“Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”, mówi ludowe porzekadło. Zatem w sprawie podziału majątku po śp. Jarosławie Sucharskim nie mógł totalnie, bo do kancelarii notarialnej wysłał nie jedną, ale pięć bab. Na dodatek bab, które nie znają się nawzajem, mają to samo imię i nazwisko, a na miejscu dowiadują się, że oprócz personaliów mają, a raczej miały, też wspólnego tatusia, osobne mamusie i po dużej “bańce” na koncie oraz, dodatkowo, są do kupy właścicielkami wypasionej chaty położonej w malowniczej, acz trochę zadupnej, okolicy. A to dopiero początek całej kołomyi, której zwieńczeniem będzie odkrycie, jakąż to jeszcze niespodziankę, oprócz już wymienionych, pozostawił w spadku córciom, papa. Dość powiedzieć, że w sprawę zamieszani będą zarówno nieznani bandyci jak i świeżo poznani (i przystojni) policjanci.
Wiele mógłbym historii pięciu Natalii zarzucić, ale prawda jest taka, że książka idealnie wpasowała się w moją potrzebę przeczytania czegoś niezobowiązującego, a zabawnego. I taką rzeczywiście powieść jest. Uśmieszki pod wąsem, czasem głośniejszy rechot nad, nie ukrywajmy, momentami dojmującą głupotą głównych bohaterek, świadczą przecież, że nieźle się bawiłem. A że nie potrafię zrozumieć czemu pięć dorosłych kobiet rzuca wszystko w diabły i przyjeżdża na odludzie zamieszkać z siostrami, których, raz, nie zna, dwa, jak się wkrótce okazuje, nie cierpi? Że nie lubię wykorzystywania wciąż i wciąż tego samego wicu (vide brak zrozumienia dla wykwintnego sposobu wyrażania się jednej z sióstr i pomyłki wynikające z faktu, że tatuś miał słabość do tytułowego imienia). Że …
Będzie narzekań. Gdyby wywalić część wlokącego się środka i trochę bardziej zróżnicować charaktery sióstr, a na dokładkę wprowadzić więcej zamętu, a mniej irytujących zachowań Natalii (ze szczególnym uwzględnieniem Naty/Barbie), to mamy światełko w tunelu, jeśli idzie o rozrywkowe historie kryminalne à la wczesne Chmielewskie. A że pozostałe książki Autorki chudsze, bez wątpienia wezmę którąś z nich na ząb, by zająć zdecydowane stanowisko, co do kontynuowania znajomości. Jakieś prozpozycje?
Wiele mógłbym historii pięciu Natalii zarzucić, ale prawda jest taka, że książka idealnie wpasowała się w moją potrzebę przeczytania czegoś niezobowiązującego, a zabawnego. I taką rzeczywiście powieść jest. Uśmieszki pod wąsem, czasem głośniejszy rechot nad, nie ukrywajmy, momentami dojmującą głupotą głównych bohaterek, świadczą przecież, że nieźle się bawiłem. A że nie potrafię zrozumieć czemu pięć dorosłych kobiet rzuca wszystko w diabły i przyjeżdża na odludzie zamieszkać z siostrami, których, raz, nie zna, dwa, jak się wkrótce okazuje, nie cierpi? Że nie lubię wykorzystywania wciąż i wciąż tego samego wicu (vide brak zrozumienia dla wykwintnego sposobu wyrażania się jednej z sióstr i pomyłki wynikające z faktu, że tatuś miał słabość do tytułowego imienia). Że …
Będzie narzekań. Gdyby wywalić część wlokącego się środka i trochę bardziej zróżnicować charaktery sióstr, a na dokładkę wprowadzić więcej zamętu, a mniej irytujących zachowań Natalii (ze szczególnym uwzględnieniem Naty/Barbie), to mamy światełko w tunelu, jeśli idzie o rozrywkowe historie kryminalne à la wczesne Chmielewskie. A że pozostałe książki Autorki chudsze, bez wątpienia wezmę którąś z nich na ząb, by zająć zdecydowane stanowisko, co do kontynuowania znajomości. Jakieś prozpozycje?
Ja jeszcze czytałam "Zacisze 13" i dosyć mi się podobało:)
OdpowiedzUsuńJa na swojej półce mam "Zacisze 13" zaczęłam czytać rzuciłam w kąt. Nie dałam rady. :)Może kiedyś wrócę. Na razie szkoda mi czasu na książki z wlokącymi się środkami, nudnymi charakterami i brakiem zamętu. :)
OdpowiedzUsuńTo chyba troche za mało by mnie kupić i żebym ja kupiła :) No chyba, że też będę szukać czegoś niezobowiązującego :)
OdpowiedzUsuńDawaj "Lilith", mam ja u siebie i się zdecydować na nią nie mogę. Może uda Ci się rozwiać moje wątpliwości;)
OdpowiedzUsuńW takim razie sobie odpuszczę;)
OdpowiedzUsuńW tle widzę Bożkowskiego, czekam niecierpliwie - mam nadzieję, że wyłącznie na zachwyty:P
OdpowiedzUsuńanek7 No właśnie. Kluczowe słowo - dosyć. Ale bez szału. Po prostu dosyć, żeby nie odłożyć :)
OdpowiedzUsuńKTOSIA Mnie w sumie też, ale ja już starszawy jestem i czasem po Platonach i Plutarchach potrzebuję czegoś lentkiego :P
She Ja już dawno przestałem kupować beletrystykę bez względu na jej jakość. Wyjątek robię dla książek, do których mam wielki sentyment. Sytuacja być może się zmieni jak wejdą ebooki w .mobi :)
podsluch Oj, ale tak z marszu to nie da rady. Obiecuję jednak, że prędzej czy później jakaś powieść pani Olgi zagości na łamach :)
Miravelle Twardziele nigdy nie odpuszczają :P
ZWL Prorok jaki, czy co??? :P
Bazylu, no po prostu z "Mszą" nie da rady inaczej jak w zachwycie:)) Niestety inne części już słabsze.
OdpowiedzUsuńZWL Oj, toś we mnie zabił nadzieję na moc dobrej rozrywki :(
OdpowiedzUsuńSpokojnie, aż tak źle nie jest,ale na tle Mszy wszystko wydaje się słabsze:P
OdpowiedzUsuńZWL Czyli szukać po półkach ze starociami? I tak a propos staroci, dawno nie czytałem książki z wypadającymi blokami i zapomniałem jakie to irytujące, jak lekturzy się na pleckach, a tu się z góry kartki na łeb sypią :D
OdpowiedzUsuńZ wyjątkowymi starociami:) Moja "Kobieta w obłoku spalin" rozpadła się jeszcze przed czytaniem:P
OdpowiedzUsuńZWL No, wróciłem z biblio i mam "Piękną ...", rzeczywiście, sfatygowaną wielce. Ale nic w tym dziwnego, bo zżółknięta karta wypożyczeń prawie pełna, więc książka cieszyła się dużym powodzeniem. A ja tak nie lubię czytać na brzuszku (pewnie ze względu na jego wypukłość) :P
OdpowiedzUsuńTo jeszcze Ci trzecia część została:) Jak jeszcze mogłem czytać leżąc, to najbardziej lubiłem na boku:) Teraz to niemożliwe, za często trzeba się zrywać, żeby progeniturę asekurować:P
OdpowiedzUsuńZWL Ooo, boczek tak, ale niestety obecnie cierpnie mi w tej pozycji ręka podtrzymująca głowę. Łudzę się, że baniak jest cięższy od nabytej w międzyczasie wiedzy. Wiem, wiem - tak se tłumacz :P
OdpowiedzUsuńRączka zawsze cierpnie w tej pozycji, na to pomaga odpowiednio wyprofilowany stos poduszek, poduch i podgłówków.
OdpowiedzUsuńZWL Ok, kończmy, bo się za bardzo odsłaniamy. O brzucholach już poszło w świat, to i trudno, ale reszta niech będzie milczeniem :P
OdpowiedzUsuńO pardą, ja tam o brzucholach nie pisałem, tylko o boczkach:)
OdpowiedzUsuńDizzy z pclab mnie namawiał, ze względu na wczesną Chmielewską właśnie. Ale jakoś mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMoim skromny zdaniem Pani Olga jeszcze nas nie raz zaskoczy. Po trochę infantylnych pierwszych powieściach humorystycznych zaskoczyła mnie Lilith, która jest na całkiem niezły poziom trzyma jak na polskiego autora, by potem znów wrócić z niebanalnym pomysłem na lekką książkę na wakacje ;). Ja zwróciłem uwagę, że pod tymi lekkimi książkami Pani Olga zawsze przemyca jakieś poważniejsze sprawy (przemoc w rodzinie itd) Ciekawe czym nas zaskoczy tym razem :) mam dziwne przeczucie, że znów będzie o niej głośno w półświatku :)
OdpowiedzUsuńOj, bo ty facet jesteś, to możesz nie rozumieć, dlaczego tak się zgodnie postanowiły przeprowadzić. No ale co miały zrobić - pozwolić, żeby nielubiane siostry za ich plecami odkryły jakiś dodatkowy spadek?;) W życiu;) A potem już w sumie samo poszło:) Mnie nieodmiennie bawiło to całe zamieszanie przez całą książkę. Trochę mniej w części drugiej, którą właśnie skończyłam, ale drugie części zazwyczaj czytam z sympatii dla bohaterów, więc łatwiej mnie zadowolić;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja dla świętego spokoju jestem w stanie zrobić wiele. Z drugiej strony stawka była spora, więc trudno powiedzieć czy nie zacisnąłbym tej resztki zębów, która mi się ostała i nie wskoczył w sytuację w książce opisaną. Co do jednego masz natomiast rację. Nigdy, przenigdy nie zrozumiem kobiet :D
Usuń