czwartek, 27 listopada 2008

"Dolores Clairborne" Stephen King


"Dolores ..." to King znany i nieznany, w jednej powieści zmiksowany. Znany, bo znów snuje gawędę, która zawiera niezmierzone ilości dygresji i powoduje ciary na grzbiecie. Nieznany, bo w książce na próżno szukać duchów, wampirów i innych ektoplazmów.
Książka jest monologiem starszej kobiety, która oskarżona o zabójstwo swojej bogatej, niepełnosprawnej podopiecznej, trafia na posterunek i postanawia zrzucić przed przesłuchującymi ją policjantami brzemię swego, cholernie trudnego, żywota.
Bohaterka snuje swą opowieść przy pomocy niewyszukanego słownictwa
osoby niewykształconej. Jednocześnie jest to historia przedstawiona przez kogoś doświadczonego przez życie i jako taka, pełna jest zaskakująco celnych spostrzeżeń. Z każdą przeczytaną stroną, postać Dolores, jest nam coraz bliższa. Każda strona jest bowiem opisem życiowej gehenny tytułowej bohaterki i chcąc nie chcąc zaczyna jej człowiek współczuć. Przypadkowa ciąża, przemoc w rodzinie, alkoholizm, wredna szefowa. No i mroczne tajemnice, jakie każda, niekoniecznie patologiczna, rodzina posiada, zmiecione pod dywan, lub schowane w pudle na strychu ;)
Czytadło, ale wciągające. Niby wiemy, co się wydarzy, ale i tak jesteśmy zaskoczeni i zszokowani. Choć z drugiej strony - może nie. Bo cóż może szokować w czasach, gdy ciała dzieci znajdowane są w beczkach po kapuście ;(.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."