Może i, jak sugeruje Zuzanka, talent prozatorski Hugh Lauriego nie dorównuje aktorskiemu, ale i tak uważam, że “Sprzedawca broni” to książka która dała mi mnóstwo radochi. Niekoniecznie po pachi, ale tak po zadek. Mniej więcej. Przy czym należy pamiętać, że przy 203 centymetrach wzrostu, mój zadek sytuuje się troszkę wyżej niż u większości populacji. Ok, ale ja tu o du... żej satysfakcji z lektury, a słowem się nie zająknę, czemuż.
A bo narrator pierwszoosobowy fajny. Ex-żołnierz, niewyparzona gęba, szybka pięść, trochę romantyk pełen ciekawych przemyśleń i sarkastycznych uwag w stylu:
“Większość kelnerek zakładała, że jestem Niemcem, co wynikało z faktu, iż przedstawiciele tej narodowości zalewali miasto szeroką falą. Podróżujący w dwunastoosobowych grupach, z plecakami i odkrytymi grubymi udami, maszerowali całą szerokością ulicy. Dla większości Niemców Praga leżała w odległości zaledwie kilku godzin jazdy czołgiem od domu, trudno się zatem dziwić, że traktowali to miasto jak kraniec swojego ogrodu.”
oraz wrodzonego talentu do przyciągania kłopotów.
A bo intryga, choć czasem grubymi nićmi szyta, to jednak sprawnie poprowadzona i na tyle sensacyjna, i pełna męskich smaczków (np. jazda Kawasaki ZZR 1100, piękne panie bez majtek, wielkie spluwy w rodzaju steyr AUG czy kolejne mordobicia*), że mimo pewnych braków całkiem mniam.
A bo ja się zresztą muszę tłumaczyć, dlaczego? Za całokształt z wyraźnym wskazaniem na pierwszą połowę, bo potem jakby brakło pomysłów na sarkastyczne teksty i czegoś mi po prostu brakowało. No, takiego jaja jak na starcie. Niemniej jednak obśmiałem się jak norka (początek) i poprychałem wesoło jak foka (koniec) i dodaję czytadło House’a do mojej półki dyżurnych rozweselaczy.
* Kolejność przypadkowa.
Ja się obśmiałam jak norka, czytając recenzję, niemniej po lekturę nie sięgnę, zwłaszcza że (aż się boję przyznawać) ja nawet za dr. Housem nie przepadam.
OdpowiedzUsuńJa również za Dr Housem nie przepadam, choć książki prawie wszystkie przeczytałam na jego tematu. A "Sprzedawca broni" czeka grzecznie na półce na swoją kolej...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i dla mnie letura będzie zabawną rozrywką :)
Mnie książka nie zachwyciła, za to uwielbiam dr Housa.
OdpowiedzUsuńMój zadek zdecydowanie niżej niż Twój Bazylu, dlatego u mnie u baw ze "Sprzedawcy broni" sięgną, powiedzmy, tak do klaty. Narrator-bohater mnie rozbroił całkowicie i mimo obecności w książce tego babsztyla, którego imienia nie pamiętam, zaśmiewałam się, że ho ho. Choć rzeczywiście pod koniec ciut słabiej.
OdpowiedzUsuńA miłość lub nienawiść do serialowego doktorka naprawdę nie ma wpływu na dobrą zabawę podczas lektury :)
Jaka pouczająca lektura recenzji. 203 cm? Jakoś widziałam mniejszego pana za tymi tekstami - nie pytaj dlaczego, po prostu :)
OdpowiedzUsuńA "Sprzedawców..." kiedyś przeczytam, bo dr House'a bardzo lubię i chcę sprawdzić, jak pisze :)
Lubie serial, ale książka jakoś mnie do siebie nie przekonała. Choć doczytałam do końca, ale na więcej twórczości H.Laurie nie mam ochoty
OdpowiedzUsuńPierwsza część pierwszego zdania chyba na odwrót być powinna, ale za to reszta recenzji podobała mi się ogromnie. Zwłaszcza zadek i foka. :)
OdpowiedzUsuńNa "Sprzedawcę..." czaję się już czas jakiś, ale po cytacie sądząc, może być bardzo dobrze. Że Laurie jest inteligentny, to już wiedziałam, a skoro pisze dobrze, to wystarczy już tylko nie nastawiać się na logikę, tylko na dobrą zabawę (jest steyr AUG, zabawa być musi...). Dzięki za opinię. :)
PS. Tak sobie czytam komentarze i ociupinkę żal mi się pana Lauriego robi. Seriale, zwłaszcza te o wysokiej oglądalności, "przylepiają" się do aktora bardziej niż jakikolwiek film. Kto dzisiaj pamięta, że Laurie zagrał (świetnie!) pana Palmera w "Rozważnej i romantycznej" z Emmą Thompson? Doktor House i doktor House, nie to żeby on na tym nie zarabiał, ale jeśli to jest dobry aktor, to ja mu i tak współczuję. Bo pamiętam jak było z Januszem Gajosem po Janku w "Czterech pancernych", a aż zimno mi się robi, kiedy wyobrażę sobie polską scenę (i film) bez Gajosa. Mam jednak nadzieję, że Hause nie pogrzebie Lauriego bezpowrotnie.
Ysabell , ja pamiętam pana Palmera, to chyba zresztą w "Rozważnej" jest moja ulubiona postać ;)) Choć jeszcze zabawniejsza w wersji książkowej niż filmowej. "Sprzedawcę" przeczytam z sympatii dla Lauriego :)
OdpowiedzUsuńPana Pallmera, że się tak podłączę, w wykonaniu Lauriego nie da się zapomnieć. Choć dla mnie Hugh na pierwszym miejscu kojarzy się z "Czarną żmiją: ;)
OdpowiedzUsuńall Jak słusznie zauważyła sQra, House Housem, a książka książką, choć nie do końca, bo jednak sporo Hugh doktorka jest w Langu - żołnierzu. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.
OdpowiedzUsuńPoza tym jak słusznie podnosi Ysabell szkoda Lauriego szufladkować jako aktora jednej roli. Hugh zagrał kilka innych, niemniej dobrych kreacji, jak choćby (oprócz już wymienionych) Woostera w serialu "Jeeves and Wooster" na podstawie książek Wodehouse'a, do którego obejrzenia zbieram się i zebrać nie mogę.
Dryf filmowy? Ok, może być :D
Dryf kontynuując, Bazylu, jakbyś się do tego "Jeevesa and Woostera" zabrał, to napisz coś o nim, dobrze?
OdpowiedzUsuńBo wiesz, jakoś tak się do jego obejrzenia zbieram i zebrać nie mogę... ;)
PS. Pan Palmer rządzi!
A tak z ciekawości, czytałeś Bazylu, pana Zyke? Bo jakoś tak mi się nasunęło po przeczytaniu recenzji, skojarzenia podskórne...
OdpowiedzUsuńYsabell Nie omieszkam. Jak tylko skończę "Dextera". Tylko, że trudność polega na tym, że tego nie ma po polsku :(
OdpowiedzUsuńAgnes Wpisz "cizia" w okienko wyszukiwania :) I nie, to zupełnie inne klimaty.
Czeka to grzecznie na przeczytanie bo lubie sie usmiac i poprychac. Laurie i caly ten House to dla mnie pomylka ale mam sentyment do tego autoro-aktoro-piosenkarza za wczesniejsza role, wyluzowanego na maksa arystokraty.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie zamierzałam sięgać po tę książkę, ale skoro obśmiałeś sie jak norka, to może spróbuję:)
OdpowiedzUsuńNie powaliło mnie na łopatki, ale mi się podobało :D Szczególnie narracja i humor.
OdpowiedzUsuńDla mnie to czytadło na jeden raz, bez prawa do stałego miejsca na innej półce niż w publicznej bibliotece.
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie Twoja recenzja. To co Ty traktujesz jako zaletę, ja mam za wadę. I tak trzymać. Pozdrawiam :-)
Mi również Sprzedawca Broni się podobał ;) Moja recenzja jest tu: http://www.youtube.com/watch?v=QHnWxavcDI8
OdpowiedzUsuńZapraszam ;)
Zajrzałem, ale z przykrością muszę stwierdzić, że vlog nie jest formą, która mi odpowiada jeśli chodzi o rozmowy o książkach :( Oczywiście jest to kwestia osobnicza i życzę wielu sukcesów na polu vlogerskim :D A Laurie rzeczywiście jest człowiekiem wielu talentów i tylko zastanawia mnie Twój brak komentarza w stosunku do jego muzykowania. Czyżby inne gusta muzyczne? :)
Usuń