Wstyd się pewnikiem przyznać, ale okrzyczany "Świat Zofii" przed oczyma memi, niezbyt urodziwemi, nie stanął. Stało się tak z powodu dość prostego. Wtedy kiedy cały świat i polscy edukatorzy, którzy z tego co wiem, książkę norweskiego nauczyciela, wrzucili do kanonu lektur, zachwycali się "Zofią", ja etap edukacji, zmuszający do lektury "Świata ...", miałem już za sobą :) Dlatego też, widząc na bibliotecznej półce "Przepowiednię ..." pomyślałem, że może by tak od zastodola, znaczy, mniej znanego Gaardera, zacząć z nim przygodę. Co też uczyniłem ...
Historia jest nieskomplikowana. Młody chłopiec, Hans Thomas, wraz ze swym tatą, czule nazywanym przez niego ojczulkiem, ruszają w podróż przez Europę. Celem jest odnalezienie ważnej dla nich obu osoby - matki i żony, która przed kilkunastu laty zostawiła ich "by się odnaleźć". Po drodze Hans otrzymuje od tajemniczego karła lupę, a od pewnego piekarza mikroskopijną książeczkę, która na swych kartach mieści niesamowitą opowieść o pewnej wyspie. Równocześnie ojciec, filozof - amator, wyjaśnia chłopcu różne zagadki bytu i otaczającego świata.
Nie podobało mi się. Zbyt proste, zbyt przewidywalne. Od razu składam to na karb mojego, niezbyt co prawda zaawansowanego, mastodontyzmu, bo to ponoć książka dla młodego czytelnika. I rzeczywiście, młoda duszyczka może poczuć się urzeczona snutą przez narratora, małego Hansa Thomasa, historią. Misternie skonstruowana fabuła, która odkrywa przed czytelnikiem kolejne zagadki, wyjaśniając przy okazji jak ważne jest zastanowienie się nad naszym "tu i teraz", może być zaskakująca. I pewnie byłaby, gdybym miał, circa, 15 lat mniej.
Podsumowując. Książka dobra, ale wyraźnie kolidująca z wiekiem. Odkrywanie przed dorosłym czytelnikiem tajemnic oczywistych, jak choćby zalet indywidualności tytułowego Dżokera, mija się raczej z celem. Ale nie taki pewnie, przyświecał tej książce.
Historia jest nieskomplikowana. Młody chłopiec, Hans Thomas, wraz ze swym tatą, czule nazywanym przez niego ojczulkiem, ruszają w podróż przez Europę. Celem jest odnalezienie ważnej dla nich obu osoby - matki i żony, która przed kilkunastu laty zostawiła ich "by się odnaleźć". Po drodze Hans otrzymuje od tajemniczego karła lupę, a od pewnego piekarza mikroskopijną książeczkę, która na swych kartach mieści niesamowitą opowieść o pewnej wyspie. Równocześnie ojciec, filozof - amator, wyjaśnia chłopcu różne zagadki bytu i otaczającego świata.
Nie podobało mi się. Zbyt proste, zbyt przewidywalne. Od razu składam to na karb mojego, niezbyt co prawda zaawansowanego, mastodontyzmu, bo to ponoć książka dla młodego czytelnika. I rzeczywiście, młoda duszyczka może poczuć się urzeczona snutą przez narratora, małego Hansa Thomasa, historią. Misternie skonstruowana fabuła, która odkrywa przed czytelnikiem kolejne zagadki, wyjaśniając przy okazji jak ważne jest zastanowienie się nad naszym "tu i teraz", może być zaskakująca. I pewnie byłaby, gdybym miał, circa, 15 lat mniej.
Podsumowując. Książka dobra, ale wyraźnie kolidująca z wiekiem. Odkrywanie przed dorosłym czytelnikiem tajemnic oczywistych, jak choćby zalet indywidualności tytułowego Dżokera, mija się raczej z celem. Ale nie taki pewnie, przyświecał tej książce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."