"Znaczy Kapitan", to 37 opowiadań, pióra Karola Olgierda Borchardta, kapitana żeglugi wielkiej, poświęconych pamięci mentora autora, kapitana ż.w. Mamerta Stankiewicza. Sam zresztą tytuł jest ukłonem w stronę tego osobliwego człowieka, który każde bez mała zdanie zaczynał od "znaczy". Równocześnie był też trzonem kadry szkoleniowej w rodzącej się po 1918 roku polskiej Marynarce Handlowej. Borchardt mimo, że, jak sam przyznaje w książce, styl pisania miał w szkole "telegraficzny", podejmuje wyzwanie pisarskie i zgodnie z daną ,na grobie Znaczy Kapitana, obietnicą, opisuje swoje żeglarskie losy, przy okazji kreśląc sylwetki ludzi, którzy go otaczają oraz opisując niezwykłe przygody, które spotykały jego i jego kolegów.
Zaczyna swą, snutą w gawędziarskim stylu i okraszoną wieloma perełkami marynarskiego humoru, opowieść od swego dziecięcego marzenia o zostaniu marynarzem, a kończy wizytą na grobie zwierzchnika, który zginął po zatopieniu wyruszającego z Anglii do Nowej Zelandii transatlantyku "Piłsudski". W międzyczasie wędrujemy z panem Borchardtem po całym świecie. Najpierw na pokładzie "Lwowa" - szkolnego statku Szkoły Morskiej w Tczewie, następnie "Polonii" i "Piłsudskiego", dwóch statków pasażerskich, na których autor pełnił funkcje oficera nawigacyjnego, aż w końcu "Daru Pomorza", na którym, jako starszy oficer opłynął morza południowe, tzw. "szlakiem kapitana Blooda" i na którym zastała go zawierucha wojenna. Świetnie napisana, skrząca się humorem opowieść o romantykach, którzy uwierzyli, że rodzące się państwo może wydać na świat wspaniałych wilków morskich i o realizacji ich marzeń. Gawęda, której należy pozwolić się uwieść, odrzucając na bok wszystkie bestsellery. Dla mnie - bomba ;)
ps. Dla czytaczy ekranowych - tekst "Znaczy Kapitana" znalazłem na http://www.literatura.zapis.net.pl/, która to strona wygląda na tyle profesjonalnie, że z dużym prawdopodobieństwem jest on tam zamieszczony legalnie. Oczywiście mogę się mylić ;)
Zaczyna swą, snutą w gawędziarskim stylu i okraszoną wieloma perełkami marynarskiego humoru, opowieść od swego dziecięcego marzenia o zostaniu marynarzem, a kończy wizytą na grobie zwierzchnika, który zginął po zatopieniu wyruszającego z Anglii do Nowej Zelandii transatlantyku "Piłsudski". W międzyczasie wędrujemy z panem Borchardtem po całym świecie. Najpierw na pokładzie "Lwowa" - szkolnego statku Szkoły Morskiej w Tczewie, następnie "Polonii" i "Piłsudskiego", dwóch statków pasażerskich, na których autor pełnił funkcje oficera nawigacyjnego, aż w końcu "Daru Pomorza", na którym, jako starszy oficer opłynął morza południowe, tzw. "szlakiem kapitana Blooda" i na którym zastała go zawierucha wojenna. Świetnie napisana, skrząca się humorem opowieść o romantykach, którzy uwierzyli, że rodzące się państwo może wydać na świat wspaniałych wilków morskich i o realizacji ich marzeń. Gawęda, której należy pozwolić się uwieść, odrzucając na bok wszystkie bestsellery. Dla mnie - bomba ;)
ps. Dla czytaczy ekranowych - tekst "Znaczy Kapitana" znalazłem na http://www.literatura.zapis.net.pl/, która to strona wygląda na tyle profesjonalnie, że z dużym prawdopodobieństwem jest on tam zamieszczony legalnie. Oczywiście mogę się mylić ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."