środa, 29 lipca 2020

"Renomowany katalog Walker & Dawn" Davide Morosinotto

Skoro mógł Niemiec snuć opowieści o Apaczach, których na oczy nie widział, to czemu niby Włoch nie miałby napisać całkiem zmyślnej przygodówki o perypetiach czwórki dzieci, duchem odwołującej się do książek Marka Twaina. No więc wziął i napisał.

Na początek Morosinotto zabiera czytelnika na bagna Luizjany, gdzie żyją bohaterowie. Żyją raz lepiej, raz gorzej. Lepiej, kiedy mogą zniknąć z oczu dorosłym i zażywać przygody w pobliżu kryjówki zlokalizowanej pośrodku, może nie ukochanego, bo aligatory, ale doskonale sobie znanego, bayou. Gorzej, kiedy muszą wrócić do nielubianych obowiązków albo niezbyt przyjaznego domu. I to właśnie podczas jednej z tych beztroskich eskapad na bagniska wydarzy się coś, co wypchnie całą czwórkę z jednostajnych torów ich dzieciństwa i zawiedzie aż do wielkiego i odległego Chicago, gdzie przypieczętuje się ich nowy los. Po drodze zaś nie obędzie się bez dramatycznych zwrotów akcji (pada trup), licznych przygód (na wesoło i na cholernie poważnie) oraz licznych obserwacji i opisów ludzi i otoczenia. A podróż to nie lada, bo z Nowego Orleanu do Chicago jest ponad 900 mil, a czasy w jakich rozgrywa się akcja, to dopiero początki automobilizmu, o szybkiej kolei nie wspominając.


Kim więc są śmiałkowie, którzy właściwie w ciągu jednej chwili porzucają swoje dotychczasowe życie i z kilkunastoma niezbyt legalnie pozyskanymi dolarami w ręku, jadą przez pół kontynentu, żeby odebrać nagrodę, która ma im przynieść bogactwo, a co za tym idzie kolosalne zmiany w życiu? Te Trois, to cwaniak, który zawsze wie co powiedzieć, napędzany żądzą przygód, dzielnym sercem i niechęcią do domowych zajęć. Eddie, chłopiec z dobrego domu, oczytany i z manierami, który musi wybierać między mieszczańskim żywotem, a wariatami z paczki. Julie i Tit, nierozłączny tandem bratersko siostrzany, w którym ona pełni funkcję opiekunki swego młodszego brata z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, jednocześnie będąc spoiwem całej gromadki i obiektem nieświadomych westchnień obydwu wcześniej wymienionych młodzieńców. Różne temperamenty, różne charaktery, które dodatkowo autor postanowił przybliżyć oddając w kolejnych częściach książki głos wszystkim uczestnikom tej dzikiej eskapady. I tu mój zarzut. Rozdziały chłopców umieszczone po sobie sprawiają, że mąciła mi się narracja. Świadczy to też, moim zdaniem, o tym, że autorowi słabo wyszło zindywidualizowanie tych dwóch postaci. A może to ja byłem mało uważnym czytelnikiem?


Na uwagę, oprócz oczywiście treści, zasługuje także oprawa. Dwie Siostry wydały książkę atrakcyjną wizualnie o czym niech świadczą zamieszczone przykłady. Wyimki z tytułowego Magazynu, stronice imitujące wycinki z XIX-wiecznej prasy i inne bajery, które, gdybym był targetem opisywanej pozycji, bez wątpienia by mnie do niej przyciągnęły. No dobrze, przyciągnęły mnie tak czy siak. To książka, którą nie tylko z przyjemnością się czyta, ale i ogląda.

Żeby nie przedłużać... Warto. Mimo prostej do odgadnięcia zagadki, stanowiącej trzon wydarzeń i moich delikatnych zastrzeżeń co do wiarygodności dziecięcych postaci, to wciąż dobra, młodzieżowa lektura, która nie tylko bawi, ale między zdaniami, a czasem zupełnie wprost, przemyca wiedzę o wcale niełatwym życiu dzieci na biednej prowincji USA.

O książce pisali również:

15 komentarzy:

  1. No wreszcie dotarłem. W pełni się zgadzam, nawet z tym, że narracja chłopców niezbyt się różni, bo nie zauważyłem zmiany, póki nie padły imiona :) Podoba mi się postać Julii, nie do pomyślenia u Twaina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłem ma początku skołowany tą zmianą narratora, a i później musiałem się pilnować i stąd ten wniosek :) Julia jest osóbką wielce ciekawą, acz wpisującą się zbyt dobrze w modne trendy feminizmu w literaturze młodzieżowej, żeby był to tylko przypadek. Podobnie Tit, w obronie którego staje jak tygrysica :) Mnie strasznie imponowała samodzielność małoletnich podróżników. Dla mojego dziecka wyprawa autobusem do powiatowego miasteczka, to bez mała odpowiednik ich podróży dłubanką :D

      Usuń
    2. Moda czy nie, uważam, że po latach braku reprezentacji dziewczynom też się należy główna rola, a nie tylko Nel i Sally, żeby kawalerowie mieli kogo ratować :) A wprowadzenie Tita bardzo mi się podobało. Co do samodzielności naszych dzieci, to faktycznie:(

      Usuń
    3. Oczywiście. Z drugiej jednak strony zaczynam mieć wrażenie, że z tą najnowszą młodzieżówką jest jak z serialami Netfliksa, w których pewne wątki/postacie _muszą_ być składową produktu finałowego :P Tit fajny, aż muszę poszukać w sieci "Rain Mana" i obejrzeć.

      Usuń
    4. To chyba jeszcze nie ten etap, żeby takie postacie przychodziły autorom naturalnie.

      Usuń
    5. Ważne, żeby zachować zdrową równowagę, a nie iść w stronę narracji w typie: genialna protagonistka (tak, znam takie słowa) i dupowaci młodzieńcy robiący tło :) Ale nie jest źle, bo współczesna literatura wydała na świat Flawię i Calpurnię i za to jej chwała :D

      Usuń
    6. Wydała też Hermionę Granger :) Chwała!

      Usuń
    7. A akurat Hermiona choć zyskiwała przy bliższym poznaniu jakoś nigdy nie była mi bliska :) Ale fakt, jest spoiwem całej ekipy i równorzędną partnerką w ekipie HP. W ogóle sporo ostatnio trafiam fajnych kobiecych postaci, nawet nie wiem czy nie więcej niż męskich :P U Marty na ten przykład czy w skończonej właśnie Słowodzicielce :)

      Usuń
    8. Ciekawe, że Flawię napisał facet :) A u Marty to które postacie Cię ujęły?

      Usuń
    9. Widocznie głęboko sięgnął do pokładów swojego kobiecego pierwiastka, bo postać wyszła mu prima sort :) U Marty chyba największym zaskoczeniem była rosnąca sympatia do Dżusi :P
      Zapomniałem o Enoli Holmes, choć tu autorka troszeczkę moim zdaniem przeszarżowała z rozlicznymi talentami i samodzielnością nastoletniej bohaterki. Ale w końcu to literatura, więc przymykamy oko i cieszymy się niezłymi powieściami :)

      Usuń
    10. Bo Dżusi ukazała kolejne warstwy, jak ogr :P Tak, bardzo ładnie rozwinięta postać. Enoli Holmes nie znam, warto?

      Usuń
    11. Mnie się podobało, choć wiem, że to nędzna rekomendacja :)

      Usuń
    12. Moim zdaniem całkiem niezła rekomendacja. A coś bliżej?

      Usuń
    13. Młodociana siostra braci Holmes zostaje zostawiona przez matkę i miast szukać ratunku u rodzeństwa postanawia przy pomocy niezłej sumki zostawionej przez rodzicielkę, poradzić sobie sama. Unikając spotkania z Sherlockiem i Mycroftem prowadzi własne śledztwa. Koloryt ówczesnego Londynu. Przyjemne :)

      Usuń
    14. Czyli apokryf, kolejna kobieta w życiu Sherlocka. Chyba się skuszę :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."