Co przeciętny Bazyl wiedział o van Goghu? Nic. Albo prawie nic. Że impresjonista (czy raczej post-), że ucho sobie odciął. I tyle. Co wie teraz, po przeczytaniu zbeletryzowanej jego biografii, pióra Irvinga Stone'a? Więcej. O wiele więcej.
Czyta się "Pasję ..." wprost rewelacyjnie. Owszem zdarzają się momenty nudniejsze, ale czy nie takie jest życie, nawet jeśli to życie człowieka, który przewrócił pojęcie malarstwa do góry nogami? Stone posłużył się dostępnymi źródłami i wielką skarbnicą wiedzy o malarzu - zachowaną do dziś korespondencją (dla znających angielski -> TUTAJ), aby stworzyć obraz artysty opętanego, nieraz w dosłownym tego słowa znaczeniu, tworzeniem. Poznajemy młodego van Gogha, którego mierzi frymarczenie obrazami, jakby to były przedmioty bez duszy. Porzuca więc, dobrze rokującą na przyszłość, karierę w galerii Goupilów i zostaje kaznodzieją. To właśnie w Belgii, gdzie rzucają go koleje losu, zaczyna rysować. Zaczyna i nie przestaje, cierpiąc po drodze biedę, odrzucenie rodziny i zmagając się z postępującą chorobą psychiczną, której zwieńczeniem jest słynne samookaleczenie. Nie przestaje, mimo niezrozumienia, odrzucenia i ciągłego, dobiegającego zewsząd, krytykanctwa własnej twórczości. Nigdy nie kala się malowaniem "pod publiczkę, czy "dla chleba". Jego życie to, z jednej strony, pasmo ciągłych niepowodzeń, z drugiej erupcja siły twórczej. Olbrzymia, niszcząca i nie pozwalająca na "normalną" egzystencję.
Czytałem jak zaczarowany. Zabierałem książkę wszędzie. Naprawdę warto przeczytać.
Czyta się "Pasję ..." wprost rewelacyjnie. Owszem zdarzają się momenty nudniejsze, ale czy nie takie jest życie, nawet jeśli to życie człowieka, który przewrócił pojęcie malarstwa do góry nogami? Stone posłużył się dostępnymi źródłami i wielką skarbnicą wiedzy o malarzu - zachowaną do dziś korespondencją (dla znających angielski -> TUTAJ), aby stworzyć obraz artysty opętanego, nieraz w dosłownym tego słowa znaczeniu, tworzeniem. Poznajemy młodego van Gogha, którego mierzi frymarczenie obrazami, jakby to były przedmioty bez duszy. Porzuca więc, dobrze rokującą na przyszłość, karierę w galerii Goupilów i zostaje kaznodzieją. To właśnie w Belgii, gdzie rzucają go koleje losu, zaczyna rysować. Zaczyna i nie przestaje, cierpiąc po drodze biedę, odrzucenie rodziny i zmagając się z postępującą chorobą psychiczną, której zwieńczeniem jest słynne samookaleczenie. Nie przestaje, mimo niezrozumienia, odrzucenia i ciągłego, dobiegającego zewsząd, krytykanctwa własnej twórczości. Nigdy nie kala się malowaniem "pod publiczkę, czy "dla chleba". Jego życie to, z jednej strony, pasmo ciągłych niepowodzeń, z drugiej erupcja siły twórczej. Olbrzymia, niszcząca i nie pozwalająca na "normalną" egzystencję.
Czytałem jak zaczarowany. Zabierałem książkę wszędzie. Naprawdę warto przeczytać.
Witam, a ja czytam właśnie "Pasje utajone" I.Stone'a - życie Zygmunta Freunda. I mam bardzo podobne odczucia. I gorąco polecam. Nie wiem jak inne książki tego autora, ale ta ma swój odczuwalny klimat i można naprawdę zaczytać się i zapomnieć o świecie rzeczywistym! Pozdrawiam kasia
OdpowiedzUsuńMnie najpierw porwała "Udręka i ekstaza", potem van Gogh. Ostrzę sobie ząbki na Twaina i Freuda właśnie. Aha, kupić zamierzam, na półeczkę, bo na starość (jak dociągnę), powtórzę :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się, rewelacyjna książka. "Pasje utajone" również, nawet nie wiem, czy nie bardziej, ale tylko ze względu na tematykę. Pozostałych książek Stone'a jeszcze niestety nie czytałam, ale kiedyś z pewnością nadrobię :)
OdpowiedzUsuńBo Stone to taki pisarz, że nawet jak będzie pisał o szamanie wioskowym z północnej Patagonii, to będzie się to czytać z wypiekami na twarzy.
OdpowiedzUsuńTeż ukochałam "Udrękę i ekstazę" - a Michał Anioł stał mi się szczególnie bliski. I proszę, bez epatowania pikantnymi szczególikami z życia osobistego można porządnie zaciekawić.
Te pikantne szczególiki to oczywiście tło homo, od czasu do czasu przebłyskujące spod postaci Micheangelo. Stone to pomija, to nie jest istotne...
Tak mi się nawiązało tylko, bo biografię Waldorffa ostatnio przeglądałam, chyba autorstwa Urbanka, a tam od pierwszych stron krzyczy wręcz - on był gejem, był gejem! No i co z tego? Czy to już trzeba krzyczeć?
Agnes Pozwolę sobie nie zgodzić się, że Stone wątek homoseksualny pomija. On go przedstawia, ale w sposób tak subtelny, że niezauważalny :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji szperania okołostone'owego, odkryłem że Muza wydała "Grecki skarb", zbeletryzowaną biografię Heinricha Schliemanna. Nabędę i przeczytam w pierwszej kolejności :)
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna :) Planuję przeczytać pozostałe. Szkoda, że nie ma jakiegoś wznowionego wydania "Udręki i ekstazy"
OdpowiedzUsuńJejciu... dzięki stokrotne za te LISTY. Czołobitne wyrazy uznania Czego to się w sieci nie znajdzie. :D
OdpowiedzUsuńDla mnie też to była świetna lektura. Czytałam o pasji van Ghoga z wielką pasją i zacięciem. Jestem pełna podziwu dla wielkiego malrza, który się nie ugiął i konsekwetnie tworzył, jak mu "w duszy grało". Szkoda tylko, że nie doczekał się za nagrody za życia...
OdpowiedzUsuń