środa, 20 listopada 2013

"Co z ciebie wyrośnie?" Aleksandra i Daniel Mizielińscy

Nie pamiętam już czy nad moją płową główką dorośli roztrząsali kim też malutki Bazylek, który wtedy jeszcze nawet Bazylkiem nie był, będzie. Z zawodu znaczy, bo z charakteru, to już się pewnie parę rzeczy wyjaśniło. Nie wiem czy w czasie kiedy organoleptycznie zacząłem poznawać świat, rozłożono przede mną gadżety zastępujące na wsi słowo delfickiej Pytii w tej sprawie, czyli: pieniądze, różaniec i kieliszek. Nie przypominam sobie ciotczynego czy też wujowego: "A ty to byś pewnie chciał zostać strażakiem/żołnierzem/lekarzem?". Nic z tych rzeczy. Jeśli jednak dalsza i bliższa rodzina, bądź też bliżsi i dalsi znajomi rodziców, koniecznie chcieliby się dowiedzieć czym będę się parał w życiu i z niezbitą pewnością ustalić czy zasilę służby mundurowe czy też będę paradował w kitlu, to chciałbym stanąć do tej rozmowy po lekturze "Co z ciebie wyrośnie?". I dlatego właśnie po raz trzeci czytam książkę chłopakom. Żeby zaskoczeni tym podstępnym pytaniem o to kim będą, mogli dać odpór luzacką i nietuzinkową odpowiedzią w stylu: sekserem, nurkiem golfowym bądź wyciskaczem węży. Bo niby wiadomo, że będą piłkarzami, ale przecież coś w zapasie trzeba mieć.

Wydana przez Dwie Siostry książka ilustratorsko - autorskiego duetu państwa Mizielińskich, to nic innego jak leksykon zawodów dziwnych, niebanalnych i rzadko spotykanych, przy czym skala dziwności jest dość rozpięta, bo o ile o grafologu słyszałem, to już na przykład o takim zaginaczu neonów, nie. Co ciekawe, zawód upychacza ludzi w japońskim metrze wprawił mnie w zdumienie, a nie zrobił wrażenia na Bartku, który czytał o tym fachu w "Kronikach Archeo". Ot, siła poznawcza literatury.


Fajna to rzecz i pokazująca, że świat pracy zawodowej to nie tylko ośmiogodzinny etat, bądź spektrum profesji podstawowych, wymienianych w rozmowach o przyszłości dzieci jednym tchem i zróżnicowanych ze względu na płeć potomka (w książce nie ma podziału na zawody damskie i męskie). U nas wystarczyło pierwsze czytanie, żeby panowie zaczęli się zastanawiać czy nie lepiej niż piłkarzem zostać jednak beta testerem gier komputerowych (Bartek) albo testerem mebli (Szymon). Od razu widać, że książka zdała egzamin i skierowała myślenie na wybór zawodów, które zbiegają się z ich obecnymi zainteresowaniami (u Szymka, gwoli wyjaśnienia, skakanie po wyposażeniu mieszkania). I choć mam jeszcze ufność, że z wiekiem będą mierzyli odrobinkę wyżej, to pozostaję z nadzieją, że lektura "Co z ciebie ..." zakiełkowała i kiedyś zakwitnie wyborem zawodowej drogi życiowej, która przyniesie im satysfakcję, przyjemność i pieniądze. Dokładnie w tej kolejności.

Na osobny akapit zasługuje szata graficzna książki. W warstwie ilustracyjnej przypomina mi prymitywne rysunki jakiegoś wyspiarskiego ludu i nie bardzo trafia w gust. Podobnie zresztą jak typografia, która jest dość kłopotliwa przy czytaniu oczyma zarówno prawie czterdziestolatka, jak i ośmiolatka, choć oczywiście z innych powodów. Zanim więc ją nabędziecie lub wypożyczycie, a warto!, zobaczcie sobie na bardzo fajnej stronie publikacji czy przypadkiem zgrzyt między wizją artystów, a waszym poczuciem estetyki nie jest zbyt duży. U dzieci jest z tym różnie, bo Starszemu się podoba, a Młodszemu nie, ale ten ostatni za każdym razem każe sobie pokazywać każdą stronę.



Podsumowując - polecam, przy okazji zdradzając, że skoro już ten beta tester zajęty, to ja poproszę być latarnikiem.

30 komentarzy:

  1. Jako latarnik musiałbyś czytać na dyżurach Mickiewicza, więc przemyśl drogę kariery, jeśli nie lubisz poezji romantycznej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to na głos :) Zresztą, wybrałbym jakąś swojską latarenkę, to by mi się nie ckniło. Tylko co wtedy czytać? Może Keatsa albo Byrona, żeby pozostać w nurcie :P

      Usuń
    2. Tylko się pod wpływem tej poezji nie rzucaj z latarni na nabrzeżne skały :P

      Usuń
    3. Jako, poniekąd, człowiek morza wolałbym się zapić na śmierć rumem. Tylko że wtedy nie byłoby już romantycznie :P

      Usuń
    4. Hmm, odsłaniasz jakieś nieznane karty swojej biografii:D

      Usuń
    5. A nie, nie. Poniekąd człowiekiem morza byłbym będąc latarnikiem. Chyba, że masz na myśli słabość do rumu, no to tak :P

      Usuń
    6. Eeee, myśłałem, żeś co najmniej opłynął Horn na Darze Młodzieży, a Ty mi tu o rumie:)

      Usuń
    7. Raz byłem na wycieczce nad morzem, ale niestety zgubiłem peleton i nie załapałem się przez to na atrakcję przybrzeżnego rejsu. Można za to powiedzieć, że winnym był, hmm, rum :P

      Usuń
    8. Ech ten rum, johoho. "Piją a resztę czart uczyni" :)

      Usuń
  2. Mnie też nikt nie pytał kurczę no. Tylko o studiach mówili w kółko, pewnie stąd ciągle coś studiuję. Organizatorka szaf brzmi ambitnie, ale nie wiem czy bym podołała w takim zawodzie. U mnie wieczny bałagan. Szkoda, że zająłeś już latarnika..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze parę wolnych i fajnych. Co powiesz na tajemniczą klientkę albo degustatorkę jedzenia dla psów? :P Organizowanie szaf, to rzecz poza zasięgiem moich pociech, które nie potrafią zorganizować nawet powierzchni wspólnego biurka :)

      Usuń
    2. Degustatorka jedzenia dla psów - chętnie, o ile oczywiście pies jest wegetarianinem ;P Czyli chyba wybiorę tajemniczą klientkę :) Pociechom się absolutnie nie dziwię w kwestii organizacji. Ale wiesz, przykład biorą na ogół z rodziców.. Może jednak zmień latarnika na organizatora szaf ;)

      Usuń
    3. Cóż mi tu acanka imputujesz? :D Może perfekcyjnym panem domu nie jestem, ale totalny kipisz w mojej najbliższej okolicy nie jest tolerowany i tego próbuję uczyć synów. Jak można przeczytać między wierszami, jak na razie bezskutecznie :( A mojej szafie nie potrzeba organizatorki, bo i po cóż, skoro zalega w niej tylko kilka par koszulek i w porywach ze cztery pary gaci. Co do zawodów, to jeszcze rozważałem obserwatora lasu, ale, kurczę, tam się trzeba gapić na las, a nie w książkę :P

      Usuń
    4. Ależ nic, nic nie imputuję, skądże znowu. Jakże bym w ogóle śmiała? :D Jak wiadomo na pewne sprawy trzeba czasu, więc myślę, że spokojnie w końcu się nauczą.
      A czy patrzenie na książkę naprawdę nie mogłoby się liczyć? W końcu mają ze sobą wiele wspólnego ;) i tak łączyć to z patrzeniem na las naprzemiennie :D

      Usuń
    5. Przy jakimś nudziarstwie może by się dało naprzemiennie, ale przy czymś wciągającym ...? A wiadomo, że las rośnie wolno, ale. I byłby klops, ale i ponowne przeglądanie książki w poszukiwaniu pomysłu na kolejne zatrudnienie :D

      Usuń
  3. Mizielińskich mamy prawie wszystko, ale tego akurat nie, bo faktycznie - ilekroć patrzyłam na obrazki, to jakoś mię odrzucało było.
    Niektóre z tych zawodów mnie osobiście załamują. Ale ja od pewnego czasu mam obsesję na punkcie robienia rzeczy sensownych - faktycznie sensownych i czytanie o takiej np. organizatorce szaf z pewnością spowodowałoby, że dostałabym oczopląsu od pogardliwego wywracania oczami. Pozostaje mi więc zakończyć typowo komentarzowym zdaniem: ta książka robi duże wrażenie, ale to raczej nie dla mnie:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam! Jest też wyprowadzanie psów, leczenie drzew czy nasłuchiwanie sygnałów z kosmosu. Jak jest popyt na usługę, to jest i podaż, a skoro ktoś lubi zwierzęta, drzewa czy obcych, to są to dla niego zawody idealne :) Organizatorkę szaf widziałbym chętnie u chłopaków w pokoju, ale obawiam się że mogło by się skończyć jej spazmami, globusem i krzykiem przerażenia :P I co to w końcu znaczy - sensownych :D

      Usuń
    2. Ja tam wrażenie, że popyt na niektóre usługi powstaje tylko z uwagi na postępujące ogłupianie społeczeństwa, ale faktycznie - oj tam, oj tam:P Organizatorka szaf to przydałaby mi się mi, a jeszcze lepiej - sprzątaczka szafy, a do tego z ukończonym kursem prasowaczki i praczki. I żeby to wszystko robiła w ramach wolontariatu, bo niestety mój budżet domowy nie przewiduje wydatków na takie rozpustne usługi:(

      Usuń
    3. Czy ja wiem czy ogłupianie? Przez wieki różne były mody i różne głupoty ludzie wymyślali, a inni na tych głupotach trzepali wcale niezłą kaskę. Ta książka, to moim zdaniem, tylko taki znak sygnał czapką, że świat zawodów nie kończy się na strażaku dla chłopca i piosenkarce dla dziewczynki. A rodzic może po lekturze przeprowadzić pogadankę na temat życiowego wyboru, który połączy przyjemne z pożytecznym, nawet jeżeli ta pożyteczność jest dla nas mocno wątpliwa :D O tym dlaczego tak zależy mi, żeby chłopaki zrozumiały, że mogą w życiu robić wszystko, a nie to co wpadło w ręce, to ewentualnie na priv :P

      Usuń
  4. No dobra, przeczytałam notkę, obrazki też mi się nie podobają, przeczytałam z uwagą komentarze, przypomniałam sobie, że chciałam zostać koronczarką (w czasach, kiedy o Koniakowie nikt nie słyszał!), ale nigdzie nie ma wyjaśnienia, co to jest wyciskacz wężów. Proszę mnie oświecić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyciskacz to jest taki człek, który łapie węża za tył głowy i umiejętnie przyciskając jego paszczę do specjalnego pojemnika pozyskuje jad potrzebny do produkcji surowic. Ja pasuję, bo sama myśl o wzięciu gada do ręki mnie osłabia :D
      PS. Z tym niepodobaniem, to trzeba sobie dać spokój, bo małoletnie gusta na pstrym koniu jeżdżą i cóż my tam wiemy :P

      Usuń
    2. Jeju. Nie chcę być wyciskaczem. :)

      Usuń
    3. Ja nawet nie chciałbym stać zbyt blisko wyciskacza :P

      Usuń
  5. Szkoda, że wcześniej o tej książce nie słyszałam! Kuzynka miała osiemnaste urodziny i to byłby idealnie zabawny prezent :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że na takie zastosowanie nie wpadłem. Rzeczywiście, lepsze to niż prezerwatywa/fajka/setka wódki za szkiełkiem i napis "W razie potrzeby stłuc szybkę", czy coś w tym guście, a raczej bezguściu :P

      Usuń
  6. Bazyl wyczytałam na Tramwaju, że szykujesz skok na arosa:) Przyznaj się, co zamierzasz nabyć? o pardon - złupić:)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuszą mnie "Narwańcy, uwodziciele, samotnicy" albo Joëlle Jolivet dla Młodszego. I jeszcze "Jaś Ciekawski" z jego 3D. A dla Starszego, to nie wiem, bo na razie wpadł w HP i kończy drugi tom pożyczony od Sąsiadki. "Kroniki Archeo" i "Feliksy ..." ma w biblio, więc muszę znaleźć coś, co by podeszło, a czego nie ma po ludziach i w gminnej :D

      Usuń
  7. Narwańcy są rewelacyjni:) Chowam pod choinkę i muszę się nieźle nagimnastykować, by mnie dzieciaki nie przyłapały z tą książką:) Ja się kręcę teraz wokół "Uroczyska" Colina Meloy'a. Znalazłam przyjemną promocję - i muszę się szybko zastanawiać, bo zaraz będzie po promocji:((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doszedłem do wniosku, że Starszemu oberwie się "Królem złodziei" Funke. Co prawda 10+, ale ... A tatuś se pożyczy i będzie podziwiał ilustracje Emilii Dziubak :P

      Usuń
  8. Ja też myślę tymi kategoriami - mama se pożyczy:) To miłych zakupów:))) (pamiętaj o 2 grudnia - to dzień darmowej dostawy:)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."