Kontynuując swą podróż w świat literatury polskich, tzw. "młodych piór", sięgnąłem po "Bombla" Mirosława Nahacza. Nastawiwszy się wielce pozytywnie, bo jednak autor był za życia beniaminkiem krytyków, troszkę się zawiodłem. Nie uwiódł mnie Bombel, tak jak zrobił to ze znanymi recenzentami. Może dlatego, że ja mam do czynienia z takimi Bomblami na co dzień i dla mnie zapis przemyśleń jednego z nich, jako pomysł na książkę, to zły pomysł.
Bombel jaki do nas przemawia z kart książki, a właściwie z przystankowej ławki, gdzieś w Beskidzie, to taki wiejski głupek i mędrek jednocześnie. Mam mocne podejrzenie, że każda wioska ma takiego człowieka "na stanie". Troszkę niespełna rozumku, więcej niż troszkę uzależnionego od "prytek", z renciną, bo na "żółte papiery" się należy. Taki którego wszyscy znają i który, po pewnym czasie, tak wtapia się w otoczenie, że w końcu go nie widać. Staje się elementem miejscowej dekoracji. Jednocześnie, każdy słyszał opowiadane przez niego historie, ba, niektórzy nawet postawią winko, by którąś z nich znów usłyszeć.
Bo życie polskich Bomblów obfituje w wydarzenia. Bo polscy Bomblowie, mądrzy życiowo, niosą wielki garb doświadczeń i lubią się doświadczeniami tymi dzielić, najczęściej bez względu na to, czy chcesz ich słuchać, czy nie. Poza tym są bystrymi obserwatorami codzienności, a ich świeże spojrzenie na wszystko, pozwala stworzyć nietuzinkowy komentarz rzeczywistości.
I taki byłby też Bombel Nahacza. Niestety młody autor, wszedł do głowy swego 38-letniego bohatera i zaczął przemawiać jego ustami. I to niestety widać, a raczej słychać. Bombel odwołuje się czasem do rzeczy, które są typowe dla pokolenia autora, a które w ustach wiejskiego pijaczka brzmią po prostu sztucznie.
Ale to tylko takie moje zrzędzenie. Bo poza tym, wpisał się dla mnie autor w nurt gawędziarstwa spod znaku Pilcha. Gawędziarstwa, które czytać lubię. Niestety wybrał na głównego bohatera osobę, którą pod wieloma postaciami znam i której opowieści wolę słuchać na żywo. Bo jednak "kurwa" wypowiedziana ze specyficznym, długim "rrrr" lepiej brzmi w naturalnym środowisku Bomblów :D
Ha! Czuję się co najmniej zaintrygowana, zwłaszcza ten rozdźwięk między narracją bohatera a autora.
OdpowiedzUsuń