Wkręciliśmy się wczoraj, pod pozorem rodzinnej wizyty, na obiadek do Teściów. Na kuchni wesoło bulgotał pyszny, biały barszczyk, Kitek zakrzątnął się przy drobieniu do talerzyków dodatków, a ja siedziałem śliniąc się jak Beethoven i to, bynajmniej, nie Ludwig van. Kiedy już talerze wjechały przed oblicza głodomorów, Bartek ze zgrozą zauważył pewien brak i głośno go wyartykułował:
- A gdzie jest jajko!!??
Tłumaczenia własnej rodzicielki, że jedli jajka na śniadanie i co za dużo to niezdrowo, odparł stwierdzeniem:
- Ale biały barszcz bez jajka, to nie jest barszcz!
Indagowany, czymże zatem jest, błyskotliwie wyjaśnił:
- Wtedy to jest zwykła zupa.
I ja się z nim, cholewka, zgadzam.
Barszcz bez jajka to jak lody z polewą bez polewy. O. Mądry synek. :)
OdpowiedzUsuńEeee tam:). Ja np. w ogóle nie jadam jajek i barszczyk bez nich bardzo mi smakuje:).
OdpowiedzUsuńTy i Twoje potomstwo to nawet umarlaka byście rozbawili :D
OdpowiedzUsuńNo bo rzeczywiście - jak by nie patrzeć, to - cholewka - ma rację:-)
OdpowiedzUsuńNo ba! :) Bez jajka ani rusz.
OdpowiedzUsuńA powiedziałeś głośno Teściowej, że się z nim zgadzasz? Założę się, ze nie:))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńBarszcz bez jajka to jak rosół bez makaronu i tyle:)
OdpowiedzUsuńRównież popieram małego mądrale. No bo jak można jeść barszczy bez jajka
OdpowiedzUsuńA ja tam jajek - jak Elenoir - nie lubię :D Ale synek mądry - dobrze powiedział, o:)
OdpowiedzUsuń