czwartek, 3 marca 2011

"Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie." Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Czyż może być lepszy dzień do pisania o drugiej części “Cukierni pod Amorem” niż Tłusty Czwartek? Szkoda jedynie, że do tej skumulowanej, literacko - tradycyjnej, słodkości, będę musiał dodać łyżkę dziegciu. Bo choć w necie pochwalnych pień “cukrzyków” co niemiara, ja daleki jestem od bezkrytycznych pochwał.
Po pierwsze wysiudałbym z książki wątek współczesny. O ile w części pierwszej z przyjemnością czytałem o cukierniczej pasji Hrycia, a sprawa zwłok dawała nadzieję na jakieś sensacyjne zajścia, o tyle w drugiej sprowadzenie go (wątku) do kilku migawek pod tytułem: “Jak się pozbyć flamy ojca?”, sprawiło, że stał się zupełnie niepotrzebny. Mnie w każdym razie drażnił niemożebnie, tym bardziej, że zakończenie zdradza jak rozwinie się sprawa w części trzeciej. Obym był złym prorokiem i został zaskoczony. Tak, tak. Chyba nie myśleliście, że po dwóch przeczytanych tomach wypnę się na cykl?
Po drugie troszkę już bokiem wychodzi mi bogoojczyźnianość bohaterów, bo choć rozumiem potrzebę pisania o wartościach patriotycznych, to jednak mogłaby się wśród bohaterów znaleźć jakaś szuja. A tu nic. Ekonom z Niemcami nie współpracuje, jaśnie pan hrabia o chłopstwo dba, zrobiony w bambuko amant podkula ogon i nawet zaczynający od złodziejstwa Cieślakowie wychodzą na ludzi, wsparci w pewnym momencie przez prawego do bólu Paula vel Pawła. I wierzcie lub nie, tak jak obstawiałem w części pierwszej scenę z dziurką w koszuli, tak w “Cieślakach” bez trudu wykoncypowałem dialog dwóch Polaków walczących po przeciwnych stronach w okopach I Wojny Światowej. Przewidywalne.
Jest jednak jakiś magnetyzm w tej sadze, bo choć były momenty znudzenia, to jednak parę wątków (np. Grażyny Toroszyn) pociągnęła autorka na tyle brawurowo, że Morfeusz dostawał po tyłku, a ja z kolei dostawałem oczu Kota z reklamy Netii i czytałem, czytałem...
I o dziwo, mimo mego smęcenia, będę czytał dalej, bo choć nie przebieram nóżkami, że “trójkę” chcę już, teraz, to jednak ciekawi mnie jak wyjdzie zakończenie. Druga wojna oraz późniejszy komunizm będą bowiem, jak mniemam, równie eleganckim tłem dla losów potomków naszych bohaterów, jak burzliwy przełom XIX i XX wieku w “Cieślakach”. Czego sobie i “cukrzykom” życzę.

9 komentarzy:

  1. :) nie zamierzam czytać drugiej częsci bo pierwsza mnie kompletnie nie porwała. Natomiast co to ja chciałam powiedzieć.. aaaaa, że lubię czytać Twoje recki. O :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam żadnej z części "Cukierni pod Amorem" i nie wiem, czy to powieść dla mnie... jedno jest pewne na pewno spróbuję ją przeczytać, bo jestem ciekawa niesamowicie :D

    Pozdrawiam serdecznie :)
    {http://biblioteczka-pandorci.blogspot.com/}

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko, słodko, miód. Jak na razie nie zamierzam, ale kto wie, kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  4. "Cukiernie..." czekają grzecznie w kolejce. A ja pozwoliłam sobie dodać blog do moich ulubionych, bo zaczęłam też upubliczniać swoje książkowe rozmyślania. I żeby przed Dniem Kobiet nie było, że jakaś feministka jestem, to facet by się na liście przydał; pozdrawiam z papierowego domu. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ty chłoptasiu-recenzencie jesteś synkiem UB-eka czy może wnusiem? masz tak kretyńskie recenzyjki...weź ty się lepiej do jakiejś pożytecznej roboty, np. pozamiataj przed domem

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy Miałem usunąć ten komentarz, ale w sumie konstruktywnej krytyki nigdy za wiele. Szczególnie jeśli ktoś wkłada w nią tyle serca, żal wyrzucać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mama dostała od Mikołaja pierwszą część, więc pewnie kiedyś po "Cukiernię..." sięgnę. Chociażby po o, żeby zobaczyć o co tyle zamieszania w sieci:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podpisuję się pod tym własną ręką i nogą. Czy to rodzaj złodziejstwa?

    OdpowiedzUsuń
  9. Bazyl, ale się czepiasz;) Mnie bardzo podobało się takie wyidealizowane społeczeństwo. Inaczej niż w rzeczywistości. Dosyć się tego naoglądam na co dzień, więc chociaż w książce.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."