O pierwszej części trylogii autorstwa Marii Pruszkowskiej słyszałem od dawna. Pochwalne pienia, pojawiające się tu i tam, wspominały o tym, że to książka dla moli książkowych, dla tych co to bez słowa pisanego ani rusz, dla tych, co życia sobie nie wyobrażają bez zapachu zadrukowanych kartek, dla tych … Po prostu, dla maniaków książek i czytania. A mnie przyznam szczerze takie stawianie sprawy, o dziwo, od “Przyśle panu …” odpychało, bo choć czytanie jest dla mnie ważne, to jednak nie jest całym moim życiem. W końcu jednak postanowiłem przeczytać i rzucić rękawicę ogólnemu uwielbieniu dla tej niepozornej książeczki. Tia. Zacząłem i w dwa dni przeczytałem, ba, połknąłem historię o rodzinie książkomaniaków. A teraz nie pozostaje mi nic innego jak pójść za stadem i dołączyć do peanów na jej cześć z własnym beeee.
“Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma …” śpiewały kiedyś Fasolki i gdyby nie dalsze wersy, byłbym przekonany, że chodzi o bohaterów książki pani Marii. Ten bzik, to w ich przypadku czytelnictwo. Ale nie takie, ot, na pół gwizdka, ale czytelnictwo totalne, do zatracenia, rzekłbym nawet. Zresztą posłuchajcie:
“Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma …” śpiewały kiedyś Fasolki i gdyby nie dalsze wersy, byłbym przekonany, że chodzi o bohaterów książki pani Marii. Ten bzik, to w ich przypadku czytelnictwo. Ale nie takie, ot, na pół gwizdka, ale czytelnictwo totalne, do zatracenia, rzekłbym nawet. Zresztą posłuchajcie:
“Ojciec czytał ciągle. Czytał przy jedzeniu, czytał w pociągu i w tramwaju, i na przystanku. Czytał po południu w fotelu, wieczorem w łóżku. Najważniejsze obowiązki życiowe odwalał - można by powiedzieć - szybko, uczciwie i precyzyjnie, ale nie wkladając w nie serca ani zapału. Odwalał je też cierpliwie, nigdy się nie buntując, ażeby kupić sobie prawo do zatracania się w książkach podczas godzin należących do niego (...)”.
Jeśli dodamy do tego dwie córki, które są krwią z krwi i biblioteczką z biblioteczki ojca oraz matkę, która w obliczu przeważających sił wroga również wpada w literacki kocioł, a naprzeciw postawimy zwykłych ludków, to mamy … No właśnie, co? Ano, dużo anegdot, zabawnych sytuacji i totalnych nieporozumień (pierwsza “Trędowata” rzondzi), ale także sporo większych i mniejszych dramatów, których w życiu, nawet tak zakręconej familii, nie brakuje.
Wydawać by się mogło, że cóż w tej książce takiego, a jednak rzuciła na starego Bazyla czar. Przypomniała czasy, kiedy siedział w środku lata, w namiocie z dwóch narzut i tak się zaczytał w przygodach Stasia i Nel, że tylko dzięki donoszącej płyny Rodzicielce, przeżył. Czasy kiedy podczas czytania warczało się “Zara!” albo na odpiernicz rzucało się “Tak”, by później ze zdziwieniem stwierdzić, że człowiek zgodził się przekopać ogródek i posprzątać jakąś rodzinną stajnię Augiasza. Słowem, czasy kiedy od książki mogłoby mnie oderwać jedynie pojawienie się nagiej Sabriny, a i to niekoniecznie.
Ta urocza historia sprawiła, że bez skrępowania śmiałem się w głos w miejscu publicznym i z uśmiechem, ocierając załzawione oczy, patrzyłem na zdziwione miny otaczających mnie ludzi. I choć mniej więcej od połowy, kiedy pojawiają się wątki randkowo - małżeńskie, troszkę zaczęła mnie nudzić, to jednak jedno zdanie, jedna opisana heca, z powrotem mnie do niej przyciągały. I mam tylko żal do pani Marii, że, podczas gdy czasem muszę się przedzierać przez kilkusetstronicowe, niezbyt wysokich lotów, “dzieła”, ona swoją perełkę zmieściła na niecałych dwóch setkach. Cóż, pozostaje polować na resztę. A Wam na zaostrzenie apetytu podrzucam fragment o snobizmie czytelniczym:
"- Chodzi mi przecież tylko o to - zaczęła znów Anka - że wobec tych mas książek, jakie każdy miesiąc nam przynosi, kręcisz się jak pies za własnym ogonem i tracisz czas na czytanie Barclay i Dumasa.
- Nie uważam tego czasu za stracony - odpowiedziałam z godną miną. - Czytając te książki bawiłam się wspaniale. I powiem ci, że bardzo wiele osób czyta takie książki lub tak jak ty - kryminały, których ja osobiście nie znoszę, ale robią to chyłkiem, późnym wieczorem, przy szczelnie zamkniętych drzwiach i zasłoniętych oknach. Dyskusję zaś prowadzą o Proustach, Mannach i nie ma takiej siły, która by ich zmusiła do przyznania się z otwartą przyłbicą, że szmiry lub kryminały czytają i jakieś satysfakcje, takie czy inne, z tej lektury wynoszą."
oraz świetną systematykę książek:
"Są książki, które się czyta.
Są książki, które się pochłania.
Są książki, które pochłaniają czytającego."
"Przyślę panu list i klucz" kluczy między dwiema ostatnimi kategoriami.
Ja otwarcie przyznaję: czytam kryminały. :D Ostatnio "Fatum" Piotra Rowieckiego ( zbiór opowiadań kryminalnych). Manna czytałam tylko "Czarodziejską górę" i "Buddenbrookowie", z Proustem natomiast jeszcze się nie zaprzyjaźniłam. Jakoś boję się, że nie zaczaję o co chodzi w "W poszukiwaniu straconego czasu". Przeraża mnie to dzieło. :D Tak, więc o takiej literaturze nie pogadam :D.
OdpowiedzUsuńKsiążka "Przyślę panu list i klucz" zapowiada się ciekawie :D
Ja też już słyszałam o tej książce. Ba, mam ją na liście tych 'do przeczytania', ale do tej pory nie miałam wystarczającej motywacji by po nią sięgnąć, sama nie wiem dlaczego? A teraz po Twojej recenzji trafia ona na szczyt mojej listy, czyli w ciągu najbliższego półrocza przeczytam na pewno! A wogóle nie miałam pojęcia, że to jest trylogia?!!!
OdpowiedzUsuńPs. Przypomniałeś mi o Stasiu i Nel! Ja też spędziłam z "W pustyni i w puszczy" cudne chwile. Książkę czytałam kilka razy, ostatnio kilka lat temu. Teraz nabrałam ochoty na odnowienie mojej z nią znajomości:)
Słuchaj, zeżarło mi cały długi, piękny komentarz. Powiem krótko - witaj w klubie.
OdpowiedzUsuńA dlaczego, żeby obserwować komentarze spod tego konkretnego postu, to ja muszę najpierw się zalogować na konto (czyli wstawić jeden komentarz, jeśli jestem niezalogowana), a potem wstawić jeszcze jeden komentarz, żeby sobie odhaczyć "wyślij pocztą itd"?
O książce nie słyszałam, a usłyszawszy peany na jej cześć zapewne podeszłabym podobnie jak ty, tzn. nie, dziękuję. Teraz przeczytawszy recenzję i fragmenty książki wędruje ona na listę do przeczytania.
OdpowiedzUsuńMnie tematyka przypadła do gustu i rozejrzę się za tę książką;)
OdpowiedzUsuńJuż miałam tę książkę na liście do przeczytania, teraz podkreślę podwójnie, albo wężykiem ;-)
OdpowiedzUsuńLubię taką prozę "starszego typu" i tematykę czytelniczo- książkową.
Bazylu, ostatnio wyjmujesz mi z półki książki i sam czytasz, więc protestuję. Proszę przestać grzebać w moich kolejkowych pozycjach:P Ale żeby nie było, że Ci tak dobrze, to mam i drugi tom, pożyczony co prawda, ale zawsze:D
OdpowiedzUsuń@Joanna: blogger pozwala subskrybować komentarze tylko zalogowanym użytkownikom google, wystarczy być na stałe zalogowanym na swoim blogu i z głowy (albo na gmailu).
Trzecia część jest jakoś niezdrowo droga na allegro, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńDwa pierwsze tomy uzyskują chore ceny, trzecia chyba w ogóle w obiegu handlowym nie występuje:P
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, jak "Przyślę panu list i klucz" odebrałby ktoś, kto nie jest molem książkowym. :) Przypuszczam, że jako zapiski o życiu poważnie zaburzonej emocjonalnie rodziny. :) Książka Pruszkowskiej jest bardzo sympatyczna i miło ją wspominam. Fragment o osobach ukrywających to, że czytają kryminały i romanse rewelacyjny! :D
OdpowiedzUsuńPowstrzymam się chwilowo od uwag na temat drugiego tomu. Ciekawa jestem, czy Ci się spodoba.
Przedostatni cytat wyborny. Moim zdaniem dobry kryminał to niezły sposób na "zresetowanie się".
OdpowiedzUsuńSkoro tak zachwalasz, to może przymknę ucho na szum blogerski wokół Pruszkowskiej i kiedyś się skuszę.
Super fragmenty! Muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPierwsze moje spotkanie z autorem i tytułem. Pierwsze, ale jakie zachęcające. To jak poznanie kogoś intrygującego, kto puści oko i znika. A ja nie chce cierpiec na bezsenność, więc sie rozejrze dokładniej za egzemplarzem :)
OdpowiedzUsuńPochlonelam (albo raczej mnie pochlonela) ksiazki Pruszkowskiej w latach 70-tych. Musialam sie niezle nachodzic do antykwariatu, zeby znalezc wszystkie. Te, o ktorej piszesz wcisnela mi do reki kolezanka mamy ze slowami: zostaw sobie czytanie na weekend, inaczej zawalisz noc i rano nie dasz rady wstac do szkoly. Posluchalam rady ;P
OdpowiedzUsuńZWL - właśnie wystąpił tom trzeci, proszę: http://allegro.pl/show_item.php?item=1983912509
OdpowiedzUsuń:D
Agnes: musiałbym poznać baaardzo bogatego Mikołaja:) Ciekawe, czemu "autorka" podpisywała się "S. Krupski":P
OdpowiedzUsuńKTOSIA Moje zacofanie w szeroko pojętej klasyce zawstydziłoby chyba nawet ZWL :)
OdpowiedzUsuńPaula Ta książka cała jest chęcią powrotu do lektur zapomnianych. Przynajmniej dla mnie :)
kalio Ano witam :)
guciamal, Miravelle, Agnesto, Kasia, She Czekam zatem na wrażenia :)
ZWL Tomu zazdraszczam, a grzebać nie grzebałem. To był pierwotny impuls. :)
ZWL, Agnes wznowiono tom I i II, może i "trójka" się doczeka :)
Lirael Najpierw muszę zdobyć :( A obraz nawet dla mnie był momentami mocno dziwny, choć przecież nałóg znam :)
czytanki.anki A był jakiś szum? Ale przymykaj, przymykaj, bo chętnie poczytam czy Tobie też :)
bookfa Ja niestety musiałem się odrywać. Ale jak mnie Kitek znalazł na ławeczce w galeryi, upłakanego jak bóbr ze śmiechu, to stwierdził, że chyba dobre i mogłem jeszcze w domku poczytać :)
Cieszę się niezmiernie, że recenzja na "tak", bo to o mojej ukochanej książce. Nikt kochający książki nie może przejść obok niej obojętnie (ale tu chyba sami tacy?).:)
OdpowiedzUsuńAch tak się cieszę na lekturę tej książki, mam ją zaplanowaną na święta
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że dołączyłeś do naszego stadka:-) A ja znalazłam Pruszkowską w Bookcrossingu:-) Oczywiście dalej nie puściłam. Dwie następne części rzeczywiście niedostępne, nawet w bibliotekach. Taka szkoda. Polecam także "O dwóch Wikingach i jednej Wikingowej" Pruszkowskiej. Już bez książkowego szaleństwa bohaterów ale równie dobra rozrywka!
OdpowiedzUsuńNie znam, nie czytałam, nie słyszałam. Teraz idę szukać na allegro bo jestem zaciekawiona niemiłosiernie:)
OdpowiedzUsuńBył szum i chyba nadal jest;) Wystarczy wczytać się w powyższe komentarze.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci co nie czytali nie będą zawiedzeni, a z tymi, którzy przeczytali solidaryzuję się w lubieniu :)
OdpowiedzUsuńczytanki.anki Cóż mogę powiedzieć... Dobrze jeśli jest szum wokół dobrej książki, a tą, jak już wspomniałem czytało mi się wybornie :)
Kojarzę ten tytuł, choć chyba nawet nigdy nie słyszałam, o czym jest książka - a tu takie przyjemne zaskoczenie! Mój świat też składa się z innych rzeczy, nie z samego czytania, ale jest ono na tyle ważne, że z pewnością bym się w tej książce odnalazła. Ostatnio złapałam się na tym, że tęsknię za czasami, kiedy mogłam czytać dzień i noc, a myślałam, że to się nigdy nie zmieni, cóż. Tytuł sobie w każdym razie odnotowuję i poszukam w bibliotece, bo chyba tam najprędzej znajdę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
jeszcze przede mną, ale myślę, że też jej ulegnę:)
OdpowiedzUsuńA mnie to zupełnie nie chwyciło. Miałam bardzo długo na liście (myślę sobie, że polecanki miewaliśmy z tego samego miejsca :))) i w końcu kiedyś dorwałam. I przeczytałam. I nic ;) No miłe i sympatyczne, ale jakoś nic poza tem.
OdpowiedzUsuńMoja mama ma wiele z książkowej mamy. Tylko nie wiem, czy w pierwszej części już wniknęło, że i mama książkowa pokochała w końcu książki. Moja wypuściła dzieci w świat i teraz nie nadążam jej porzucać kolejnych tytułów. Pełne torby książek!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo prawda wszystko! :) Dzięki za linka :)
OdpowiedzUsuńpzdr
Cała przyjemność po mojej stronie :D
Usuń