środa, 11 grudnia 2019

Story cubes

"Pewien wiking, który znalazł garść magicznych fasolek, postanowił upiec z nich bułki. Wyciągnął misę do wyrabiania ciasta i przeliczył pieniądze na składniki. Przypomniał sobie, że w prezencie od kolegi dostał drożdże, ale nie wiedział gdzie je zostawił. Coś mu tu nie grało. Rozejrzał się i aż tupnął z radości, bo drożdże były tuż za nim. Nabrał wody z przydomowej fontanny, ale gdy ją niósł, upuścił. Porzucił więc myśl o bułkach i poszedł do cyrku. Lecz gdy tam szedł rozpoczęła się wojna światów. Wdał się w bójkę z pewnym obcym i ograbił go (jak to wiking) z telefonu komórkowego. Następnie wyjął lunetę i zobaczył przez nią, że cały dzień minął mu jak z bicza strzelił. Wtedy postanowił wrócić do domu. Porwał więc samolot, ale na jego pokładzie znalazł się kosmita. Wiking szybko obliczył swoje szanse i pomyślał, że dobrym pomysłem byłoby wyjąć tarczę. Niestety ta przy wyjmowaniu upadła mu na stopę. Wiking zmartwił się, ale na szczęście okazało się, że alien jest przyjazny."

Ci, którzy tu kiedyś zaglądali być może pamiętają, że co jak co, ale lanie wody to właściciel tego bloga lubi. Ba!, zarzucano mi, że tak naprawdę jest ono istotą moich wpisów, a książki i próby ich opiniowania, to tylko płaszczyk pod którym snuję bajędę o swojej nieskromnej personie. Czy może zatem dziwić, że tak bardzo lubię ten zestaw dziewięciu sześciennych kości, który daje mi pretekst do wymyślania niestworzonych historii i popuszczania, póki co, wodzy fantazji? Story Cubes, bo to o nich mowa, są genialne nie tylko w swej prostocie, ale i w mnogości zastosowań. Przykłady?


Kostki doskonale uczą wysławiania się i tworzenia nawet dość skomplikowanych historii, a nie jest to zdolność, którą posiadają współczesne nastolatki, o nie! Mruknięcia, skróty, monosylaby, to są dzisiejsze narzędzia komunikacji młodych ludzi. A tu, proszę, rzucamy garścią kostek (albo dwiema, bo przecież są dodatki, o których za chwilę) i robimy konkurs na najbardziej odjechaną historię. Albo, żeby było trudniej, tworzymy ją na zmianę z współgraczami. I okazuje się, że można, że potrafią, że rozwiązuje się worek ze słowami, zdaniami i pomysłami na fabułę. Czasem co prawda trzeba wskazać zgrzyty w sformułowaniach, troszkę przeredagować (powtórzenia) i poprawić, żeby całość brzmiała w miarę składnie (jak, mam nadzieję, we wstępie do tej notki), ale to właśnie o to chodzi. O naukę przez zabawę. A teraz pomyślcie, że te historie można próbować opowiadać w obcym narzeczu. Albo na kilkanaście innych sposobów.

Jeśli już uznacie, że krótkie formy, to nie jest to czego pragnęliście, musicie potrząsnąć kiesą i nabyć ... więcej kostek. Tak, tak, skoro pomysł zażarł, to czemu nie pójść za ciosem i nie skorzystać finansowo, jak pomyśleli pewnie twórcy Story Cubes i na rynek trafiły: Podróże, Akcje, Przygody, wersje popkulturowe (np. Muminki i Batman) czy cała masa mini trzykostkowych dodatków. I choć pewnie nawet mając do dyspozycji wszystkie sześcianiki nie stworzycie czegoś na miarę "Czarodziejskiej Góry", to i tak zapewnicie sobie niezłą rozrywkę. Przynajmniej my tak mamy, kiedy już zdołamy kości raz na jakiś czas odkurzyć.

8 komentarzy:

  1. O tej grze jeszcze nie słyszałam. Może nie jest to mocno wymagająca opcja, ale chętnie bym w nią zagrała. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? :) Przeca to nie jest świeżynka, a bez mała klasyk. Ale mniejsza. Z tym twierdzeniem, że to niezbyt wymagająca opcja, to też tak myślałem. Do momentu, kiedy przyszło dopowiadać kolejne etapy historii, co wcale tak łatwym, jak się okazuje, nie jest (zwłaszcza kiedy na stole zostają ostatnie kostki z obrazkami, które nijak nie pasują do snutej przez nas bajędy). Jak to mówią, nie zna życia, kto nie służył w ..., znaczy, kto nie próbował opowiedzieć dziecięciu bajki z głowy czyli z niczego :P I tak, wiem że można te 3 dyszki wydać na coś innego, ale odnoszę wrażenie, że dzisiejsze czasy wymagają jakiegoś wabika czy katalizatora międzyludzkiej interakcji, a w tej roli Story Cubes u nas sprawdza się całkiem nieźle :D

      Usuń
  2. Ja poznałam tę grę na wyjeździe integracyjnym z pracy. Dawno się tak nie uśmiałam jak wtedy :-)))) Po przyjeździe od razu zakupiłam! A znasz UGA BUGA? Świetnie gra się w nią ze swoimi przełożonymi, hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uga Buga u nas nie zażarło (co mi przypomina, że muszę je wystawić na forum do wymiany). Tzn. na początku był fun, bo wygłupy przy imprezówkach zawsze na propsie, ale potem przestała być wyciągana i tak sobie leży i się kurzy, a w nas brak już ducha Neandertalczyków. A kostki jeszcze czasem trafiają na stół i to, co ważne, nie z mojej inicjatywy ::)

      Usuń
  3. Yee, mamy! Czasem wyciągamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na stole ostatnio gości najczęściej "7 cudów", bo szybkie i lekkie, a na duże tytuły nikt nie ma siły mentalnej. Ze szczególnym uwzględnieniem mnie, czyli nadwornego ogarniacza reguł i instrukcji :P

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."