóż więcej pisać? U nas od lipca w ciągłym użyciu. Wyciągana co jakiś czas i odświeżana, np. na skutek ostatniego wyjazdu do Sandomierza, podczas którego Barti nabył figurkę krzyżackiego rycerza, a jego idolem został mistrz Ulryk.
Podsumowując. Świetny pierwszy krok w krainę historii. Szkoda zatem, że nie ukazują się kolejne zeszyty serii, która mogłaby cieszyć się sporym powodzeniem. Pozostaje życzyć sobie, by “Grunwald 1410” nie stał się jedynie jednorazowym, korzystającym z głośnego jubileuszu, wybrykiem, a stał się początkiem czegoś naprawdę fajnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."