Jeżeli jesteś miłośnikiem kina choć trochę ambitnego, nie oglądaj. Kwiaty podlej, gazetę przeczytaj, ba, sto gram pod śledzika w siebie wlej (w opcji dla pań - kieliszek caberneta), byle tylko trzymać się z dala od odtwarzacza. Jeżeli jednak lubisz spektakularne, choć momentami niezbyt, efekty specjalne, nie wnikasz w logikę tego co widzisz na ekranie, fabułę masz w poważaniu, nie przeszkadza Ci płytki humor, a dodatkowo lubisz "chińszczyznę", jako i ja lubię - konsumuj.
"Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka" to trzecia część przygód Ricka O'Connella i ekipy, która w dwóch poprzednich filmach mierzyła się z upierdliwym truchłem Imhotepa. I pewnie nigdy nie zagościłaby na moim TV, gdyby nie wspomniane już, wschodnie klimaty (rzecz dzieje się w Chinach) oraz nazwisko Jeta Li, którego kamienną twarz lubię i nic na to poradzić nie mogę. Szkoda tylko, że jego rola jest w filmie epizodyczna (resztę "gra" komputer) i raczej dekoracyjna.
A co poza tym? A nic, bo film to, nad którym rozwodzić się nie trzeba, bo i po co? Nasyciłem oczy bitwą zombiaków z terakotową armią i skromnymi próbkami walki wręcz. Posłuchałem odrobiny mandaryńskiego i sanskrytu (chyba??), który przy wypowiadaniu kluczowego zaklęcia, nie wiadomo po co, zamieniono na angielski z obcym akcentem. Pobiadałem na brakiem Rachel Weisz. Uśmiałem się przy zdobywaniu himalajskich szczytów z gołą główką. I zakończyłem tę audiowizualną sieczkę z myślą, że czasem potrzeba jednak "pustogłowej" rozrywki, żeby oczyścić umysł :) Do tego trzecia "Mumia" jest w sam raz.
Czasem lubię oglądać takie dziecinady ;)) ale z pewnością nie w kinie, tylko w domu ;) (bo w każdej chwili można zrobić sobie przerwę).
OdpowiedzUsuńNie lubię przerywać seansu, czy to kinowego, czy domowego i tylko naprawdę pilna potrzeba fizjologiczna, bądź nieuzasadniona potrzeba wypicia herbaty lub kieliszka wina, odrywają mnie sprzed ekranu :D A dziecinady dobre, ale opisywana "Mumia" trochę jednak przekombinowana.
OdpowiedzUsuńTo już lepiej Indianę zobaczyć najnowszego. Chyba.
OdpowiedzUsuńJest w planach, ale dość dalekich.
OdpowiedzUsuń