piątek, 7 marca 2014

"Dziesiąty krąg" Jodi Picoult

Jeśli kiedykolwiek, z jakiegokolwiek powodu, potrzebowałbym udowodnić samemu sobie, że moje zwykłe życie jest całkiem fajne, bez wątpienia wystarczyłoby żebym sięgnął na półkę z książkami Jodi Picoult, wyciągnął na chybił trafił którąś z jej bestsellerowych powieści i przeczytał rozdział albo dwa. Nie ma chyba albo też jest już bardzo niewiele, nieszczęść, które z mocy pióra Amerykanki nie spadłyby na głowy jej bohaterów. W "Dziesiątym kręgu" autorskim granatem, który pokiereszuje rodzinę Stone'ów będzie gwałt dokonany na czternastoletniej Trixie, ukochanej córce Daniela, głowy rodziny i rysownika komiksów. Jeśli jednak myślicie, że Jodi odbezpieczyła granat i wraz z BUM, o którym właśnie wspomniałem cała sprawa przebrzmiała, srogo się mylicie. Odłamki wybuchu zrobią swoje, a jego echa obudzą uśpione demony (prawda jakie to głębokie?). W Danielu bowiem mimo wielu lat ustatkowania wciąż mieszka baaardzo niegrzeczny chłopiec jakim był w młodości, jego żona - wykładowczyni sypia z młodym doktorantem, a konsekwencją całego tego pieprzniku będzie trup młodego chłopca. Słowem - ostro!

I wszystko byłoby super, gdybym w pewnym momencie lektury nie poczuł się jak Neo, który rozkminił Matrixa. Oto bowiem ujrzałem wysłanych w teren riserczerów, którym przykazano: "Idźcie i bez wiedzy na temat: a) Dantego i dzieła jego, b) plemienia Yupik c) badań DNA mitochondrialnego, nie wracajcie, albowiem budulec powieści mojej, bestsellerowej stanowić będą". Zobaczyłem także te filozoficzne okruchy mądrości, które niczym rodzynek w serniku smak bestselleru mają poprawić i które wziąć tylko i turkusowym atramentem wpisać do notesu ze złotymi myślami. Ot:
"Nie wiedział wtedy jeszcze, że te chwile powinien gromadzić, przechowywać jak okruchy szkła wygładzone przez morskie fale, które zbiera się na plaży i chowa w kieszeni zimowej kurtki, żeby przypominały o lecie."
I podobnie jak Neo w Matriksie ja też odkryłem parę błędów. No bo jak to "Jason zaklął pod nosem i zjechał na pobocze", a potem "Trixie odwróciła się i wyjrzała przez okno. Okazało się, że wciąż jeszcze stoją na parkingu. Nie ruszyli z miejsca. Nie posunęli się do przodu nawet o centymetr."

Niemniej jednak nie jest to powieść zła, ba, jako wyjście do dyskusji na tematy przeróżne wcale niezła. Bo czy rzeczywiście zakochana nastolatka może popisać się skrajną głupotą i nieodpowiedzialnością? Dziewczyny tylko pokiwały głowami, ale ja sięgnąłem pamięcią te ćwierć wieku wstecz i z rumieńcem zażenowania bąknąłem: "Mogą". Czy nadopiekuńczość i zbytnie skumplowanie się z dzieckiem, to dobra droga wychowywania? Czy ...

Sami widzicie, można książkom Jodi wiele zarzucić, ale nie jest źle. Wpadnie nam trochę wiedzy na rozmaite tematy, popsioczymy przy kiepskim wątku kryminalnym, zadamy sobie (szczególnie rodzice już wkrótce nastolatków) parę pytań z cyklu "co by było gdyby". A na deserek poczytamy komiks Dustina Weavera (http://dustinweaver.blogspot.com/), którego kilka plansz rozpoczyna każdy rozdział. Wybór tradycyjnie należy do Was.

26 komentarzy:

  1. Zaraz pewnie zjedzą Cię wielbicielki Picoult za cyniczne podejście do głębokich i poruszających czułe struny i ważne problemy świata wynurzeń pisarki :P A ja chcę to zobaczyć, więc sobie subskrybuję komcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już trudno. W ramach obrony poproszę o udokumentowanie zdjęciem zgromadzonych w kieszeni zimowej kurtki, wygładzonych przez morskie fale, okruchów szkła (WTF?) :P

      Usuń
    2. Myślę, że wygładzone okruchy stanowią stały element arsenału wielbicielek JP :D

      Usuń
    3. Nie pamiętam czy na ślubie dostaliśmy z ryżu czy z drobniaków, ale przeżyłem, a nie sądzę, żeby okruchy były groźniejsze.
      PS. A sama książka naprawdę, mimo kilku denerwujących elementów, do najgorszych nie należy :)

      Usuń
    4. Ponoć jedną JP każdy jest w stanie przeczytać, przy drugiej już chyba gorzej :P Na szczęście jakoś mnie nie ciągnie.

      Usuń
    5. Myślę, że takie zjawisko występuje nie tylko przy czytaniu JP, ale każdego autora, który znalazłszy bestsellerowy szablon korzysta z niego aż do bólu. To moja druga książka Jodi, ale że rozstrzał między lekturą "Bez mojej zgody", a wyżej opisanej mierzyć można w latach, to nie było "gorzej". Z drugiej strony tę pierwszą czytało mi się chyba lepiej :P

      Usuń
    6. Wniosek: lepiej czytać Orzeszkową niźli Dżudy Pikultową :D

      Usuń
    7. Pewnie "Nad Niemnem" słuchając Niemena? :P

      Usuń
    8. A nie, NIemen zupełnie nie pasuje :P

      Usuń
    9. Niemen do Nad Niemena i Nad Niemen do Niemena :D

      Usuń
    10. Wierzę na słowo, bo przy drugim się było nieco pogubiłem :P

      Usuń
  2. Zgadzam się z Tobą Bazylu, absolutnie. Ja czytałam, eee... nie pamiętam tytułu, coś gdzie było in vitro, i alkoholizm, i miłość gejowska, i fanatyzm religijny, i chyba coś jeszcze... I że tak powiem, nie bardzo to do mnie trafia. Natomiast, z lubością wykorzystuję fragmenty na zajęciach angielskiego, jeśli najdzie mnie ochota na dyskusję na kontrowersyjne tematy. Sprawdzają się jak mało co :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Jako zapalnik do dyskusji wcale, wcale. Choć przyznam szczerze u nas jakoś bardzo burzliwie nie było. Choć mogło, bo Sąsiadka jest matką nastolatki i parę ładnych razy mogła dać wyraz swemu oburzeniu na zachowanie głównej bohaterki. My z Kitkiem ograniczyliśmy się do stwierdzenia, że daj Bóg żeby nas takie dylematy nie dotyczyły :)

      Usuń
  3. Pisanie Picoult jest nierówne. Mnie się podobały dwie książki: "W naszym domu" i "To, co zostało". "Zagubioną przeszłość" i "Świadectwo prawdy" uważam za marne czytadła. Pozostałe, z którymi spędziłam czas były średnie.

    "jako wyjście do dyskusji na tematy przeróżne wcale niezła" - tu się z Tobą zgodzę; książki JP szczególnie uwielbiają wybierać do dyskusji panie po pięćdziesiątce na spotkania klubu czytelniczego, twierdząc, że autorka podejmuje wiele ważnych tematów i zmusza do myślenia. Szkoda tylko, że niemal 100% tych pań nie pozwala złego słowa powiedzieć na temat pisarstwa amerykańskiej autorki bestsellerów.

    Bardzo mi się podoba puenta zacofanego.w.lekturze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zostałem pięćdziesięcioletnią dyskutantką, bo to ja wybrałem tę lekturę na spotkanie DKK :)
      Oczywiście faktem jest, że nawet jeśli nie ważne, to na pewno kontrowersyjne tematy są clou pisarstwa JP. Co nie zmienia innego faktu, że to pisarstwo mocno średnie i nakierowane na grę na emocjach czytelnika. Że o emocjach grupy rozmawiających o książce czytelników o różnych poglądach na dany temat, nie wspomnę :D U nas na szczęście była prawie 100% zgodność, to i obeszło się bez ekscesów :P

      Usuń
  4. Czytałam jedną Picoult, jakieś odczuwalne sto lat temu. Pamiętam, że aż zadyszki wtedy dostałam. Byłam podówczas młodym, nieopierzonym stworzeniem, ale instynkt czytelnika powiedział mi, że wystarczy, zaliczyłam. Myślę, że niekoniecznie dużo straciłam, poprzestając na tamtym dziele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to żebym namawiał, ale może spróbuj doświadczalnie potwierdzić opinię ZwL z komentarza powyżej :D

      Usuń
  5. Turkusowym atramentem to tylko wpisywać Bazylowe teksty! Rozkminić jak Neo Matrix - toż to do klasyki przejdzie! ;-)
    Ongiś też "Dziesiąty..." na DKK czytałam, nie spodobało mi się, [recenzję wrzuciłam tutaj:
    http://agnestariusz.blogspot.com/2011/06/dziesiaty-krag-jodie-picoult.html]
    Po paru latach dałam autorce drugą szansę - "Pół życia" - to już całkiem nieźle wypadło, przełamałam się, ale do tej pory trzeciego podejścia nie zrobiłam.
    [http://agnestariusz.blogspot.com/2013/01/czowiek-czowiekowi-wilkiem-po-zycia-j.html]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za linki :) Z tym mistrzostwem fabularnym mocno bym dyskutował, a i oderwać mi się od "Dziesiątego kręgu" nie było specjalnie trudno, więc wypadałoby mi zanucić "Nie wierz nigdy okładce, dobrą radę ci dam", na znaną melodię. I tylko nie zgodziłbym się, że to typowo amerykański obyczaj, bo spokojnie można by przeflancować całą akcję do Warszawy, a tatę rysownika zrobić uładzonym przez ojcostwo zakapiorem z Bieszczad :P A i polscy nastolatkowie (nie wszyscy, rzecz jasna), są wystarczająco rozpasani :)

      Usuń
    2. Toteż wspomniałam, ze z tymi okładkowymi opisami trudno się zgodzić. Cóż, każda pliszka swój ogonek, a wydawca książkę - chwali.
      Typowo amerykański - w sensie, że amerykańskie są przeważnie na to samo kopyto, same dramaty i nieszczęścia, żerowanie na emocjach itp.

      Usuń
  6. Poczytawszy troszkę za i troszkę przeciw na kilku blogach jak na razie nie dałam pisarce szansy, a twój wpis jakoś utrzymuje mnie (mimo wszystko) w przekonaniu, iż grzechu zaniechania nie popełniłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namawiam tylko do książek, które mnie w jakiś sposób zauroczyły. Zatem w tym przypadku namów nie będzie :)

      Usuń
  7. Zmagam się. Nie wiem co jest nie tak. Może nie powinnam czytać dwóch innych książek w tym samym czasie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już dawno zarzuciłem zwyczaj czytania kilku rzeczy na raz. No, chyba że jakiś komiks (z tych rozrywkowych) albo coś lentkiego :P

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."