wtorek, 16 listopada 2010

"Ostatni szczegół" Harlan Coben


Świat zwariował! Żeby cztery osoby nie mogły znaleźć chwilki czasu, by wspólnie pogawędzić przy herbatce o przeczytanej książce? A jednak! Schodziło nam, schodziło, zacierał się ten Coben w pamięci, zacierał, aż w końcu 12.11 i to tylko w trójkę, sprężyliśmy się i nawtykaliśmy twórcy bestsellerów.
Kto książki Mr. Harlana zna, ten wie, że czyta się je niezwykle gładko. Ot, tak gładko, żeby użyć wielce obrazoburczego porównania, jak robi się kupę po kolacji złożonej ze śliwek i zsiadłego mleka. I równie szybko jak rzeczony stolec znika w gąszczu rur kanalizacyjnych, znika pamięć o przeczytanej powieści z szuflad naszej pamięci. Potwierdzone doświadczalnie, bo nasza dyskusja, która odbyła się około miesiąca od zakończenia lektury, rozpoczęła się od marszczenia czółek i wysiłku umysłowego, który można opisać tak: “Zaraz, zaraz … O czym to było?”.
Nie wnikając za bardzo w szczątkowe wspomnienia o fabule, bo to przecież wiadomo, że Myron sypie klawymi tekstami jak z rękawa, Win jest w każdej kolejnej części równie socjopatyczny jak w poprzednich odsłonach, a zagadka i tak się widowiskowo rozwiąże, skupiliśmy się na fenomenie literackiej papki. Bo, nie oszukujmy się, “Ostatni szczegół” to, podobnie jak poprzednie części cyklu i książki mu podobne, taki literacki odpowiednik xenny. Czyści zwoje z tych wszystkich moralnych dwuznaczności, psychologicznych akrobacji, problemów i patologii z jakimi mamy do czynienia w prozie cięższego autoramentu. Słowem od czasu do czasu potrzebne, ale żeby było o czym pogadać …? Co to, to nie. Ot, czysta rozrywka.

10 komentarzy:

  1. oh jak TY swietnie piszesz.. te porownania :D))

    OdpowiedzUsuń
  2. Harlan Coben na DKK? To już nie popełniajcie takiego błędu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mary E tam, jedni lubią, inni psioczą. Wszystkich, panie, nie zadowolisz. Całe szczęście mnie to lotto, jak mawia kumpela :D
    PS. Ten tekst wysłałem do koordynatorki i ciekaw jestem czy go zawiesi na stronie WBP :D
    Agnes Nie popełnimy. Na dodatek ja sobie dam z nim spokój prywatnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, to w DKK się udzielasz, aż 4 osoby tam są? :) Czytałam ze dwa Cobeny, ostatnio nawet wpadła mi w ręce trzecia książka, ale jakoś tak stwierdziłam jak Ty, że właściwie po co? Potem jeszcze recenzję niby pisać... eeee, wezmę coś innego :) I tak zrobiłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie, czytałam niby kilka cobenów, ale "o czym to było"???

    OdpowiedzUsuń
  6. Porównania zabójcze wręcz ;)

    ja po Cobena sięgam wręcz nałogowo. każda nową książkę pochłaniam zaraz w dniu premiery i to nic, że teraz nie potrafiłabym powiedzieć która o czym była :P Po prostu je lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Porównanie-niezwykle trafne. Pod całą wypowiedzią mogę się podpisać rękami i nogami. Czytałam "Ostatni szczegół", podczas lektury, owszem było miło, w sensie fajnie i szybko się czytało, ale później... amnezja. Zupełnie nie potrafię powiedzieć o czym to było. Podobnie było w przypadku pozostałych 1-2 książek Cobena, ale nawet tytułów nie pamiętam... chyba "Obiecaj mi". Czasem jednak trzeba odpocząć od ambitnej prozy, choć na pewno są lepsze czytadła niż Cobenowe.

    OdpowiedzUsuń
  8. No proszę, to jednak dobrze zrobiłam, że posiałam Cobena gdzieś na strychu. Mam za mało czasu na pierdoły

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałem o tej powieści, w ogóle mało znam tego autora. Jednak swoimi porównaniami skutecznie odwiodłeś mnie od tego, by się nim zainteresować. I wielkie dzięki Ci za to :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kornwalia Nawet nie wiesz jak ciężko zebrać te 4 osoby do kupy. Świat tak przyśpieszył, że nie ma już nawet jak się spotkać :(
    all Nie oszukujmy się. Tak jak dobrze jest czasem odmóżdżyć się komedią romantyczną / nawalanką kung-fu / łoteweremcoktolubizdolnejpółki, tak czasem można przeczytać Cobena. I to, o zgrozo z przyjemnością :D U mnie po prostu nastąpił przesyt.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."