niedziela, 12 lipca 2020

Najlepsza gra o kotach - FoxGames

Na początek słowo wyjaśnienia. Tylko krowa nie zmienia poglądów i tylko nieczuły na potrzeby potomka - kociarza (póki co, teoretyka), ojciec, mógłby nie zmięknąć i nie złamać swoich zasad dotyczących współpracy, byle dorwać w swoje łapki coś od czego Młodszemu zalśniłyby z radości oczy. Zmiękłem więc, uradowałem dziecko, a efektem tego jest ten oto tekst.

Od razu na wstępie wyjaśniam, że nie udało mi się na 100% ustalić czy tytuł od Lisków, to rzeczywiście najlepsza gra o kotach. Po części dlatego, że nie znam zbyt wielu gier o mruczusiach ("Kotobirynt", "Eksplodujące kotki" i "Kot Stefan", to tak naprawdę jedyne tytuły, które na szybko przychodzą mi do głowy), po części zaś, że mam jednak do polskiego wydania małe anse. Nie bójcie się jednak. Tytuł jest naprawdę fajny i grany u nas w domu właściwie od momentu otwarcia. I niech nie zmyli Was pudełkowe 8+, bo fakt pozostaje faktem - na kilkanaście rozgrywek, w większości z nich nie brały udziału dzieci.

"Najlepsza ...", to bardzo prosta na gruncie zasad karcianka z o wiele trudniejszą ścieżką decyzyjną, która ma nas doprowadzić do zwycięstwa. Tura gracza sprowadza się bowiem do zabrania trzech (kolumna, wiersz) z dziewięciu kart ułożonych na polu gry w układzie 3x3. I tyle. Ale już na etapie pozyskania kart natrafiamy na pierwszą kłodę pod nogi czy tam kłaczek w gardle, bo jedna z kolumn lub jeden z wierszy jest blokowany przez figurkę kota, a karty składające się nań (wiersz, kolumnę) są dla gracza (z jednym wyjątkiem), niedostępne. No a potem jest już tylko gorzej.



Zatem, bierzemy karty! Ale po co? Ano, by stworzyć wielkie stado doskonale odżywionych, ubranych i mających furę kocich zabawek sierściuchów. Czasem turbodopalonych kocimiętką. Tak przynajmniej wyglądałby ideał naszej rozgrywki. Niestety jak to w życiu bywa, musimy na coś się zdecydować, a z czegoś zrezygnować, bo próbując w "Najlepszej ..." osiągnąć wszystko, możemy w efekcie nie osiągnąć niczego albo przynajmniej bardzo słaby efekt. Zatem balans i strategia, kluczem do sukcesu.



Czym zatem punktujemy w rozgrywce? PZty przynoszą nam same koty, ale tylko pod warunkiem, że są na koniec rozgrywki nakarmione. Jeśli przepastny brzuch mruczków napchamy kurczakiem, mlekiem, tuńczykiem albo, daj koci bogu, rarytasem (przysmakowy joker), zwierzę odwdzięczy nam się określoną liczbą punktów zapisaną na karcie, przy czym niektóre generują PZ warunkowo (np. za ilość nakarmionych kotów w danym kolorze - mamy białe (B), czarne (C) i rude (R)). Kot głodny równa się 2 PZ w plecy. Poza tym 6 PZ dostaje gracz z najbardziej napchaną kocimi ubrankami szafą (jeśli gracze remisują, dzielą punkty), a jeśli moda nie jest twoją domeną i nic nie kupiłeś na Five Cats Avenue, żegnajcie 2 PZ. Kot radosny, to kot w grze wartościowy, więc popłaca gromadzenie zabawek, za każdy bowiem zestaw unikalnych rozweselaczy dostajemy odpowiednio: 1/2/3/4/5 kart - 1/3/5/8/12 PZ. No i kocimiętka, która sprawia, że każdy czworonóg z pełnym kałdunem wart jest dodatkowy 1 lub 2 PZ (w zależności od tego jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się w dopalaniu, czyli ile kart kocimiętki zgromadzimy).



Pewnie o czymś zapomniałem, ale powyższy akapit nie miał być instrukcją (tę znajdziecie w pudełku lub na stronie wydawcy), a jedynie obrazować, że mimo pozornej prostoty przy stole z "Najlepszą ..." jest o czym myśleć.

Zatem jeszcze słowo o wydaniu i już możecie wyciągać ze skarbonki ok. czterech dyszek, żeby tytuł wypróbować. Za tę niewielką, jak na planszówkowe standardy, kasę, dostaniecie: instrukcję, 102 karty gry (szkoda, że ilustracje kotów nie są bardziej zindywidualizowane, ale to nie zarzut, a raczej chciejstwo estety), 13 kart przybłęd (dodatkowe koty z ciekawymi opcjami punktowania), 60 żetonów przysmaków (kartonowe żetony są o niebo miodniejsze, choć pewnie mniej trwałe, niż kolorowe kostki w oryginalnym wydaniu), żetony PZ (zerknijcie do instrukcji), notesik do liczenia punktów i figurkę kota blokersa. Dodatkowo w naszej przesyłce znalazła się koperta z zestawem do tworzenia własnych przybłęd, ale nie wiem czy to standard, czy miły dodatek, tak jak miłym dodatkiem był koci plecakoworek, który zauroczył Młodszego.


Na koniec łyżka dziegciu, a właściwie dwie. Sprawa pierwsza dotyczy oznaczeń kolorów kotów na kartach przybłęd. W oryginalnym wydaniu wszystkie rude koty oznaczone są jako O (orange), w polskim, rude przybłędy z rudych (R) zamieniły się chyba w pomarańczowe (P), choć Młodszy forsuje teorię, że w puszyste. Cienki marker szybko naprawi tę niedogodność. Druga sprawa, to prawdopodobny brak oznaczenia jednej z kart jako przeznaczonej dla rozgrywki 4-osobowej. Powoduje to sytuację, w której na koniec tury gracza kończącego w grach dwu- i trzyosobowej, na stole w miejscu talii głównej zostaje samotna karta, podczas gdy instrukcja mówi: "Rozgrywka dobiega końca w momencie, w którym należy uzupełnić karty na stole, a talia główna jest już pusta." Jak bowiem głosi Cat Lady Card Manifest umieszczony na BGG, do gry dwuosobowej powinno się używać 74 kart, a do gry trzyosobowej - 74+15. Po odjęciu dwóch kart wg zasad daje nam to odpowiednio 72 i 87 kart, które to liczby bardzo ładnie dzielą się przez 3. Niestety nie wiem, która z kart talii powinna być oznaczona czwórką. Nie są to jakieś wielkie uciążliwości, ale po napisaniu tekstu zajrzałem do sieci i nie widzę, żeby ktoś o tych faktach wspominał. Wyjdzie niezręcznie, jeśli się okaże, że po prostu się nie znam i czepiam.


Podsumowując - prosta, ale nie prostacka, gra karciana z fajną tematyką, sporą dozą kombinowania, ale jednocześnie megaprostym setupem i rozgrywką. Zatem, idźcie nakarmić swoje koty i niech moc kocimiętki będzie z wami.

Tekst powstał przy współpracy z wydawnictwem

14 komentarzy:

  1. Strasznie skomplikowane. Ja to jednak tylko chińczyka ogarniam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie. Pewnie ja po prostu nie mam daru do wyjaśniania zasad (choć dziewczyny z paczki zawsze mi tę funkcję, nie wiedzieć czemu, wrzepią). Poza tym kotki to być może jedna z tych gier, które tłumaczone przerażają, a grane wywołują na twarzy uśmiech nr 56 pt. jakie to łatwe :) No i nie wierzę, że tak utalentowany człowiek, nie wie jak nakarmić, ubrać i zabawić kota :P

      Usuń
    2. O, jak ubrać kotka, to akurat wiem doskonale. Potrzeba czterech silnych osób, po jednej na każdą łapę, i już można chorego kotka zapakować w kaftanik. Szczęśliwie z mizianiem i karmienie idzie mi lepiej :)

      Usuń
    3. No więc to może być doga do Twojego zwycięstwa. Jak pisałem powyżej, nie można zrobić wszystkiego. Zatem zbierasz jedną kartę ubranka, żeby nie być 2 PZ w plecy i nie wyjść na brutala, który każe kotu latać z gołym ogonem, a resztę odpuszczasz. I idziesz w żarcie i liczbę kotów z ewentualną domieszką zabawek i/lub kocimiętki. Brzmi prosto, ale rzadko mi wychodzi :P

      Usuń
    4. Yyyy, brzmi jak konieczność podejmowania decyzji :(

      Usuń
    5. Nie lubisz? To jak chcesz grywać w gry planszowe? Chcesz? :)

      Usuń
    6. No przecież w karty :) Ale rozumiem, że mowa o takich, co to w talii są dupki dzwące? Swoją drogą zazwyczaj spotykam się z używaniem związku frazeo - dupek żołędny i nie wiem czemu zapadł mi w głowę ten drugi i czy to nazwa lokalna czy szersza :)

      Usuń
    7. No dupek żołędny to jednak najniższa figura :) Tak, pograłbym w kierki albo w tysiąca.

      Usuń
    8. Ja już nie bardzo pamiętam zasady tysiąca, a kiedyś w tydzień wakacji brakło nam zeszytu 16k na wyniki :P

      Usuń
  2. Czy to taka gra, że po przeczytaniu instrukcji i jednej próbnej partyjce można wymiatać kolejne?
    Próbowałam to wygrać w licznych konkursach, ale się nie udało (na razie) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że tak, aczkolwiek dopracowanie strategii może zająć chwilkę, bo to jeden z tytułów, w których na początku chcesz złapać wszystkie sroki za ogon :) U nas scenariusz wprowadzający był dokładnie taki jak piszesz, instrukcja, rozgrywka z dookreślaniem co i jak, a potem już kombinowanie każdy na własną rękę :)

      Usuń
  3. Cześć :) Świetny blog. Zapraszam do mnie, jestem tu nowa :) Miłego dnia życzę! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iii tam. Stary, zakurzony, który odwiedzają poszukiwacze streszczeń i przypadkowi goście. I wierni kibice :D Pozdrawiam.

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."