"Nowele" Stefana Grabińskiego, które ukazały się w 1980 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego, stanowią pierwszy tom "Utworów zebranych" tegoż autora, wyboru których dokonał, wstępem i komentarzem opatrzył Artur Hutnikiewicz. W "Nowelach" znajdziemy najsłynniejsze opowiadania polskiego mistrza grozy, wydane przed wojną (1909-22) w sześciu zbiorach oraz utwory rozproszone (3) pochodzące z prasy.
Niebezpieczeństwo oceny tomu opowiadań polega na tym, że jedne z zamieszczonych mogą się nam podobać bardzo, a inne wcale. Niestety tak jest również z pisarstwem Grabińskiego. Obok niewątpliwych perełek do których zaliczyłbym "Fałszywy alarm", "Smolucha" czy "Czerwoną Magdę", są też w zbiorze utwory przegadane, z okropną modernistyczną manierą, przesycone obcymi zwrotami i próbami pokazania erudycji autora w dziedzinie okultyzmu i mistycyzmu (które zresztą tematy pan Stefan z zapałem zgłębiał).
Co podobałomisie. Primo - sposób, w jaki w zwykły świat potrafił wsączyć Grabiński nitki grozy, by w porywającym zazwyczaj finale spleść je w węzełek zaciskający się na żołądku. Zwykli mieszczanie, pracownicy kolei czy kominiarze dotykają tego czegoś, co śpi ukryte tuż za rogiem i budzą to. Brrr... Secundo - niepewność jaką sieje autor dając nam dość często do zrozumienia, że straszne rzeczy, których nie potrafimy wyjaśnić, niekoniecznie pochodzą z zewnątrz. Czasem ich źródłem jesteśmy my sami, nasza jaźń, nasza, że tak uproszczę, głowa.
Niepodobałomisie. Niezbyt ciekawe i łatwo przewidywalne pomysły fabularne w niektórych nowelach (tu jednak Poe, był lepszy). Zbytnie zafascynowanie (a może fobia) erotyką i niezbyt wyszukane jej eksponowanie, szczególnie w "młodszych" nowelach. Język, który mimo wprowadzenia w wielu miejscach współczesnych zasad ortograficznych i gramatycznych raził troszkę swą anachronicznością.
Podsumowując. Mimo, że Antoni Słonimski kreślił postać Grabińskiego jako dziwaka i grafomana (pewnie z powodu jego konsekwencji w pisaniu wyłącznie literatury grozy, która zarówno wtedy jak i teraz jest zepchnięta na margines "prawdziwego" pisarstwa) warto zapoznać się z jego twórczością. Wobec eksponowanych E.A. Poe i H.P. Lovecrafta naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Grabiński, uwierzcie, również stawia włoski na rękach. I właśnie z tego powodu należałoby go troszkę odkurzyć. W końcu był to twórca niebanalny, a jego dzieła wystawiano na deskach teatru i filmowano. Poza tym jako jedyny, o ile mi wiadomo, pisarz polski tworzył tzw. weird stories nie dla zabawy, czy zarobku (choć to pewnie też), ale z zamiłowania i choćby z tego powodu warto go przeczytać.
PS. Zarówno biografię Stefana Grabińskiego, jak również lwią część jego nowel można znaleźć w internecie. Po wstukaniu w wyszukiwarkę: "Stefan Grabiński", można rozkoszować się lekturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."