"Wielkie solo Antona L.", jak zapewniała okładka, miało być "żartem literackim, swoistą robinsonadą, napisaną z charakterystycznym dla Rosendorfera dowcipem, pomysłowością i darem zajmującego opowiadania (...)". Pomysł niewątpliwie jest, robinsonada i to swoista - owszem, ale z resztą pozwolę się nie zgodzić.
Pomysł fabularny - niezwykły. Każdy z nas słyszał z pewnością o tajemnicach Trójkąta Bermudzkiego, który w czasach popularności Dänikena, elektryzował społeczeństwo za sprawą niewyjaśnionych zniknięć załóg statków i innych niesamowitości. Teraz wyobraźmy sobie, że Trójkąt rozszerzył zasięg i "zniknął" wszystkie duszyczki na Ziemi, oprócz tytułowego bohatera, który nie dość, że nie wyróżnia się in plus z reszty społeczeństwa, to wręcz przeciwnie, jest człowiekiem raczej życiowo przegranym i gnębionym niezrozumiałymi, przynajmniej dla mnie, fobiami. Tak zatem, Anton L., austriacki urzędnik skarbowy, zostaje jedynym mieszkańcem naszej planety. Swoista robinsonada ;)
Niestety nigdzie nie mogłem się dopatrzeć dowcipu. Wręcz przeciwnie działania pozostawionego samemu sobie Antona napawały mnie raczej niesmakiem, czy wręcz obrzydzeniem i nie widziałem w nich nic zabawnego. Przemyślenia głównego bohatera również były dla mnie (z nielicznymi wyjątkami) tak irracjonalne jak większość jego działań.
No i gdzie ten dar zajmującego opowiadania? Jak czytam Hrabala, to zapadam się w snutą przez niego gawędę. A u Rosendorfera? Co się zacznę wciągać w jakiś wątek, rach, ciach, już się coś Antonkowi przypomniało. I tak ni z gruchy, ni z pietruchy lecimy w zupełnie inną stronę. Aż do zupełnie niezadowalającego mnie zakończenia. Makabra.
Jedyne co mi się w książce podobało, to możliwość skonfrontowania własnych odczuć na temat całkowitej samotności z tym, jak w tej niecodziennej sytuacji radzi sobie ktoś inny. Gdyby jeszcze ten "ktoś" był mniejszym oszołomem przyjemność z konfrontacji była by większa ;)
Szukam tej książki bezskutecznie i w związku z tym mam pytanie. Co byś powiedział na oferte kupna tej pozycji? (tym bardziej, ze nie przypadła ci do gustu)? Wiem, ze odpisuję na post sprzed trzech lat, ale tak googlając w poszukiwaniu ''Wielkiego sola...'' trafiłem na twój blog
OdpowiedzUsuńad_t Przykro mi, ale egzemplarz był biblioteczny.
OdpowiedzUsuńCóż, rozumiem. Pozostaje mi szukać dalej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.