Dawno nie czytałem fantastyki, ale ostatnio przechodząc w biblio obok półki z rzeczoną, wpadł mi niespodziewanie w ręce pan Zajdel. Pamiętając, że podobały mi się i "Limes...", i "Cylinder...", i przypomniawszy sobie jakieś strzępy opinii na temat wymienionej w tytule książki, pochodzące z pl.rec.ksiazki, zabrałem się do czytania.
Pokrótce. Młody chłopiec, Tim, dostrzega rysy w otaczającej go rzeczywistości. To co do tej pory było oczywiste, przestaje takie być. A jaka to rzeczywistość? Przed osiemdziesięciu laty ludzkość zagrożona najazdem z kosmosu została uratowana przez innych przybyszów, nazwanych przez mieszkańców Ziemi Proksami. Ci po odparciu ataku roztaczają nad nami bratnią pomoc. I wszystko ma być pięknie. Znamy. Jak nie jak tak ;) Im dalej w las (a właściwie w książkę) tym więcej podobieństw, które wychwycą zapewne tylko ci, którzy żyli w "tamtych" czasach.
Żeby nie zdradzać zbyt wiele powiem co mi się w książce podobało. Trzymająca w napięciu, ba, sensacyjna wręcz fabuła i fantastyczny prosty i "szybki" styl narracji. Sposób odsłaniania tajemnicy. Ironiczne podsumowanie sytuacji od strony "obcych". Fantastyczne zakończenie. I pewnie znalazłoby się jeszcze parę rzeczy. Książkę można postrzegać na dwa sposoby. Jako holyłódzką pulpę o najeździe z kosmosu, bądź też jako krytykę reżimu i próbę scharakteryzowania kondycji ludzkości. Wybrałem tę drugą opcję i to bynajmniej nie przez snobizm, ale dlatego, że taka idea bardziej mi pasowała.
Podsumowując. "Wyjście z cienia" naprawdę warto przeczytać, bo dobra to książka i krótka. Więc jakbyście się z moim (powyższym) zdaniem nie zgodzili, to mało czasu zajmie wam dojście do tego wniosku.*
*czyt. mało czasu zmarnujecie)
Pokrótce. Młody chłopiec, Tim, dostrzega rysy w otaczającej go rzeczywistości. To co do tej pory było oczywiste, przestaje takie być. A jaka to rzeczywistość? Przed osiemdziesięciu laty ludzkość zagrożona najazdem z kosmosu została uratowana przez innych przybyszów, nazwanych przez mieszkańców Ziemi Proksami. Ci po odparciu ataku roztaczają nad nami bratnią pomoc. I wszystko ma być pięknie. Znamy. Jak nie jak tak ;) Im dalej w las (a właściwie w książkę) tym więcej podobieństw, które wychwycą zapewne tylko ci, którzy żyli w "tamtych" czasach.
Żeby nie zdradzać zbyt wiele powiem co mi się w książce podobało. Trzymająca w napięciu, ba, sensacyjna wręcz fabuła i fantastyczny prosty i "szybki" styl narracji. Sposób odsłaniania tajemnicy. Ironiczne podsumowanie sytuacji od strony "obcych". Fantastyczne zakończenie. I pewnie znalazłoby się jeszcze parę rzeczy. Książkę można postrzegać na dwa sposoby. Jako holyłódzką pulpę o najeździe z kosmosu, bądź też jako krytykę reżimu i próbę scharakteryzowania kondycji ludzkości. Wybrałem tę drugą opcję i to bynajmniej nie przez snobizm, ale dlatego, że taka idea bardziej mi pasowała.
Podsumowując. "Wyjście z cienia" naprawdę warto przeczytać, bo dobra to książka i krótka. Więc jakbyście się z moim (powyższym) zdaniem nie zgodzili, to mało czasu zajmie wam dojście do tego wniosku.*
*czyt. mało czasu zmarnujecie)
Hm, podpisuję się i w ogóle, tylko pod pulpą się nie podpiszę, bo jej w ogóle nie zauważyłam, w sensie, że ona może być jednym ze sposobów postrzegania utworu. Ale ja słabo skrzywiona filmowo jestem, to pewnie dlatego.
OdpowiedzUsuń