piątek, 13 marca 2020

"Przekręt na van Gogha" Deron R. Hicks

UWAGA! MOŻLIWY SPOILER!!!

Pamiętam jak w latach 90tych Polskę zalała fala zachodniej literatury popularnej. Na ulicach miast pojawiły się stragany z sensacją spod znaku Forsytha i Ludluma, horrorami Mastertona czy fantastyką z półnagimi amazonkami na okładkach. To wtedy poznaliśmy zakazany smak poplitu, jakże różny od klasyki i poważnych dzieł, do których przymuszano nas w końcówce podstawówki czy w LO. Z rozszerzonymi źrenicami, skryci pod kołdrą, z latarką w zębach poznawaliśmy tożsamość Bourne'a. To były czasy!

Pan Hicks postawił na sprawdzony pomysł i zafundował naszym dziatkom Bourne'a w wersji lite. Do amnezji głównego bohatera dodał sensację, zagadkę, smrodek dydaktyczny (niezbyt zresztą nachalny) oraz prawdziwą odrobinę tła obyczajowego i upichcił całkiem sprawny kryminał dla dzieci. Fajnym gadżetem są kody QR, które po zeskanowaniu przenoszą nas na stronę WWW z opisywanym w książce dziełem malarstwa i jego krótkim opisem. Aha, bo zapomniałem dodać, że autor jest specem od malarstwa i cała intryga jest zbudowana wokół tegoż, a akcja przez większość czasu rozgrywa się w Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie. No, ale tytuł mówi w końcu sam za siebie.

Nie jest może książka przykładem wirtuozerii intrygi, ale przyznam szczerze, że wciągnąłem się w odkrywanie kolejnych tajemnic i doganiałem Młodszego do wspólnej lektury, chcąc dowiedzieć się (czy też potwierdzić domysły), co dalej. Postaci też mamy raczej z kartonu, równo podzielone na złoli i szlachetne dusze, a wątki sensacyjne spod znaku zabili go i uciekł, ale skoro przy hockach klockach jakie odczyniał Jason nie zżymałem się zbytnio, to i tu nie będę. No i multimedia. Niby to tylko proste strony HTML z reprodukcjami, ale zauważyłem, że obydwaj czekamy na pojawienie się na kartach książki tego specyficznego znaczka, który po użyciu tabletu odsłaniał naszym oczom kolejne dzieła impresjonistów.

Tyle dobrego. Bo są też i minusy. Niezbyt udana redakcja i korekta zaowocowały sporą liczbą literówek czy zjedzonych słów, a także powstaniem niezamierzonych efektów humorystycznych w rodzaju: "(...) Masz teraz dowód na to, że obraz jest fałszywy. Musimy tylko znaleźć twojego ojca i powstrzymać muzeum przed jego zakupem.", po którym to zdaniu Młodszy o mało nie dostał czkawki ze śmiechu. Kolejnym problemem, nie wiem czy zależnym od egzemplarza, czy dotykającym całe wydanie, są wyblakłe plamy w druku. Niewielkie i pozwalające w większości przypadków domyślić się o jakie słowo chodzi, ale mało estetyczne i czasami upierdliwe.

Podsumowując, dostaliśmy do rąk młodzieżową przygodówkę z wątkiem kryminalnym, która zapewni trochę emocji oraz dozę wiedzy na temat malarstwa, ale zmaga się z pewnymi niedoskonałościami wydania, co niestety jest coraz częstszą bolączką rynku wydawniczego.

22 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Widnokrąg. Raczej solidna firma, ale jak widać każdemu się zdarza. Zawsze wtedy mi się w takich razach przypomina pierwsze wydanie Tonji :P

      Usuń
    2. Widnokręgu chyba nic nie znam. A Tonję, szczęśliwie, mamy poprawioną :)

      Usuń
    3. Bo to w większości książki dla dużo młodszych dzieci. Mam kilka pozycji, ale faktem jest, że nie tak obszernych językowo. Mamy też serię o Patem, ale Młodszy przeczytał sam, a ja do tej pory nie znalazłem czasu. A szkoda, bo lubię Pavelę po lekturze Elli i jestem ciekaw :)

      Usuń
    4. W kwestii dziecięcych książek zawsze byłem sto lat za wszystkimi i te nowomodne do nas nie trafiały, bo w biblio nie było, a na zakupy bym zbankrutował. Za to teraz mam deal z Młodszą, że będzie pisała albo dyktowała opinie na bloga, to będziemy brać od wydawców :P

      Usuń
    5. Ja z kolei kupowałem sporo, a uzupełniałem korzystając z niezłych zbiorów WBP i GBP :) Co do współpracy z wydawcami, to znasz moje zdanie. Co do współpracy z dziećmi, straciłem już nadzieję :) Całe szczęście jest Legimi, więc rujnuję się tylko na kilka wydawnictw, których brak w katalogu :)

      Usuń
    6. Liczyłem, że Młoda się wciągnie, ale rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Więc kolejnych prób raczej nie będzie, to nie na moje zdrowie.

      Usuń
    7. A weź, Młoda się wykazała nadszczerością :D I wydawca jej podpadł. Będzie tekst niedługo, bo skończyłem czytać i mam odmienne poglądy.

      Usuń
    8. Ale rozumiem, że tekst oparty na analizie porównawczej obydwu czytelników? :D Ty to i tak masz szczęście, bo Ci dziecko idzie pod prąd (rodzicielski) i ma jakieś własne opinie, które artykułuje. A u mnie dowiedzieć się co progenitura sądzi o lekturach, graniczy z cudem. "Fajne" to maks co z tego może być :P

      Usuń
    9. Tak, planowany jest dwugłosik :) A opinie ma, ohhhooh, i to jakie. I jak się uprzez przy swoim, to mogiła, nic nie zmieni.

      Usuń
    10. No to już sobie ostrzę ząbki! :) Kiedy premiera, powiadasz? :D Ja zaproponowałem Starszemu dostęp do bloga, w wiadomym celu, ale nie był zainteresowany. A Młodszy jest mocno monosylabiczny w opiniach. Więc się ciesz :)

      Usuń
  2. Bazyl, mignęła mi zajawka na fejsie, że tekst piszesz. I już chciałam wykrzyknikować, że sensacja, ale zmilczałam, by nie zapeszyć. ;)

    O tej godzinie (przed północą) to ja widzę nad wyraz mocno mankamenty. Literówki. Białawe plamy na tekście. I ten smrodek "niezbyt nachalny".
    Co - jednakowoż - można o innej porze potraktować jako atrakcję. Słowa można odgadywać, plamy traktować jak dymki, a smrodek tropić, bo z natury siedzi w nim vis comica.

    Ale pomysł z tymi kodami! Niedługo będą tak albumy wydawać. :)
    Nie daj się znaleźć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to znak naszych czasów. Wszystko robimy szybko, a co za tym idzie niedbale i nie mówię tu tylko o wydawaniu książek. Choć są oczywiście chlubne wyjątki :)
      Z albumami... Wyobraźmy sobie album zawierający kody QR i telewizor 8K pozwalający na detaliczne przedstawienie obrazu. Czemu nie? Tylko że do obejrzenia Panoramy Racławickiej potrzeba by solidnego odbiornika :P

      Usuń
  3. Czytałam u Piotra (ZWL), że męczysz się z MBC. Ale zanim dotrzesz do Van Gogha upłynie nieco wody, bo na pewno nie ma o nim nic w I tomie, przez który przebrnęłam. Wile tam ciekawych spostrzeżeń, ale język autora może razić, albo raczej zgodnie z intencją autora ma prowokować i razić. Jak taki np. cytat Wydrowate śpiewające kurwiątko zostało rozreklamowane jako Madonna, a na teledyskach zmieszano klastyczne sacrum z ekshibicjonistyczno-pornograficznym profanum, to jest symbole Chrześcijaństwa i atrybuty liturgiczne z rozbujałym biustem i wypiętą dupiną piosenkarki. Mimo wszystko wiedzę ma sporą i można się z tych kilku tomiszczy sporo dowiedzieć. A zaciekawionemu Van Goghiem polecam Stone`a Pasję życia (powieść biograficzna).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie odmawiam autorowi erudycji, ale nie wiem czy nie znajdę innych, równie wartościowych merytorycznie pozycji, podczas czytania których nie będę musiał walczyć ze swoją niechęcią do sposobu narracji :P Polecanego Stone'a czytałem, a ostatnio przymierzałem się do jego książki o Schliemannie :)

      Usuń
    2. Przyznaję, że i mnie ten sposób narracji momentami irytował. Ale jednak mimo wszystko zaciekawiał także. Jednak masz rację nie ma co się zadręczać. Grecki skarb całkiem ciekawy, choć mnie, chyba z uwagi na moje zamiłowanie do malarstwa bardziej przypadły do gustu Bezmiar sławy, Udręka i ekstaza i wspomniana Pasja Życia. A już najciężej przebrnąć mi było przez Pasje utajone. Miłej lektury życzę

      Usuń
    3. Postanowiłem pominąć wstęp i przejść od razu do pierwszego omówienia. Zobaczymy. Najwyżej mam w odwodzie parę świetnych książek o sztuce przeznaczonych dla młodego odbiorcy. "Gwiaździsta noc Vincenta" albo "Historię sztuki dla dzieci i rodziców", w których nie będę musiał przymykać oczu na drażniące wtręty :P A Freuda trochę jestem ciekaw, więc pytanie, czemu najciężej? :)

      Usuń
    4. Odpowiedź znajdziesz we wpisie https://guciamal.blogspot.com/2011/10/pasje-utajone-biografia-zygmunta-freuda.html Miłej lektury

      Usuń
    5. Dziękuję, skorzystałem. Niestety, póki co, nie ma w katalogu Legimi, a biblioteki pozamykane :(

      Usuń
  4. Chciałam to przeczytać, ale się jakoś zagapiłam, a potem zapomniałam, jakoś tak...
    Te kody QR to dla dzieciaków świetna sprawa, Marianka wypożyczyła Nelę z biblio i miała frajdę, przerzucała strony i szukała kolejnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to fajna zabawa jest. Sam po sobie wiem, że wolę otwierać szafkę w paczkomacie kodem niż tradycyjnie :P Przegapienia lektury nie ma co żałować, bo pozycja jakoś bardzo wybitna nie jest, a na rynku pełno fajnych rzeczy. W tym o sztuce saute, bez sensacyjnych dodatków :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."