Pani,
którą w bibliotece poprosiłem o pierwszy tom przygód Felixa, Neta i
Niki, spojrzała na mojego sześciolatka i poinformowała mnie, że chyba
jednak za wcześnie na taką lekturę. Świadczy to niewątpliwie o
kompetencji pracownic kieleckiej Mediateki. Podziękowałem więc za
ostrzeżenie i pośpieszyłem z wyjaśnieniem, że to ja, dziadek borowy, mam
taki kaprys, coby się ze współczesną literaturą młodzieżową zapoznać.
Pani wręczyła mi spore tomisko i nawet powieka jej nie drgnęła. Widać
nie takie objawy kryzysu wieku średniego w życiu widziała. Ale przejdźmy
do meritum.
Trójka,
wymienionych już z imion, a raczej pseudonimów, bohaterów, rozpoczyna
naukę w gimnazjum. Nowa szkoła, nowe przyjaźnie, ale i nowe wyzwania,
jak choćby to w postaci drągali wyłudzających za równo: kieszonkowe,
drugie śniadania czy niezbyt cenne gadżety. Ale, choć wielce
emocjonujący, epizod traktujący o rozprawieniu się z grupą łobuzów, to
tylko wierzchołek góry przygód, które, wzbudzająca we mnie z rozdziału
na rozdział coraz większą sympatię, trójka młodych gimnazjalistów,
przeżyje w tomie o Gangu Niewidzialnych Ludzi. Zapalonemu komputerowcowi
(Net), mistrzowi majsterkowania i robotyki (Felix) oraz obdarzonej
kobiecą intuicją, czy tam, jak kto woli, szóstym zmysłem Nice, przyjdzie
zmierzyć się z duchami, UFO, Yeti, sztuczną inteligencją i transformującymi
się robotami.
Nie
powiem, na początku cała ta gadżetomania, te roboty, AI o imieniu
Manfred, który wspomaga działania drużyny i inne szpeje, które autor dał
do łapek młodym ludziom, cholernie mnie drażniły. “Jak to”, myślałem
sobie, “to już nie można normalnie?”. No właśnie! Bo normalnie, to dla
dziadka borowego, kompas, finka, wyblakły na słońcu plecak, a gadżet, to
pływająca, automobilowa samoróbka z silnikiem od Ferrari. Tylko, że to mogło
przyciągnąć do lektury, lat dziesiąt temu, mnie, gościa, którego marzeniem w którejś klasy podstawówki był, pokazany przez kumpla, zegarek mówiący syntetycznym głosem bieżącą godzinę. A teraz? Ajpody, panie, dżipiesy i dżipieresy w
komórkach wielkości średnio wyrośniętego karalucha, czy cały świat na
wyciągnięcie klawiatury. Jak to przebić? Ano, trzeba się mocno starać. I
to się chyba panu Kosikowi udało.
Co
zatem działo się ze mną po odwieszeniu na kołek sentymentów i starczych
oczekiwań? Cóż, dałem się porwać akcji* i z przyjemnością patrzyłem jak
ładnie wplótł w nią autor nauki różnorakie. A to, że wspólnym
działaniem można wiele osiągnąć. A to, że trzeba pomagać słabszym. A to,
że jak komuś dzieje się krzywda, to nie gwizdamy patrząc w sufit, tylko działamy. I, co
ciekawe, nie dostaje czytelnik tym całym dydaktyzmem prosto w łeb, a
jakoś wchłania go tak, hmm, przez absorpcję, razem z kolejnymi
przygodami. Tym bardziej, że dzieciaki święte nie są i potrafią wywijać
niezłe numery zarówno rodzicom jak i wychowawcom.
Rzępolę
tu, jak na skrzypkach z gontu, a przecież wystarczyłaby konkluzja, że
polecę ją w odpowiednim czasie Bartkowi**. Mam nadzieję, że dowie się z
niej, że: “Ciekawe życie mają tylko ci, którzy potrafią tę ciekawość
dostrzec. (...) Rzeczy niezwykłe są na wyciągnięcie ręki.” i weźmie to
sobie do serca.
* Do tego stopnia, że przestałem zwracać uwagę na drobne potknięcia stylistyczne w rodzaju “(...) wczuwając się w sukces”, poprawione ponoć w późniejszych wydaniach.
** Czytającemu na razie kolejnego “Lassego i Maję” i Holly Webb, i daj bożku czytelniczy, żeby to nie był słomiany zapał.
Znaczy jednak ostatecznie wciągnęło:) Ponoć kolejne tomy bardziej idą w horror i thriller, ale to dopiero przede mną.
OdpowiedzUsuńHeh... Ja też teraz zaczytuję się w serii książek, której tytuł wywołuje konsternację u osób dowiadujących się, co też mnie tak pochłania. No bo jak to tak - dziwią się - że dorosły i wydawałoby się dojrzały facet czyta Harry'ego Pottera? Ano czyta. I jeszcze ma z tego niemałą uciechę! :)
OdpowiedzUsuńZWL No, jakoś tak :) Choć początkowo byłem sceptyczny. Od czorta wątków, które nie wiadomo czy doprowadzą do jakiejś sensownej końcówki. I ta wielość niesamowitości, jakby autor bał się zwolnić tempo, żeby nie stracić czytelnika i wrzucał do wora najbardziej chwytliwe tematy, jakie przyszły mu do głowy. Ostatecznie jednak wszystko zagrało, a i ja zdążyłem polubić członków paczki. Horror i thriller, powiadasz? Zobaczymy, choć niepokój czy dobry pomysł nie zostanie zmarnowany, jest.
OdpowiedzUsuńMartin Mnie się tłumaczyć nie musisz. Dawno wyrosłem z "co ludzie powiedzą". Pottera czytałem na bieżąco i choć ostatni tom mnie zawiódł, a od któregoś tam, zaczął razić schematyzm, to jednak miło wspominam lekturę. Szkoda, że nie mogę trafić na młodzieżową serię, która by mnie wciągnęła tak jak Harry. Może FNiN dadzą radę? Choć do drugiego tomu ich przygód nie ciągnie mnie tak, jak swego czasu ciągnęło do "Komnaty tajemnic". No, ale wiadomo, lat przybyło, człowiek zdziadział i zborowiał :P
Znajome kobiety doszły w FNN do trzeciego tomu i nie wytrzymały napięcia:P A Harry Potter bardzo zacny i nijaki wstyd czytać:)
OdpowiedzUsuńZWL Ale w sensie, że jak? Przybiegły do Ciebie z płaczem, rozwianym włosem i obłędem w oczach, bo już nie dają rady czytać o wompierzach etc. O, właśnie, oby tam nie było krwiopijców :(
OdpowiedzUsuńPS. W opinii o Potterze cholernie miesza słowo "nijaki". Ze dwie minuty mi zeszło ze złapaniem co poeta ... :D
Sorry, Bazylu, tak mi się pretensjonalnie napisało:P Owszem, przybiegły z rozwianym, że mroczne, ponure i że dostaną obłędu, jak jeszcze trochę poczytają:) O wampirach chyba nie było mowy, na pewno są poczciwe duchy:)
OdpowiedzUsuńZWL A nie, nie. Tylko złamało tak, że Harry wyszedł "bardzo zacny i nijaki" i się zdziwiłem :) A ta mroczność, to nie jest dobra wiadomość, bo Starszy jak ognia unika wszelkich niesamowitości w lekturze. "Mały duszek", "Mały Asmodeusz" i parę innych nie podeszło wcale, a wcale. Ale może wyrośnie. W końcu do 10+ jest jeszcze trochę czasu* :D
OdpowiedzUsuń* Wiem, wiem, będzie bziuuuuuut i 10+ :P
Ja to bym chciał, żeby było bziuuuuuuut i na swoje, tęsknię za syndromem pustego gniazda, chyba normalnie bym jakąś balangę wtedy urządził:P
OdpowiedzUsuńZWL Tylko lata żeby się ostały te co dziś?
OdpowiedzUsuńPS. I jak mój nowy, wiosenny imidż??
Szalenie wiośniany, mnie się podoba:) Lata mogą być posunięte, byle jeszcze człowiek poczytać mógł w spokoju:PP
UsuńJak tu ładnie!
OdpowiedzUsuńIii tam. Ja za mało kreatywny jestem, żeby mnie było stać na coś więcej niż wybranie gotowca z dostępnych szablonów. Co też uczyniłem. I nawet mi się :)
UsuńMi też. A Ty to masz być kreatywny w pisaniu notek, o. :)
UsuńPamiętam jak to czytałem w 6 klasie!:) To było coś. Nastepnę części są jeszcze lepsze.
OdpowiedzUsuńUlubione lektury dzieciństwa, to zawsze jest coś :)
UsuńTwój syn czyta Holly Webb? fajnie
OdpowiedzUsuńW chwili obecnej stosujemy czas przeszły, czyli "czytał". Tygodniowy, słomiany zapał naśladowania ojca przeminął jak sen jaki złoty. Ale nadzieja została :)
UsuńJestem wielką fanką całej serii (mimo grupy wiekowej 35+). Mój ulubiony tom to: "Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa" - gorąco polecam i szczerze przyznam, że nawet się dziwię, że tak późno odkryłeś młodzieżową twórczość R. Kosika:)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle wiele rzeczy późno odkrywam. Teraz ostrzę się na "dorosłego" Kosika :)
UsuńJa się chyba wyłamię, bo dla mnie ta książka to katastrofa. Kupiłam pierwszy tom serii, zaczęłam czytać z niemałymi oczekiwaniami i... porażka. Niechlujne, przeładowane, bezsensowne. Przy Kosiku J.K Rowling to arcydzieło, choć przecież do serii o HP też można zgłaszać wiele zastrzeżeń (że wtórne, że niewysmakowane literacko etc.) Niemniej świat Harry'ego Pottera jest spójny i koherentny, podczas gdy struktura "Felixa..." przypomina raczej konstrukcję kosza na odpadki.
OdpowiedzUsuńCzytanie HP obecnie ma tę właściwość, że można to zrobić jednym ciągiem. Użyłem tu słowa "właściwość", gdyż jest ono neutralne. Gdy zabierałem się do lektury, to myślałem, że to zaleta, ale teraz mam co do tego wątpliwości. W tak sporej dawce (jestem nieco za połową piątej części) aż nadto uwydatniają się pewne niedociągnięcia, jak choćby wspomniana już w dyskusji wtórność.
UsuńCo więcej, HP zaczyna mi się powoli przejadać. I tak jak na początku pochłaniałem ogromne ilości książki za jednym razem, tak teraz muszę sobie dawkować lekturę w nie za dużych ilościach, bym za bardzo się nie zraził. Ale chyba po przeczytaniu ponad 2500 stron, pojawiające się odczucie przesytu, to nie jest aż tak straszna sprawa, prawda?
PS Czy aby "spójny i koherentny" to nie pleonazm? ;)
Chyba trochę przeholowałeś, faktycznie:) Ja się włączyłem w ten szał przy czwartym tomie, więc te pochłonąłem od razu, a na resztę musiałem wyczekiwać, co bardzo dobrze robiło na zapał do czytania. Przesyt przy takim maratonie jest jak najbardziej normalny, może jakiś mały odwyk by się przydał?:)
UsuńPowiem tak. Ja ogólnie mam wrażenie, że pierwszy tom FNiN, to był początkowo zbiór opowiadań i stąd, towarzyszące również mnie, wrażenie grochu z kapustą i ładafaka ogólnego. Wkurzało. Ale im bliżej końca, tym większa ciekawość, jak gość to zbierze do kupy? Zebrał nieźle, prześliznął się co prawda na granicy strawności, ale jednak. Muszę przeczytać "dwójkę", żeby zobaczyć czy to reguła, czy debiutancki kiks ;)
UsuńBardzo możliwe, kolejne rozdziały nieźle by wyglądały w Świecie Młodych jako powieść w odcinkach:)
UsuńO, bardzo byłam ciekawa Twojej opinii o Kosiku, bo miałeś tę książkę jakiś czas temu "w czytaniu". Ja wypożyczyłam z biblio i nie zdołałam przebrnąć przez pierwsze kilkanaście stron. Ale może akurat nie byłam w nastroju, w każdym razie zamierzam dać temu cyklowi drugą szansę. A HP to świetna rzecz, czytałam z wypiekami na twarzy już jako mocno dorosła osoba, acz ostatnia część mnie również rozczarowała - za dużo rozwiązań typu deus ex machina i akcji "zabili go i uciekł". Jakby ktoś inny pisał. :(
OdpowiedzUsuńMówisz, że syn nie lubi straszenia? To zupełnie odwrotnie niż ja w wieku dziecięcym. ;) Jak miałam bodaj 11 lat, zaczytywałam się Grabińskim. :)))
Jedenastolatka z Grabińskim w ręku?? Szacun. A do Kosika nie namawiam, bo, jak widzisz, zdania są mocno podzielone ;)
UsuńNie to, żebym z tego Grabińskiego wszystko rozumiała, ale straszyło porządnie i o to chodziło. ;) Poe zresztą też był w robocie. Wdzięczna jestem też bardzo moim rodzicom, że mi tego nie zabierali jako nienadające się dla dzieci. ;) Nie miałabym teraz tak fajnych wspomnień. :D
Usuńall Do dyskusji włączę się jak moja temperatura ustabilizuje się poniżej 38 stopni, bo na razie widzę podwójnie. Wracam do łózia :(
OdpowiedzUsuńPS. Ale Wy się nie krępujcie :)
Zdrowiej sobie, Bazylu, spokojnie, a potem wróć posprzątać gruzy i zgliszcza:))
UsuńMyślałem, że w zastępstwie pobronisz trochę autora.
UsuńAle autor faktycznie wrzucił w pierwszy tom, co tam mu akurat pod rękę wpadło:) Wróżek tylko brakowało. Różnica taka, że mnie to nie przeszkadzało, a już Yeti mnie po prostu rozwalił:)
Usuń