Po co właściwie czytać tę całą Krall? Przecież ona ciągle i wciąż o tym samym pisze. Znaczy się o Żydach we wojnę. Przecież to każdy słyszał, co się wtedy działo, po co to komu setny raz powtarzać?
No cóż. Z pewnością monotematyczność pisarstwa Hanny Krall mogłaby nużyć, gdyby ktoś podjął się czytania jej pisarskiego dorobku ciurkiem. A i to nic pewnego, bo każda, opowiedziana przez nią historia, ma niepowtarzalny, indywidualny rys. Bo przecież ilu ludzi tyle dramatów.
W swej najnowszej książce jest to dramat Izoldy Regensberg. Dramat zebrany w szereg krótkich migawek-rozdziałów, w których w prostych (bez żadnej wzniosłości i martyrologicznego puszenia) słowach opisane są koleje losu bohaterki. Losu, który rzucał ją po Europie (Oświęcim, Wiedeń, Berlin) i który napisał scenariusz, jakiego nie powstydziłyby się dzisiejsze thrillery.
Świetna książka, która w, z pozoru beznamiętnej, relacji, ukrywa wielki bagaż emocji. Która pokazuje jaką zabawką w rękach "siły wyższej" jest człowiek. Jak przypadek decydował kto przeżyje, a kto nie. I dlaczego Ci, którzy przeżyli już do końca życia zadają sobie pytanie: "Dlaczego ja?".
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."